Liczby: dynamiczny wzrost, którego trudno nie zauważyć
Według danych przytaczanych przez Fundację Edukacji Domowej i różne analizy medialne, liczba uczniów w edukacji domowej wyniosła:
- 2021: ok. 19,9 tys.
- 2022: ok. 31,7 tys.
- 2023: ok. 42,3 tys.
- 2024: ok. 53,9 tys.
- 2025: ok 62,9 tys.
Dlaczego rodzice decydują się na ten krok?
Zwykle nie ma jednego powodu. Najczęściej to nagromadzenie wielu trudności, które sprawiają, że szkoła w oczach rodziców przestaje wspierać dziecko, a zaczyna je obciążać. W pewnym momencie dochodzą do wniosku, że muszą szukać innej drogi. Edukacja domowa staje się wtedy nie ucieczką, lecz próbą ochrony dziecka.
Lekcje od rana do późnego popołudnia, konflikty w klasie, narastająca wrogość rówieśników, brak realnej współpracy ze strony nauczycieli. Rodzice obserwują, jak ich dziecko gaśnie, traci energię, pewność siebie, a czasem także zdrowie psychiczne i dochodzą do punktu, w którym muszą zareagować.
Neuroróżnorodność: autyzm, ADHD i potrzeba innego rytmu
Dzieci neuroróżnorodne coraz częściej trafiają do edukacji domowej nie dlatego, że „nie potrafią funkcjonować w szkole”, ale dlatego, że szkoła nie potrafi funkcjonować z nimi.
Hałas, tłok, nieprzewidywalność, zbyt szybkie tempo lekcji, brak realnych przerw, duży stres związany z mocno ograniczonym czasem na napisanie sprawdzianu – to dla wielu z nich środowisko skrajnie obciążające.
W tym samym czasie edukacja domowa umożliwia dostosowanie rytmu do możliwości dziecka: oferuje sesje nauki dopasowane do stanu skupienia dziecka, więcej przerw i zdecydowanie bardziej spokojną i przyjazną atmosferę.
Choroby przewlekłe i nowotworowe
To grupa uczniów, która zwyczajnie nie może uczestniczyć w tradycyjnych lekcjach. Leczenie onkologiczne, spadki odporności, hospitalizacje — wszystko to sprawia, że nauka musi podążać za zdrowiem dziecka, a nie odwrotnie.
Bullying, problemy społeczne, przeciążenie
Rodzice bardzo często mówią wprost: szkoła przestała być miejscem bezpiecznym. Bullying, wykluczenie, ciągłe napięcie, nieustanne porównania — to powody, które z zewnątrz mogą wyglądać jak „problemy wychowawcze”, ale od środka bywają powolnym wyniszczaniem dziecka.
Coraz częściej hejt przenosi się poza szkolne korytarze — na klasowe grupy na Facebooku czy Whatsappie, gdzie jedno dziecko staje się celem drwin całej grupy. W takim momencie wielu rodziców nie czeka na „cudowną poprawę”. Edukacja domowa bywa dla nich sposobem, by wyciągnąć dziecko z tego środowiska, zanim poniesie zbyt duże koszty.
Kryzys psychiczny: depresja, lęki, fobia szkolna
Po pandemii dramatycznie wzrosła liczba dzieci i nastolatków w kryzysie psychicznym.
Nie chodzi już tylko o „niechęć do szkoły”, ale o:
- ataki paniki przed lekcjami
- chroniczne zmęczenie
- depresję
- lęk przed grupą lub wypowiadaniem się przed grupą
- psychosomatyczne bóle brzucha czy głowy.
Edukacja domowa pozwala na stopniowe odbudowywanie stabilności psychicznej — we własnym tempie, bez presji dzwonków i kartkówek.
Często nie jest to rozwiązanie „na zawsze”, ale raczej forma wsparcia w czasie kryzysu. Sygnał dla dziecka, że jego trudności są realne i że razem szukamy sposobu, by z tego wyjść.
Sprzeciw wobec systemu edukacji
Są też rodzice, którzy postrzegają szkołę jako instytucję zatrzymaną w czasie: opartą na masowości, jednolitych testach i powtarzalnych schematach, które coraz słabiej odpowiadają na potrzeby współczesnych dzieci.
Dla nich edukacja domowa jest szansą na stworzenie czegoś bardziej nowoczesnego: indywidualnego, elastycznego, opartego na samodzielnym myśleniu, a nie odtwarzaniu. Mimo wszystko tacy rodzice należą do zdecydowanej mniejszości wśród rodziców decydujących się na edukację domową.
Edukacja domowa to nie „wolna amerykanka”
Warto podkreślić: uczniowie w edukacji domowej nie wypadają z systemu.
Zgodnie z oficjalnymi informacjami na rządowej stronie gov.pl:
- muszą realizować tę samą podstawę programową,
- raz w roku zdają egzaminy klasyfikacyjne z każdego przedmiotu,
- są przypisani do konkretnej szkoły, która prowadzi nad edukacją nadzór
- I to ta konkretna szkoła wystawia im świadectwo.
Tak więc nauka w domu nie zwalnia z nauki. Zwalnia jedynie z ogólnie przyjętych, systemowych ram.
Wsparcie: rodzic nie zostaje z tym sam
Wbrew stereotypowi, rodzic w edukacji domowej nie siedzi samotnie przy biurku z podręcznikiem z lat 90. Dzisiejszy rynek edukacyjny oferuje kursy online zgodne z podstawą programową, czy nawet całe lekcje wideo na dedykowanych platformach edukacyjnych.
Szkoły przyjazne edukacji domowej, udostępniają też rodzicom gotowe plany pracy i oferują specjalistyczne konsultacje. To sprawia, że edukacja domowa nie jest chaotycznym projektem jednego rodzica, a jest profesjonalnie wspieranym procesem.
Ostatecznie: to zawsze decyzja o dziecku, nie o ideologii
Wszystkie te statystyki, procedury i raporty sprowadzają się do jednej rzeczy: rodzice wybierają edukację domową nie dlatego, że chcą przewrócić system do góry nogami, ale dlatego, że chcą ochronić swoje dziecko.
Dla jednych to ucieczka przed bullyingiem. Dla innych — ratunek w chorobie. Dla kolejnych, sposób, by neuroróżnorodne dziecko mogło rozwinąć skrzydła zamiast codziennie walczyć o przetrwanie w grupie rówieśniczej.
To decyzja trudna, wymagająca, często podejmowana po wielu nieprzespanych nocach.
Komentarze