„Trociny” to najnowsza powieść Krzysztofa Vargi, opublikowana podobnie jak kilka poprzednich, przez wydawnictwo Czarne. Zanim zagłębimy się w tę prozę, przygotujmy się na ekstremalną przejażdżkę...
Buraczana Polska
Krzysztof Varga, to pisarz, felietonista Gazety Wyborczej, autor wyróżnionego nagrodą Nike, zbioru reportaży „Gulasz z Turula”. Bohaterem jego nowej powieści jest 50-letni, bardzo niedowartościowany mężczyzna, którego praca polega przede wszystkim na spotkaniach z reprezentantami innych firm, na które jeździ pociągami przez buraczano – kapuścianą Polskę. Piotr, to człowiek, który bardzo krytycznie traktuje wszystko, co go otacza. Począwszy od najbliższych mu osób czyli swoich rodziców i byłą żonę czy kolegów z pracy (ze wskazaniem na uszatego Patryka i opasłego Kamila) aż po wszelkie przejawy egzystencji, takie jak sport, gastronomia czy kultura masowa.
Budyniowe głosy
Jego monolog, rozpoczynający się w przedziale pociągu, który utknął gdzieś na trasie między Poznaniem a Wrocławiem, to niekończąca się litania frustracji. Narrator nie oszczędza właściwie nikogo i niczego, ale chyba ze szczególnym wyrafinowaniem pastwi się nad katolikami, choćby wówczas gdy pisze o pielgrzymujących do Częstochowy: „Maszerują przez Polskę, obcierając sobie do krwi stopy, ale radując się tą krwią, tymi bąblami, radując się niemyciem i jedzeniem z puszki, to tanie umartwianie, dzięki któremu, wydaje im się, że są uwzniośleni, ubogaceni, jak mówią dostojnicy kościelni swoimi budyniowymi głosami...”
Jedyne co uznaje to muzyka dawna. Pergolesi, Palestrina i Hildegarda z Bingen to jego idole i tylko tę dziedzinę darzy atencją, mieszając z błotem niemalże wszystko poza tym. „Umiem osiągnąć harmonię i ujrzeć blask jedynie w samotności, gdy włączam Mesjasza Händla” to jego słowa. Uczęszczanie na idiotyczne wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej i pozornie odkrywcze spektakle Teatru Rozmaitości oraz wykłady w Nowym Wspaniałym Świecie, natomiast to według niego, objaw intelektualnej degeneracji i podążania za modnymi, ale pustymi hasłami.
Zazdrościłem kretynom
Piotr drwi sobie także z ludzi, którzy kulturą się nie interesują. „Zawsze zazdrościłem kretynom, debilom i wiejskim głupkom, nie dlatego, że to im jest najbliżej do Boga, ale dlatego że brak jakiejkolwiek refleksji jest najwyższym wtajemniczeniem, najdoskonalszą, być może jedyną formą szczęścia”. Jak powiedział sam pisarz, na niedawnym spotkaniu w szczecińskiej Książnicy, jego bohater czasami wypowiada sądy, z którymi on sam również nierzadko się zgadza, ale nie chciałby kumplować się z kimś takim. Varga stworzył niewątpliwie postać dość trudną do zaakceptowania, wręcz groteskową w swym przerysowaniu.
Bardzo mało jest w tej książce fragmentów, świadczących o tym, że główny bohater, dostrzega jakiekolwiek pozytywne aspekty życia. „Piękno w tym kraju jest rzadkie i cenne jak mięso w latach 80-ych, ostoją piękna pozostają tu kobiety, ich stroje, ich chód, ich postawa”. Czemu ma więc służyć ta monstrualna, konfesjonalna wypowiedź, człowieka pogardzającego swym krajem i zamieszkującymi go ludźmi? Można by sądzić, że dzięki wyrzuceniu z siebie tego potężnego ładunku radykalnych opinii, Piotr poczuje się lepiej, ale to złudzenie. Skumulowane, negatywne emocje, skłaniają go bowiem do bardzo ekstremalnego czynu...
Komentarze
0