Nie wiem czy sprawił to sukces ścieżki dźwiękowej do filmu „Rewers” czy też Włodek Pawlik znajdował się już znacznie wcześniej na celowniku agencji Koncerty.com, ale faktem jest że wreszcie (po 9 latach nieobecności w naszym mieście) lokalna publiczność mogła posmakować jak szczególnym wydarzeniem jest występ tego muzyka na żywo. Można było tego doświadczyć 24 lutego w szczecińskiej Filharmonii.
Włodek Pawlik to pianista, wielokrotnie uznawany w różnorakich rankingach muzykiem roku, już od ćwierćwiecza nagrywa płyty (m.in. uznawane za dzieła wybitne - „Turtles” czy „Stabat Mater”), jest cenionym kompozytorem muzyki filmowej, teatralnej i utworów muzyki poważnej, na Akademii Muzycznej w Warszawie uzyskał, tytuł doktora i jest wykładowcą w klasie improwizacji. W największym skrócie tak można bardzo ogólnie przedstawić tę postać. Do szczecina przyjechał z programem swej wydanej w 2008 roku płyty „Grand Piano” - wydawnictwa nawet w dorobku tak wszechstronnego twórcy dość niezwykłej, bo wypełnionej dwoma długimi sesjami, które obejmują w sumie 25 improwizowanych utworów nieoznaczonych tytułami. To niemalże 90 minut transowej, swobodnej i lirycznej, ale zarazem bardzo precyzyjnej podróży przez nastroje i duchowe stany. Taki też był wczorajszy koncert (zapowiedziany tradycyjnie przez Dariusza Startka oraz wyjątkowo także przez znaną pisarkę Monikę Szwaję)...
Skwitować ten występ takim tylko stwierdzeniem byłoby jednak rażącym uproszczeniem. Włodek Pawlik nie tylko bowiem improwizował tematy z albumu „Grand Piano”, ale wybrał także kilka innych kompozycji ze swego dorobku – m.in. z płyty „Four Seasons`, z której już na wstępie zagrał „Jesień” ze znanym motywem z „Rosemary`s Baby” Krzysztofa Komedy. W drugiej części występu cofnął się m.in. aż do początków swojej kariery by przypomnieć ragtimowy temat z debiutanckiej płyty „Quasi Total” Właśnie ta druga część całego koncertu, była bardziej frapująca i mocniej chyba zostanie zapamiętana przez tę część publiczności, która ceni sobie typowo jazzowe oblicze artysty. Wcześniej Pawlik odnosił się wielokrotnie do klasyki (choć zaznaczył, że nie zamierza parafrazować Chopina). Zdecydowanie była to propozycja dla wrażliwych, skupionych odbiorców, nie oczekujących tylko melodyjnych („wpadających w ucho”) impresji. Artysta nie musiał wprowadzać widzów w swój dźwiękowy świat za pomocą słów. Sporadycznie tylko wtrącał krótkie komentarze. Bardzo trafnie wypowiadał się używając tylko klawiszy fortepianu i może nawet cały występ obyłby się w milczeniu gdyby nie to, że część publiczności mogłaby odnieść wrażenie, że artysta jest osobą nieprzystępną i wyabstrahowaną ... Tymczasem widać było, że jest bardzo czuły na reakcje odbiorców i cieszą go objawy uznania dla swych dokonań prezentowanych na żywo. Takie jak (absolutnie zasłużone) owacje na stojąco, które nastąpiły w finale.
Komentarze
0