Pamiętacie swoje podwórko? Pewnie było ono albo nieduże, skrywane gdzieś za bramą między starymi kamienicami, albo znajdowało się pośród bloków z wielkiej płyty. Nie da się ukryć, że te pierwsze (nawet ze względu na swój wiek) są bardziej „klimatyczne” i tajemnicze. Chciałbym dzisiaj przedstawić właśnie jedno z nich.

Szczerze mówiąc zawitałem tam przypadkowo. Obawiam się, że sam nigdy bym nie trafił. Podwórko owo znajduje się naprzeciw klubu „Słowianin” i gdy je odkrywałem biegła do niego tajemnicza ścieżka. Prowadziła długim, wysokim na metr tunelem przez kamienicę. Teraz niestety zastawiono go drzwiami i na podwórko można dojść jedynie przez bramę z domofonem.

Tunel jest jednak nie mniej interesujący od naszego miejsca docelowego. Ciekawi jego półkolisty strop, specyficzny, piwniczny zapach i tajemnica skrywana na jego końcu. Wchodząc do niego można poczuć się wręcz jak w filmie „Być jak John Malkovic”, w którym dziura w ścianie prowadziła do odmiennych stanów świadomości. Na końcu naszego tunelu widać szare światło. Rozbudzona, naturalna ludzka ciekawość karze iść naprzód. Po przejściu jeszcze paru metrów naszym oczom ukazuje się miejsce wyjęte z pędzącego życia miasta - podwórko, które ściśle otoczone jest wysokimi kamienicami. Budynki przytłaczają pozostawiając niewielki prześwit ku niebu i sprawiają wrażenie jakby przyglądały się z zaciekawieniem człowiekowi stojącemu pośród nich. Okna kamienic patrzą sobie z zaciekawieniem głęboko w oczy. Trzepot skrzydeł gołębi przelatujących między dachami odbija się głuchym echem od ścian, a szare, obdarte i zaciekłe tynki nadają temu miejscu charakterystyczny niepokój.

Drewniane drzwi prowadzące na klatkę schodową przyciągają wzrok. Gdy wchodzimy do środka obraz jest tyleż przygnębiający co magiczny, czy też magicznie przygnębiający.

Ze starą, odpadającą od ścian farbą, z niechlujnie przeciągniętym gipsem, z balonikami pozostawionymi jeszcze po zeszłorocznej zabawie, kontrastuje przede wszystkim klimat tego wnętrza. Wyróżniają się stare drewniane schody, masywne drzwi i medaliony. Te ostatnie nadają pomieszczeniu charakter prywatnego zabytku, którego każdy może dotknąć.

Wszystkie te elementy sprawiają, że miejsce to przyciąga, że chce się do niego wracać i odczuwać na nowo jego magię. Magię jeszcze silniejszą gdy słońce przebija promieniami okna klatki schodowej rysując na ścianach osobliwy półmrok, i przypominającą nam własne podwórko z dawnych lat.

Zobacz pozostałe odcinki cyklu "Gubiąc się"