Niektórzy od najmłodszych lat wiedzą co jest ich pasją. Inni przez całe życie szukają swej idei przewodniej. Czasami jednak się zdarza, że to co miało budować, obraca wszystko w pył. Znika przyjaźń, blakną fotografie. Zostaje tylko muzyka.

„Pieśń imion” to debiutancka powieść Normana Lebrechta, londyńskiego krytyka muzycznego. Muzyka kryje się tu na każdej stronie. Szeleszczące kartki papieru grają melodię przyjaźni, radości, wojny, smutku i zwątpienia. Martin Simmonds – to narrator i jeden z głównych bohaterów tej historii. Na początku książki poznajemy go już jako mężczyznę po sześćdziesiątce, który kieruje rodzinnym interesem. W spadku po swoim ojcu, przejął firmę zajmującą się poszukiwaniem i kreowaniem kariery młodych artystów muzyki poważnej. Podczas jednej ze swojej biznesowej podróży odkrywa skrzypka, którego technika grania przypomina mu przyjaciela z dziecięcych lat. Przyjaciela, który pewnego dnia zniknął bez śladu…

Zagadka zaklęta w muzyce

Przenosimy się teraz do Londynu. W komunikatach radiowych czai się niepokój. Wojna rozprzestrzenia się na Europę. Kilkuletni Martin nie jest świadomy zagrożeń, które czają się niedaleko granic jego kraju. Z natury jest samotnikiem zamkniętym w swoim świecie. Wszystko zmienia się w chwili, gdy do jego rodzinnego domu przychodzi tajemniczy mężczyzna z synem. Mężczyzna prosi ojca Martina o przyjęcie chłopca pod opiekę, gdyż sam musi wracać do Polski, by znaleźć bezpieczne schronienie dla swej żydowskiej rodziny. Zapewnia, że jego syn –Dowidl Rapoport jest genialnym skrzypkiem, co dla ojca Martina może być także korzystne ze względu na prowadzoną działalność. Wkrótce między Martinem, a Dowidlem nawiązuje się więź. Martin staje się strażnikiem talentu Dowidla. Pilnuje czy skrzypek ćwiczy i razem poszukują inspiracji w przenoszeniu zapisanych nut na żywą melodię. W krótkim czasie, chłopcy stają się sobie bliscy niczym bracia. Razem przeżywają wojenny okres, próbując poprzez wspólne zabawy i przygody, zmienić otaczającą ich rzeczywistość. Razem wkraczają w czas dojrzewania i kształtowania dorosłej osobowości. W pewnym momencie, ich drogi zaczynają się jednak rozchodzić. Martin jest spokojnym i poważnym młodym człowiekiem, Dowidl zaś wkracza na ścieżkę hazardu i przygodnego seksu. Swą grę na skrzypcach traktuje niczym kapryśną kochankę – raz jej pożąda, a raz z nienawiścią odrzuca. Ojciec Martina stara się jakby tego nie zauważać. Woli skupić się na przygotowywaniu debiutanckiego występu skrzypka przed szeroką publicznością. Wszak Dowidl uważany jest za geniusza skrzypiec. Nawet najbardziej kąśliwi krytycy muzyczni są pod wrażeniem jego talentu. Wszyscy nie mogą doczekać się zapowiadanego debiutu. W mieście czuć atmosferę napięcia i oczekiwania. Nadchodzi dzień wielkiego triumfu Dowidla. Dzień, w którym skrzypek znika nagle w niewyjaśnionych okolicznościach…

Co się stało z Dowidlem Rapoportem? Został porwany, a może stchórzył? Cały Londyn postawiono na nogi w celu jego poszukiwania. Mija dzień za dniem, ale nikt nic nie wie na temat tajemniczego zaginięcia artysty. Rodzinny interes Simmondsów popada w upadłość. Martin nieubłaganie próbuje rozwikłać zagadkę zniknięcia przyjaciela. Jednak musi upłynąć kilkadziesiąt lat zanim uda mu się natrafić na trop towarzysza dziecięcych lat…

Wsłuchaj się w pieśń imion

Czy uda mu się go odnaleźć? Tego oczywiście nie zdradzę. Zdradzę natomiast fakt, że „Pieśń imion” to powieść, która gra cichą melodię w trakcie jej czytania. Zagłębiając się w lekturę słyszymy rytm Londynu, dochodzą do nas dźwięki życia i wołania tych, którzy nie przeżyli wojny. Niektórzy zarzucają autorowi zbytnią przesadę w epatowaniu muzycznymi terminami czy artystycznymi nazwiskami. Mi jednak to urozmaicenie nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – sprawiło, że książka jest spójna i harmonijna. Choć akcja nie toczy tu się z godziny na godzinę, mało tego – jest przecież rozciągnięta na lata, to opisana historia wciąga i fascynuje. Książka ta ma też drugie oblicze – pomiędzy muzycznymi taktami, ukryte są tragiczne dzieje Holokaustu. Zatem zamknij oczy i wsłuchaj się w pieśń imion…