W tym roku mija 25 lat od wydania jednej z ważniejszych płyt Closterkellera. Album zatytułowany „Graphite” został więc wznowiony, a grupa ruszyła w trasę po Polsce, docierając także do Szczecina. 18 maja zespół zagrał cały materiał, „od deski do deski”, w Domu Kultury Słowianin!

Lokalne preludium

W roli grupy „rozgrzewającej” publiczność wystąpił lokalny zespół Witchen, którego styl można określić jako rock gotycki. Tworzy go siedmioro muzyków, a wokalistką jest Matylda Pietkiewicz, znana wielu osobom również z działalności filmowej. Jedną z jej produkcji można było zobaczyć w ubiegłym roku na Szczecin Film Festival. Witchen przedstawiło kilka swoich kompozycji, w tym singiel „Przeznaczenie”.

Melancholia i niepokój

Przerwa techniczna została wykorzystana na zmianę scenografii. Po bokach sceny pojawiły się banery z okładką albumu „Graphite”. Na płycie dominuje muzyka melancholijna i dość miękka, jedynie kilka fragmentów jest mocniejszych, jak np. utwory „Rozbijacz symboli”, „Miłość za pieniądze”. Podstawą takiej atmosfery są klawisze, których dźwięki przekazują smutek i niepokój (choćby w utworze „Fortepian”). Podczas koncertu grał na nich Michał Rollinger. W dwóch utworach po ten instrument sięgnęła również wokalistka Anja Orthodox. Klawiatura Nord Lead zabrzmiała w utworach „Perła” i „Inny Obszar”, a publiczność dowiedziała się, że właśnie ten egzemplarz został zakupiony przez szefa firmy Metal Mind Production, Tomasza Dziubińskiego specjalnie na sesję płyty „Graphite’.

Anja, jak zwykle, sporo mówiła między utworami, a także zaśpiewała wers „To nie ja byłam Ewą” z piosenki Edyty Górniak, w ten żartobliwy sposób anonsując kompozycję „Ewa i Adam”. O utworze „Sztuka ambicji” powiedziała, że to jeden z jej najlepszych tekstów, zdradziła również tajemnicę specyficznego brzmienia wokalu na całej płycie. Podczas sesji nagraniowej miała po prostu przewlekły katar i żadne środki zaradcze nie pomagały, a terminu prac nie można było przesunąć…

Akustyczne urozmaicenie

Tego wieczoru na szczęście nic nie przeszkodziło w dobrej emisji dźwięku. Zespół wykonał też dwa utwory w wersji akustycznej („Zaklęta w marmur” i „Czas komety”). Wtedy Adam Najman porzucił swoje miejsce za perkusją i zasiadł na brzegu sceny z grzechotką. Było to dobre urozmaicenie pierwszej części całego programu. Grafitową opowieść zwieńczył monumentalny utwór tytułowy, uznawany przez Anję za jeden z najbardziej „dołujących” w dyskografii Closterkellera. Jaro na gitarze i Krzysztof Najman na basie wykonali świetną robotę, prezentując to dzieło…

Królewna ulubiona

Jednak nie był to koniec wydarzenia. Anja zapowiedziała jeszcze jeden jubileusz. 15 lat temu zespół wydał album „Aurum” i podczas tej trasy muzycy postanowili to wydawnictwo również przypomnieć. Przed tą częścią występu wokalistka zmieniła kostium i włożyła na głowę tiarę w kolorze złota. Co ciekawe z „Aurum” wybrane zostały utwory najrzadziej grane na żywo. Tak więc usłyszeliśmy takie kompozycje jak „I skończona bajka”, inspirowana filmem „Między piekłem a niebem”, „Ogród półcieni” oraz bardzo nastrojowy numer „Królewna z czekolady” (jak stwierdziła Anja, „ostatnio jej ulubiony do śpiewania”).

Wokalistka zapowiedziała, że jesienią tego roku Closterkeller ruszy w trasę, na której będzie testował zupełnie nowe utwory, ale też pozwoliła sobie na bardzo prywatne wyznania. Mówiła o wychodzeniu z depresji oraz tym, że nie zamierza już więcej wychodzić za mąż… Publiczność pod sceną odpowiadała na to przyjaznym, „empatyzującym” szmerem. Na zakończenie zabrzmiał utwór „Złoty” z płyty „Aurum”, którego nie mogło zabraknąć w programie tego długiego wspomnieniowego wieczoru.