„On chyba zwariował!”, „To chyba niemożliwe!?”, „Jak oni to robią?”. M.in. takie komentarze można było usłyszeć ze strony widzów pokazów i inscenizacji w trakcie tego festiwalu. W czterodniowym ciągu wydarzeń zorganizowanym pod hasłem „Inna Bajka” artyści kilku krajów Europy czarowali swoimi pomysłami, wzbudzali podziw i niedowierzanie. Festiwal trwał od 29 sierpnia do 1 września i wzbudził duże zainteresowanie mieszkańców Szczecina i przyjezdnych.
Zabawa dla wszystkich
To międzynarodowe święto sztuki cyrkowej, komicznej i teatralnej było skierowane przede wszystkim do młodego widza, ale rodzice i opiekunowie również dobrze się bawili. Wiele z tych przedstawień zawierało wątki bardziej „dorosłe”, uniwersalne…
Takim przykładem był spektakl „Life is short stories”. Jego autor, Matthias Romir, pokazał w Teatrze Kana dużo klownady i zabawnych gagów, do których dorzucił trochę melancholii, a nawet… romans. Niemiecki artysta pokazał swoje znakomite umiejętności żonglowania kręglami, szybkiego zmieniania fizjonomii, a nawet tworzenia postaci przy użyciu własnego… kolana. Jego 80-minutowa opowieść o życiowych porażkach i małych sukcesach, wspomagana była projekcjami wideo, a Matthias nauczył się też wielu zwrotów po polsku, dzięki czemu jego kontakt z widzami był niemal idealny.
Rachunek grozy za naprawę
Ostatniego dnia festiwalu bardzo wielu szczecinian obejrzało na placu Lotników spektakl uliczny pt. „Mechanicy”, stworzony przez trzech akrobatów-kaskaderów z grupy Ale Circus Dance Company. To był prawdopodobnie najbardziej widowiskowy spektakl w całym programie. Pojawiły się w nim np. dynamiczne akrobacje na linie, samochód jadący bez kierowcy, taniec wokół niego w rytmie mocnej muzyki z głośników… Artyści włączali do zabawy widzów, biegali pomiędzy nimi, krzyczeli, przepychali się… Było zatem dużo ruchu, hałasu i nieoczekiwanych wypadków, a w epilogu… rachunek grozy za naprawę auta!
Było też baśniowo i delikatnie
W programie „Innej Bajki” znalazły się również znacznie spokojniejsze, kameralne wydarzenia. W jurcie zbudowanej na Łące Kany dwoje artystów – Emilia Raiter (grająca na harfie) i Łukasz Szypkowski – zaprezentowało „Zagubioną drogę”, czyli liryczną opowieść baśniową, której można było wysłuchać, siedząc na poduszkach. Na finał w sali Teatru Kana trio Sutari zaprezentowało „Kołysanki dla świata”, wykonując m.in. takie utwory jak „Kobierzec” czy „Włosy”. Były zatem momenty delikatnie i czułe, ale też bardziej taneczne, jak choćby wówczas, gdy Basia, Kasia i Zosia wykonały energetycznego kujawiaka…
Za rok znowu?
Podczas weekendu na Łące Kany odbywały się też zajęcia w formie warsztatów w ramach Sąsiedzkiego Miasteczka Pogranicza. Działały stoiska, namioty i plac zabaw. Było wiele aktywności dla tych, którzy lubią rękodzieło, garncarstwo czy zajęcia manualne. Przychodziły tu całe rodziny, korzystając z dobrej aury, a dzieci miały wiele możliwości do zabawy. Już pojawiły się pytania, czy festiwal zostanie zorganizowany również za rok? Na pewno szczecinianie bardzo dobrze go przyjęli i chcą kontynuacji.
Komentarze
2