To było kiedyś czyste jezioro. Oprócz szczecinian rozkoszowały się nim węgorze, szczupaki, leszcze, okonie i liny. I to jeszcze w latach czterdziestych. Dziś nadal jest tutaj kąpielisko, ale aby zachować w jeziorze akceptowalną jakość wody trzeba było zamontować na środku akwenu prawdziwe, technologiczne monstrum zwane aeratorem.



Legendarne jezioro
Głębokie nie jest sporym jeziorem, jego wymiary nie mogą imponować, bo co to jest półtora kilometra długości, trzysta metrów szerokości czy pięć metrów głębokości? A jednak latem jest pełne spragnionych słońca i wody szczecinian. Posiada również własną legendę, która głosi, że wiele lat temu w miejscu jeziora istniało prężne miasto. Nie było bez winy, ponieważ kipiało w nim od grzechu i występku popełnianych przez jego pysznych mieszkańców. Miasto spotkała w końcu za to zasłużona kara i zostało pochłonięte przez wodę. Od tego czasu, co roku, w noc świętojańską, z głębin wynurzają się dzwony kościelne, by po godzinie ponownie pogrążyć się w jeziorze.

Głębokie przedmiotem wielowiekowego sporu

To oczywiście tylko legenda. Tak naprawdę jezioro jest polodowcowe, a nie "pomiastowe". Owszem w okolicach akwenu, od średniowiecza istniała tutaj wieś. Jest wzmiankowana na rok 1266. Niecałe trzy wieki później osada już nie istniała, być może dlatego, że była przez kilka wieków przedmiotem sporu pomiędzy Fundacją Mariacką a rodziną von Ramin. Swój renesans zainteresowania Głębokie przeżywa w XIX i XX wieku, kiedy to staje się miejscem rekreacji wielu szczecinian. Powstaje tam, w 1896 roku, duża restauracja Glambecksee. Lokal mieścił się w piętrowym budynku o konstrukcji ryglowej, poniżej którego zaprojektowano środkowe tarasy, z których rozciągał się widok na jezioro. Cały obiekt otoczono werandami. Restauracja nie przetrwała do naszych czasów.

Wyprzedali wszystko łącznie z plażą
W latach dwudziestych miasto Szczecin wykupiło od rodziny von Ramin plażę, aby zorganizować tam kąpielisko dla mieszkańców. Wybudowano wtedy między innymi pomosty, skocznię i baseny dla dzieci. Kąpielisko w tej formie przetrwało aż do lat siedemdziesiątych. Wróćmy jednak do czasów międzywojnia. Stary pomorski ród von Raminów nie poprzestaje na sprzedaży plaży i w latach trzydziestych wyprzedaje resztę terenów dawnej wsi Glambeck, aby powstało modernistyczne osiedle, które zresztą nie miało szans, jak się szybko okazało, zostać skończone. Powstają tylko dwa pierwsze etapy tego przedsięwzięcia urbanistycznego. W ich ramach wytyczono dzisiejsze ulice Pogodną i Jaworową. Niezrealizowane etapy: trzeci i czwarty miały dać wzorcowemu osiedlu linię tramwajową wzdłuż obecnej ulicy Zegadłowicza, nowoczesną szkołę, boisko, cmentarz i kaplicę.

Co kryje dno jeziora Głębokie?
Plany Barnimowi von Raminowi pokrzyżowała II wojna światowa. Niemieckie władze wprowadziły reglamentację materiałów budowlanych. Naziści mieli inne cele jak na przykład powstanie w koszarach przy al. Wojska Polskiego, nie tak daleko od jeziora Głębokiego, obozu pracy dla cudzoziemców Lager Cambrai – Kaserne. II wojna światowa to również alianckie naloty. Bomby spadały także na Głębokie i to w zatrważających ilościach. Miało zostać zrzuconych aż pół tysiąca bomb zapalających. Wiele różnych przedmiotów pływało w jeziorze też po wojnie. Jeden ze świadków wspomina, że z Głębokiego wyłowiono m.in. kilkadziesiąt krzeseł żelaznych, kilkanaście stołów, szaf i koszy na śmieci.

Jezioro Głębokie w 1946 roku
W 1946 roku ponownie uruchomiono kąpielisko nad Głębokim tym razem pod polską kontrolą. Jego kierownikiem został Karol Kubień, który pozostawił po sobie ciekawy pamiętnik. O jeziorze pisał tak: kiedy pierwszy raz przyszedłem na kąpielisko Głębokie i przyjrzałem się temu obiektowi, to mrowie mi przeszło przez plecy na widok zniszczenia. Z drugiej strony w oczach zaświtała mi radość na widok tak pięknego obiektu. Z jego wspomnień wynika, że zabrał się od razu do pracy. Kosztem 200 złotych naprawiliśmy na tym kąpielisku zdewastowane pomosty, tarasy i szatnie. Z końcem maja [1946 roku] zostało ono otwarte. Miesiąc później na akwenie odbyły się pierwsze zawody pływackie. Rywalizowali między sobą zawodnicy ze Szczecina i Poznania. Kubień pisał: pogoda była wtedy wspaniała, toteż publiczności przyszło na te zawody kilka tysięcy. Nie przypuszczałem, że już tyle naszego narodu mieszka w Szczecinie. Wymienieni świetnie dopingowali naszą brać pływacką. Mimo niesamowitego dopingu Szczecin nie zdołał wygrać z Poznaniem.

Głębokie było pełne ryb

W tamtych czasach, w latach czterdziestych, w jeziorze Głębokim było jeszcze dużo ryb, wśród nich również węgorze. Wspomina o tym Karol Kubień w swoim pamiętniku. Jego ratownicy, w niepogodę, kiedy na kąpielisku nie było ludzi, łowili ryby sporządzonymi z leszczyny wędkami. Po jakimś czasie zaczyna szarpać, chłopak ciągnie i wyciągnął olbrzymiego węgorza. Ponieważ nigdy węgorza nie widział, przeraził się, że wyciągnął węża. Rzucił wędkę i przyleciał do pawilonu blady jak trup. Starszy kolega patrzy na niego zaniepokojony (…). A ten ledwo wydusił: gada chwyciłem. Kolega jego szybko się zorientował, co to było (…) pobiegł na miejsce zasiadki i zobaczyli jeszcze koniec kija. Ten starszy bez namysłu skoczył do wody i zdążył złapać kij i wyciągnął dosłownie 2,5 kg węgorza. Młodszy nie wierzył, że to ryba, aż dopiero (…), kiedy zaczęli konsumować, uwierzył, że to ryba i do tego taka smaczna.

Nadzór nad jeziorem w tamtym czasie sprawował niejaki pan Lewandowski, który zorganizował nad akwenem kilka łódek i wynajmował je chętnym. Pewnego dnia na jednej z nich wybrał się na środek jeziora. Miał tam wyłowić dziesięciokilowego szczupaka, ale ostatecznie monstrum zerwało mu się z wędki. Kubień ufał mu i uważał, że mówił prawdę, ale z drugiej strony wędkarze znani są z wyolbrzymiania swoich zdobyczy. W akwenie miało być też sporo leszczy. Jeden z wytrawnych, miejscowych wędkarzy miał wyławiać ich po pięć, sześć sztuk w ciągu pół godziny. Kubień wspomina też, że w Głębokim zdarzały się również okonie i liny.

Pierwsze utonięcia

Karol Kubień kierował kąpieliskiem Głębokie jeszcze przez cztery lata. Poza miłymi chwilami zdarzały mu się również tragiczne sytuacje. Autor wspomina: Na Głębokim harcerze dokazywali na pomoście i potrącili swego kapelmistrza, ten wpadł do wody i utonął w obecności kilkudziesięciu kolegów. Nie umiał pływać. Bliski tragedii był także sam pamiętnikarz. Schodząc z łódki na pomost ześlizgnął się do wody. A, że jego styl pływacki, jak to sam szczerze określił, był raczej rozpaczliwy, nie bez trudności wyszedł na brzeg. To wszystko działo się na oczach jego pracowników, których ta sytuacja po prostu rozbawiła.

Specjalnie dotleniają Głębokie

Kąpielisko znacznie rozbudowano dopiero w latach sześćdziesiątych. Kolejna dekada przyniosła kolejne zmiany. Po drugiej stronie ulicy Zegadłowicza zbudowano sztuczny zbiornik wodny zwany Stawem Wędkarskim, a obok niego utworzono wypożyczalnię stosownego sprzętu. Przez te wszystkie lata jakość wody w jeziorze Głębokim pogarszała się. Pewnym przełomem okazało się zamontowanie w 2008 roku w najgłębszej części jeziora aeratora pulweryzacyjnego, który, mówiąc w skrócie, dotlenia wodę. Aerator ma 8 metrów wysokości i waży aż 6 ton.