Dziennikarz, pisarz, prezes
Na ścianie budynku przy ulicy Staromłyńskiej 3, na wysokości parteru, znajduje się tablica z wygrawerowanym napisem „Tu mieszkał w latach 1960–1976/ Ireneusz Gwidon Kamiński/ wybitny szczeciński pisarz i dziennikarz/ Fundacja ZLP i UM w Szczecinie”. Kiedy tablica była fundowana, twórca ten faktycznie mógł być uznawany przez niektórych za wyjątkowego, ale obecnie ten epitet trzeba raczej potraktować inaczej.
Uhonorowany tablicą pisarz urodził się w Gnieźnie, a do naszego miasta przyjechał w 1954 roku („podążyłem szlakiem praojców” – pisał później, odnosząc się do idei słowiańskości naszego regionu). Tutaj pracował głównie jako dziennikarz „Głosu Szczecińskiego”, „Ziemi i Morza”, „Vinety” czy „Morza”. Był też kierownikiem literackim Operetki Szczecińskiej, bibliotekarzem, korespondentem wojennym w Wietnamie. Pełnił również funkcję prezesa szczecińskiego oddziału Związku Literatów Polskich, redaktora wielu almanachów i antologii pisarzy szczecińskich.
Literacki dłużnik Sienkiewicza
– Pisarska biografia Ireneusza Gwidona Kamińskiego wywołuje skrajne skojarzenia. Z jednej strony był autorem popularnych, docenianych w latach pięćdziesiątych przez czytelników z Pomorza Zachodniego powieści historycznych, jak Czerwony sokół (1957) oraz Mściciel przypływa z Rugii (1958), które narracjami inspirowanymi twórczością Kraszewskiego, Sienkiewicza i Trąmpczyńskiego podsycały ówczesne zapotrzebowanie na słowiańską mitologizację tak zwanych Ziem Odzyskanych. Niełatwo się dzisiaj te powieści czyta, wrażenia z lektury nie poprawia dydaktyzm, razi fabularna wtórność, choćby wobec wspomnianego Sienkiewicza, co zresztą wytykali autorowi krytycy – stwierdza Sławomir Iwasiów, doktor habilitowany nauk humanistycznych, literaturoznawca, krytyk literacki z Uniwersytetu Szczecińskiego.
– Z drugiej strony Kamiński nie zapisał się w powojennych dziejach lokalnego środowiska literackiego wybitną działalnością. W gruncie rzeczy był postrzegany jako przedstawiciel egzekutywy o koniunkturalnych poglądach, a zdecydowanie złą sławę przyniosło mu usuwanie ze Związku Literatów Polskich niewygodnych politycznie pisarzy w roku 1968. Tomasz Potkaj w książce Akwarium. Opowieść o Związku Literatów Polskich w PRL z 2022 roku napisał, że Kamiński zapracował sobie na opinię stalinisty. Helena Raszka i Joanna Kulmowa zrezygnowały z członkostwa w szczecińskim oddziale ZLP i przeniosły się do oddziału wrocławskiego, kiedy po raz trzeci Kamiński został prezesem w roku 1980. Trudno z tymi faktami dyskutować – uzupełnia Iwasiów.
Dom na skraju Puszczy Bukowej
W latach 70. Kamiński zamieszkał wraz z rodziną przy ulicy Koziej, na skraju Puszczy Bukowej, w domu, który tam zbudował. Anegdotyczne perypetie towarzyszące tej inwestycji opisał w utworze Rozbite lustro. Próba autobiografii zawartym w tomie Retrospekcja (1990). Ta konfesyjna opowieść przynosi też wiele poważniejszych refleksji na temat różnych etapów życia autora. Kamiński pisze o swym politycznym i ideologicznym zaangażowaniu (do PZPR wstąpił w 1957 roku), starając się wyjaśnić motywy swoich działań i wskazać, że wielokrotnie nie zgadzał się z linią partii i na forum publicznym wysuwał konkretne zarzuty. „Owszem wysłuchiwano mnie uważnie, ale efekt moich filipik był mierny; czasem nawet ściągały mi na głowę przykre perturbacje. Ale sumienie mam czyste – nie milczałem gdy trzeba było bić na alarm”, czytamy w Rozbitym lustrze...
Jest krytyczny wobec samego siebie. „Charakter mam trudny, choleryczny jakby i swoje zdanie forsuję na siłę gdy jestem przekonany o słuszności sprawy. Zalet mało: trochę smykałki organizacyjnej, sympatia dla debiutów i całkowity brak zawodowej zawiści. Sądzę, że ta ostatnia cecha, dość rzadka niestety w środowiskach twórczych, decydowała (…), głosowali za”. Tak skomentował to, że wielokrotnie wybierano go na prezesa szczecińskiego ZLP. W innym miejscu odniósł się także do przypisywanych mu antysemickich wypowiedzi i zachowań, przywołując argumenty świadczące o tym, że jego postawa była bardziej złożona, przypominając też, że pomagał szczecińskiemu twórcy Eliaszowi Rajzmanowi.
Dramatyczne przeżycia powojenne
– Gdybym miał mimo wszystko podjąć próbę połowicznego ocalenia jakiegoś fragmentu twórczości Kamińskiego, to byłyby to teksty, z których możemy się dowiedzieć, jak na Pomorzu Zachodnim w kolejnych dekadach po wojnie wyglądało życie przybyszów z różnych części kraju. Najlepszym chyba przykładem jest powieść Białe wrony z 1963 roku, której głównymi bohaterami są bracia Jacek i Staszek. Jacek, starszy, to zaprawiony w morskich przygodach marynarz, a młodszy brat marzy o tym, żeby pójść w jego ślady. To jedna z wielu tego rodzaju narracji przesiedleńczo-tożsamościowych z tamtego okresu, niemalże reporterska, zbierająca dramatyczne przeżycia i często niespełnione nadzieje związane z migracjami po 1945 roku. Znaleźć można w tej opowieści jakąś „prawdę czasu”, ale czy jest ona lepsza niż inne utwory szczecińskich autorek i autorów, takich jak Nina Rydzewska, Jan Papuga, Franciszek Gil, Katarzyna Suchodolska czy Ryszard Liskowacki? – zastanawia się Iwasiów.
– Jego dziennikarstwo mi nie odpowiadało, bo było silnie czerwone. Kiedy jeszcze byłem nastolatkiem i chodziłem do szkoły w Myśliborzu, „Głos Szczeciński” drukował w odcinkach Czerwonego sokoła. Byłem zachwycony. Wtedy nie spodziewałem się, że po latach jego autor zostanie moim redakcyjnym kolegą i będę bywał u niego w domu na spotkaniach towarzyskich. Gdy rzuciłem okiem na tę powieść pół wieku później, zupełnie nie odnalazłem już w niej tego, co kiedyś – wspomina Piotr Zieliński, dziennikarz, reporter, autor takich książek jak Słodki smak soli czy Autostrada.
Zasługi dla środowiska, spadek popularności
W ostatnich latach postać Kamińskiego przypomniała Anna Godzińska, która zaprezentowała w Miejskiej Bibliotece Publicznej wykład o Kamińskim (w październiku 2017 roku), a po nim nastąpiła dyskusja o aktualnej recepcji jego dokonań. Jedną z tez tego spotkania było stwierdzenie, że zasługi pisarza dla tworzenia lokalnego środowiska literackiego są niezaprzeczalne, ale ideowa postawa i poczucie posłannictwa zaważyły negatywnie na twórczości i sprawiły, że jego popularność i znaczenie coraz bardziej szybowały w dół. Piąte wydanie Mściciela… ukazało się w Krajowej Agencji Wydawniczej w 1984 roku w sześćdziesięciotysięcznym nakładzie, a później, opublikowane już własnymi środkami, książki takie jak Kontredans (1988), Diabelska ballada (1992) czy Dziesiąta planeta (1995) zostały praktycznie niezauważone.
W zbiorze szkiców o pisarzach szczecińskich Przybysze i przestrzenie, wydanym w 2021 roku przez oficynę Forma, Artur Daniel Liskowacki dokonuje analizy biografii twórczej Kamińskiego, punktując ideowe zaangażowanie, ale doceniając także to, że niewątpliwie przyczynił się do popularyzowania pomorskiej historii i do tego, że stała się źródłem tożsamości nowych mieszkańców Szczecina i regionu. Przypomina także, że „jako dziennikarz »październikowego« tygodnika »Ziemia i morze« zapisał w nim piękną kartę – jego reportaże ze zrewoltowanego Budapesztu cechuje solidarnościowy ton i świadomość dziejowej chwili”.
Ireneusz Gwidon Kamiński zmarł 13 września 1996 roku i został pochowany w Kwaterze Zasłużonych na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.
Komentarze
7