Przed wami niecodzienny reportaż z Wielgowa, czyli słów kilka o napadzie na agencję PKO oraz rzecz o tym, jak jeden mieszkańców z tej mało znanej dzielnicy Szczecina zwany Gackiem postanowił ośmieszyć zakaz palenia na przystankach.

Tajemniczy helikopter

20. sierpnia 2009 roku - dzień jak co dzień. Słoneczna aura, szumiący wiaterek… Jednym słowem nuda i monotonia. Tuż po godzinie 13 zostałem wyrwany z letargu i senności intensywnym hałasem krążącego w okolicy helikoptera. Z początku myślałem, że jest to jedna ze sporadycznych akcji ratunkowych, przeprowadzanych przez tutejszy szpital w Zdunowie. Jednakże po kilkunastu minutach uporczywe krążenie helikoptera nad moim domem zaniepokoiło mnie skutecznie, wzbudzając we mnie jednocześnie narastające zaciekawienie.

Ani to bank, ani to łup

Moje wątpliwości wnet zostały rozwiane dzięki telefonicznej informacji od znajomego, który przekazał mi sensacyjną wiadomość: agencja PKO w Wielgowie została okradziona! Wnet wyruszyłem na miejsce zdarzenia, szukając także wzrokiem krążącego w okolicy helikoptera.
Dotarłem na ul. Bałtycką i moim oczom ukazał się radiowóz policyjny, który stał na miejscu zdarzenia w asyście pojazdu jednej z lokalnych firm ochroniarskich. Przed wejściem do agencji kłębiła się grupka ludzi, prawdopodobnie właścicieli wraz z kasjerką, która jak się dowiedziałem z nielicznych źródeł, została sterroryzowana pistoletem przez nieznanego sprawcę. Pomimo faktu, iż napad odbył się w biały dzień, niewiele wówczas osób znajdowało się w tym rejonie. Nikt prawie nie wiedział, co tak naprawdę się tutaj wydarzyło. Przechodzący obok ludzie wymieniali się tylko zdawkowymi informacjami w stylu: Tak, był napad…. Dowiedziałem się jedynie, że tuż po zdarzeniu policjarozpoczęła blokadę dróg i zatrzymywano m.in. autobusy w celu sprawdzenia wszystkich podróżnych. Nad Wielgowemprzez kilkadziesiąt minut krążył także policyjny helikopter, szukając nadaremnie sprawcy (bądź sprawców) zuchwałego napadu.
Po godzinie od zdarzenia przybył na miejsce policyjny technik, który precyzyjnie zbierał odciski palców z drzwi wejściowych.

Obywatel przeciwko zakazowi

Obserwując poczynania technika przy drzwiach wejściowych do agencji PKO, stałem się przypadkowo świadkiem niecodziennej sytuacji, w której jeden z mieszkańców osiedla postanowił zademonstrować swoją ogólną niechęć do nowego przepisu radnych, ograniczającego możliwość palenia papierosów w miejscach publicznych.
Gacek, bo o nim mowa, na początku dosyć wylewnie opowiadał nam o tym, że dnia dzisiejszego usłyszał w radiu, iż nie można palić papierosów na przystankach komunikacji miejskiej w obrębie 15 metrów od słupka. Chcąc ośmieszyć ten pomysł zdecydował się na wykonanie osobistej i wyjątkowej miarki, składającej się z 15-metrowego sznurka, zawierającego 2 tabliczki wskazujące, gdzie można palić.

Miejsce do palenia

Dzięki namowie moich kolegów postanowił zaprezentować swoje dzieło i wkrótce staliśmy się świadkiem niezwykle wyjątkowego wydarzenia. Gacek zaczął wnet rozwijać miarkę, którą był zwykły sznurek z przytwierdzoną do niego tabliczką z napisem „15 m wolno palić” i strzałką wskazującą kierunek zezwolenia. Całość zakończona była inną tabliczką, pamiętającą zapewne jeszcze czasy PRL, na której można było odczytać informację, iż jest to Miejsce do palenia.
Interesujący jest także fakt, że krążący po drugiej stronie policjant nazwał tą całą sytuację komiczną, a nawet spytał, czy Gacek chodzi do kościoła

Całe wydarzenie zostało ponadto zarejestrowane przeze mnie na kamerze i tak powstał film, do których obejrzenia serdecznie zapraszam. Natomiast kwestię oceny opisanych przeze mnie dwóch wydarzeń pozostawiam wam, drogim czytelnikom.

Artykuł ukazał się na stronie: www.riversedge.pl