Katarzyna Groniec zapowiada 2020 rok, rokiem przerwy artystycznej. Jeden z ostatnich koncertów zagra w Studiu Koncertowym S-1 Radia Szczecin, już 22 listopada o godzinie 19:00!
„Otóż kchani. (Kchani bez „o" zajumałam Maćkowi Stuhrowi, który w mistrzowski sposób „kchani" zajumał na potrzeby kabaretu Staszkowi Sojce wcielając się w Staszka Sojkę, czyli tak jakbym zajumała Staszkowi... Ciekawostka – wg słownika PWN słowo „zajumać" jest słowem przedwojennym) Po niemal trzydziestu latach (tak, tak kchani) zrobię sobie pierwszy w życiu reset, gdyż kchani go potrzebuję jak kania dżdżu gdyż inaczej, kchani, zwariuję. Zapraszam wszystkich na ostatnie jesienne koncerty z „Ach!" a potem znikam na dłuuugo. Więc tymi koncertami mówię wszystkim, kchani, do widzenia. I, kchani, bardzo Wam dziękuję."
Każdy ma swoją Ziemię Obiecaną. Coś za czym tęskni, czego mu brak, co chciałby, a nie może albo miał i utracił. Ziemia Utracona. Dobry tytuł na tomik poezji gdyby nie był parafrazą T.S.Eliota. „Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień" pisał poeta w „Ziemi Jałowej". To prawda. Niezłe też bywają te poprzedzające kwiecień... ale co z tego? W końcu i tak nadchodzi wiosna.
„Ach!", bo taki jest tytuł nowego albumu, opowie o ziemi jałowej, ziemi utraconej i wreszcie ziemi obiecanej, do której docieramy, rozmieniamy ją na drobne i znów tracimy. I od początku, bo wszystko jest cyklem co jakiś czas kończacym się dobrze! W końcu wracamy do życia, ale pod jednym warunkiem. Że wciąż mamy kogo kochać.
Czy jestem szczęśliwa? Tak. Właściwie mogłabym powiedzieć: jak nigdy dotąd. Spokojna, jasna, świadoma. Dlaczego więc moje piosenki są smutne? Nie wiem. Najłatwiej byłoby powiedzieć (często to mówię na odczepnego) - bo lubię smutek. I nie mówić nic więcej. Ale to jest coś więcej. Coś, co wypływa gdzieś z głębi, z trzewi, kiedy zdarza mi się układać melodie i dopasowywać do niej słowa. Jak gdybym zapadała się w jakiś inny świat pełny echa i błękitu, który swoim pięknem onieśmiela tę drugą, starającą się twardo stąpać po ziemi, mnie. Z kolei ta druga ja, którą zawstydza miękkość tej pierwszej, potrafi ten melancholijno - lazurowy świat bezlitośnie wykpić. Wyciagam zatem samą siebie z błekitnego jeziora za włosy, jak baron Munhchausen wyciągnął siebie z bagien, a potem znów w to jezioro nurkuję. Czy zatem kłamię tak jak on? Bardzo możliwe...
WSTĘP JEDYNIE DLA OSÓB POWYŻEJ 10. ROKU ŻYCIA.
Komentarze
0