Są miejsca gdzie chowają się małe absurdy, wręcz absurdziki, dopóki nas bez pośrednie nie dotkną nie zwracamy na nie uwagi. Są jednak miejsca, które tętnią wręcz absurdami, wyrasta jedne za drugim niczym grzyby po deszczu. Takie miejsca, można nazwać jednym, wielkim, nieznośnym absurdem.

Kąpielisko nad jeziorem Głębokim jest cudownym miejscem, gdy w grę wchodzi wypoczynek. Możemy wylegiwać się na plaży, może sobie popływać, możemy zjeść pizze na dużym tarasie widokowym, możemy spróbować swoich sił odwiedzając park linowy. Wszystkie te atrakcję przyćmiewa jednak inwazja absurdów.

A więc:

 

Absurdzik numer jeden – Co z tą ślizgawka? – Dla jednych oczywiste jest to, iż po uiszczeniu opłaty za bilet, dzieci chciałabym z niej korzystać. Cóż, dzieci mogą nie wiedzieć, że nie działając ślizgawka komponuję się lepiej z polityką kąpieliska niż działająca. Po rozmowie z jednym z pracowników kąpieliska dowiedziałam się, że o wiele łatwiej jest nie uruchamiać ślizgawki. Dlaczego? Pobiera ona bardzo dużo prądu i trzeba zatrudnić osobę do obsługi. Cieszmy się, zatem iż kierownik pan Waldemar Miller tak dba o środowisko i nie zostawia jej na stand by. Rok temu ślizgawka czynna była, aż dwa razy! W tym roku Zarząd Usług Komunalnych zainwestował w walory estetyczne ślizgawki, malując nieużywanego kolosa. Chodzą słuchy, iż w tym roku ma działać, czy tak będzie? Sezon zaczyna się jutro. Drogie dzieci, zaznaczcie to w kalendarzykach.

Absurdzik numer dwa – Gdzie te zabawki? - W ubiegłym roku ZUK zakupił dmuchane zabawki, tak by dzieci na kąpielisku mogły z nich korzystać. Jednak po wystawieniu ich okazało się, ze nie ma, komu tego pilnować. W efekcie, czego, wycofano się z tego zacnego projektu, a zabawki schowano gdzieś głęboko. Szkoda tylko tych pieniędzy.

Absurdzik numer trzy - Piwo – Ilu z nas dorosłych nie lubi czasem ochłodzić się w gorący dzień zimnym piwem? Uchwała Rady Miasta nie pozwala nam jednak chłodzić się na plażach i kąpieliskach. Regulamin kąpieliska mówi, iż na kąpielisko nie można wnosić, spożywać ani nawet przebywać pod wpływem alkoholu. I cóż, z tego? Wystarczy przejść na druga stronę ulicy, gdzie znajduję się tyci, tyci sklepiko-kiosk, gdzie można nabyć piwko, schować za pazuchę, wejść na kąpielisko i spożyć. Mało tego, ów sklepik, według moich źródeł znajduję się, już na terenie lasów państwowych, jednak zezwolenie na użytkowanie tego lokalu właścicielka uzyskała dzięki szczególnym względom u męża. Mimo całej mojej determinacji nie udało mi się nawiązać z nią kontaktu.

Szczególnie interesującym przypadkiem absurdu jest libacja alkoholowa. W ubiegły piątek odbyła się na kąpielisku impreza dla lekarzy. Rozstawiono wówczas scenę, parasole i piwo z kija oczywiście. Jakiś komentarz? Uchwała Nr XXXV/875/09 z 13 grudnia 2004 mówi:

§ 6. 1. Sprzedaż, podawanie i spożywanie napojów zawierających więcej niż 4,5% alkoholu na otwartym powietrzu może odbywać się w miejscu organizacji:
a) imprez kulturalno - rozrywkowych i rekreacyjnych,
b) kiermaszów i jarmarków.
2. Zabrania się sprzedaży napojów alkoholowych w opakowaniach szklanych podczas imprez wymienionych w ust. 1

ZUK wyraził zgodę na sprzedaż piwa, mimo iż regulamin kąpieliska tego zabrania. Nawet wezwana policja była skonfundowana zaistniałą sytuacją i nie mogła jasno określić swego stanowiska.

Tak malownicze miejsce ma olbrzymi potencjał, potrzebny jest jednak ktoś, z panoramiczną myślą. Wydawać by się mogło, że ani ZUK, ani nawet kierownik kąpieliska nie zdają sobie sprawy jak wielką rolę może odegrać to miejsce w staraniach Szczecina o miano Europejskiej Stolicy Kultury 2016.