- To jest jak botoks. Botoks dla Filipinek! Wszystko dzięki Marcinowi, któremu dziękuję z całego serca. – śmiała się Niki Ikonomu, jedna z Filipinek. To właśnie Marcin Szczygielski za sprawą książki „Filipinki, TO MY!” odmłodził legendarny girlsband o blisko 40 lat.
- Myślę, że Filipinki są symbolem Szczecina – tymi słowami Marcin Szczygielski rozpoczął spotkanie w Kinie Helios, za co zebrał oklaski od publiczności.
Właśnie wczoraj (14.11.2013), po 50 latach od momentu, kiedy cały świat usłyszał o Filipinkach (w 1963r. Odbył się pierwszy koncert poza granicami kraju), w szczecińskim Kinie Helios, odbyła się premiera poświęconej temu zespołowi monografii. Na to wyjątkowe spotkanie przybył nie tylko sam autor publikacji – Marcin Szczygielski, ale przede wszystkim członkinie pierwszego w Polsce girlsbandu. Była Zofia Bogdanowicz, Iwona Racz, Anna Sadowa – Stroińska, Niki Ikonomu, która mieszka od prawie 40 lat w Brukseli oraz Halina Sztejner. Z pierwotnego składu brakowało tylko Elżbiety Klausz. I niestety, ale nie mogły już się pojawić Krystyna Sadowska i Krystyna Pawlaczyk. Wydarzenie poprowadził Tomasz Raczek.
Poznać Filipinki
- Wychowywałem się w cieniu Filipinek, zawsze miałem świadomość , że zespół był. Natomiast to, co wiedziałem na jego temat to były głównie anegdoty. – mówił Szczygielski – Filipinki wszystkie mają jedną wspólną cechę, która jest okropna, one są strasznie skromne. Kiedy zespół funkcjonował było to odbierane za ogromną zaletę. Przytaczano wtedy, że Filipinki taką wielką karierę zrobiły, a takie skromne są nadal. – zaznaczał autor monografii – Natomiast ja uważam, że to jest wada, dlatego że jeśli samemu się głośno nie mówi o własnych osiągnięciach, to nikt inny nie będzie chciał tego robić. – dodał.
W związku z tym, by dowiedzieć się więcej o Filipinkach i swojej mamie, która była jedną z nich, postanowił przygotować publikację na ten temat. Przed zebraniem materiałów syn Iwony Racz, jak sam zaznaczał, wiedział tylko tyle, że Filipinki śpiewały „Walentynę Twist” i „Batumi”, były bardzo popularne i są symbolem lat 60. tamtej epoki. – Nie znałem podstawowych, a niezwykle istotnych informacji na temat zespołu, na przykład tego, że sprzedały 2 miliony płyt. Żadna z Filipinek nigdy nie uznała za stosowne, żeby o tym mówić. Żadna Filipinek nigdy nie uznała za stosowne, żeby mówić o tym, że dostawały nagrody w Opolu i że wygrywały plebiscyty Polskiego Radia. – wyliczał Szczygielski
Wszystko w torbie Zosi
Podstawą do powstania książki stało się również duże „Filipinkowe” archiwum Zofii Bogdanowicz. - Wszystko zaczęło się od torby Zosi. – przekonywał w rozmowie z Filipinkami Tomasz Raczek.
Od torby, do której początkowo mama Zofii Bogdanowicz, później i ona sama, zbierały wszelkie pamiątki. Znalazły się tam wycinki z gazet, plakaty, album ze zdjęciami, programy koncertów, bilety.
– Ale w torbie były też kawałki materiałów, kawałki sukienek –zaznaczał Raczek – Eee, sukienki to były w regale, normalnie, na półeczkach i przy okazji się przydały – śmiała się Zofia
- Tam były bardzo różne rzeczy, także z ubioru, dzięki czemu Marcin mógł potem odrestaurować stroje Filipinek. Przechowały się bowiem zapisy, zdjęcia, wszystko czarno-białe, ale w książce zobaczą Państwo nie raz kolorowe zdjęcia i rysunki, tak jak to wyglądało naprawdę. Zostało to odtworzone na podstawie skanowanych do komputera fragmentów kreacji Filipinek, przechowanych w torbie Zosi. – wyjaśniał prowadzący.
Historia legendy
Filipinki to legenda polskiej piosenki. Jedyny zespół w naszym kraju, który powstał w latach 50. XX wieku i przetrwał aż do lat 70. XX w. Grupa, założona przez Jana Janikowskiego, występowała przez 15 lat – pierwotnie w siedmioosobowym składzie, z czasem coraz mniejszym, zredukowanym wręcz do tercetu. Wydały 15 płyt i zaśpiewały 4 tys. koncertów na całym świecie m. in.: w NRD, ZSRR, Kanadzie, USA, Bułgarii, Szwecji. Sprzedały ponad milion winyli w naszym kraju i drugie tyle poza jego granicami, ustanawiając przy tym nigdy niepobity w Polsce rekord sprzedaży jednego tytułu płyty (353 tys. egzemplarzy).
Ci, którzy przybyli na spotkanie w Kinie Helios, mogli poznać nie tylko te fakty, ale i wiele innych z czasów popularności Filipinek. Premierze książki towarzyszyła, oprócz rozmów z członkiniami zespołu, prezentacja filmu złożonego z unikatowych zdjęć oraz archiwalnych nagrań, które zachowały się w Polskim Radiu czy TVP. Obraz ten został również przygotowany przez Szczygielskiego, równolegle jak powstawała sama monografia.
W filmie można było usłyszeć o pomaturalnych planach Filipinek, o tym jak godziły naukę i śpiewanie, jak opowiadały o lawinie listów od fanów. Pokazane były zdjęcia z ich podróży „Batorym” do Stanów, fotografie z Nowego Yorku i Moskwy. Nagrania i zdjęcia poprzeplatano fragmentami dawnych teledysków.
Po projekcji na twarzach widzów, zwłaszcza tych pamiętających girlsband z czasów swojej młodości, były widoczne ślady wzruszenia. Niektórzy po cichu nucili znane utwory.
A same Filipinki? Oczywiście wspominały minione czasy, jak to były młode, piękne i miały wielu adoratorów, którzy nie potrafili się zdecydować, którą Filipinkę zdobyć. – Nadal nie wierzę, że coś takiego się zdarzyło. Trafiło się nam to jak ślepej kurze ziarno – mówiła Zofia Bogdanowicz, co wywołało śmiech publiczności.
Opowiadały, o tym że był to dla nich wspaniały czas, wspaniała młodość z autentyczną radością płynącą ze śpiewania i spotykania się we wspólnym gronie. – Całymi latami możemy się nie widzieć, ale jak się spotkamy, to wiemy, że coś nas łączy. To tak jak w rodzinie. – podkreślała Iwona Recz.
Nie zapomniały też o swoich koleżankach, których nie ma już między nami. – Ta książka, którą Marcin zadedykował nam wszystkim, jest również naszą pamięcią o Krysi Sadowskiej i Krysi Pawlaczyk. Podczas tych długich rozmów i wspomnień, bardzo nam ich brakowało – te słowa Iwony zostały przerwane brawami.
- Janikowski miał po prostu świetne oko, dobierając dziewczyny! – podsumował spotkanie Raczek.
Wieczór zakończyła projekcja komedii muzycznej Zofii Dybowskiej-Aleksandrowicz i Zbigniewa Raplewskiego pt. "Marynarka to męska przygoda", w której Filipinki wystąpiły w 1966 r. razem z Anną German i Piotrem Szczepanikiem.
Książkę „Filipinki, TO MY!”, choć już bez autografów, można nabyć w księgarniach i salonach Empik.
Komentarze
0