21 marca w Domu Kultury „Słowianin” odbył się konkurs zespołów rockowych „Generator Szans”. Warunkiem znalezienia się na scenie i podjęcia rywalizacji było nadesłanie dema. Pięć zespołów: Raventarty, Symbioth, pROCKtolog, Steel Hammer i No Future. Zostało wybranych spośród zgłoszeń. Losowanie kolejności ich występów odbyło się o godzinie 17, cała impreza zaś zaczęła się o godzinie 19.


Jako pierwszy wystąpił zespół Reventary grający rocka . Można powiedzieć że wszedł, zagrał, i zszedł ze sceny. To samo było z drugim zespołem Symbioth. Dopiero przy debiutującym tego wieczora zespole o nazwie pROCKtolog , publiczność ożywiła się. Miałam obawy czy w tej roli zespół da radę sprostać „starym wyjadaczom”, ale obawy były zbyteczne. Rzeczywiście na tle pozostałych dwóch zespołów wypadł o niebo lepiej. Dobrym pomysłem było to, aby jako pierwszy utwór zagrać piosenkę pół żartem pół serio, pt „Na kłopoty-Proktolog”. Jest to dobry trik marketingowy , ponieważ proste skojarzenia bez zbędnej patetyczności łatwo się kojarzą. Tym bardziej że refren rzeczywiście wpada w ucho. Wokalista pokazał się także z dobrej strony, nie widać było oznak stresu wywołanego debiutem. Posiada charyzmę, mocny charakterystyczny wokal i dobrą dykcję. Jak się później okazało, kiedy wszystkie zespoły już się zaprezentowały, miał także najlepszy kontakt z publicznością. Steel Hammer również mogli przypaść do gustu wielu widzom, zwłaszcza tym preferującym metalowe brzmienia.

Jako ostatni wystąpił punk - rockowy zespół „No Future”. Jak się okazało później zwycięzca. Szczerze mówiąc nie zrozumiałam sukcesu tego zespołu. Dwaj wokaliści z głosem raczej nie wyróżniającym się ani specjalnie ciekawą barwą ani tekstami których i tak nikt na koncercie nie rozumie. Może to za sprawą tego że za szybko śpiewają. Przy tym zespole widowni było najmniej - nie wiem czy ze względu na brak zainteresowania czy ze względu na to , że występowali jako ostatni. Gościem specjalnym imprezy była grupa Brewery Szein, którzy są zdobywcami nagrody jednego z Generatorów.

Należy też wspomnieć o organizacji konkursu, a raczej jej braku. Od początku imprezy każdy zespół chciał dowiedzieć się kto będzie w jury. Taka wiedza im się po prostu należała. Nie było loży dla jury, nikt nawet nie wiedział kto by w niej zasiadł. Według zasad savoir-vivre`u organizacji takich imprez należy przedstawić zespołom jak i publiczności skład jury. Jak się później okazało w jej skład wchodziła pani organizator, a także z tego co się dowiedziałam - pan akustyk. Nie wiem czy ktoś jeszcze ale to był prawdopodobnie główny skład. Wyniki zostały odczytane nie ze sceny, lecz w miejscu obok akustyka, co także było rzeczą co najmniej niezrozumiałą. Od podawania tak ważnych informacji, w zasadzie kluczowych, jak ogłoszenie wyników, służy scena, a nie miejsce wśród widowni.