Bohaterka naszego reportażu spotyka się z nami na ulicy Kazimierskiej. To tam kilka lat temu kupiła mieszkanie po to, by zabezpieczyć sobie przyszłość. Lokal przez lata był bez problemów wynajmowany, ale sytuacja radykalnie zmieniła się kilka miesięcy temu, gdy pojawiła się nowa najemczyni. – Wszystko zapowiadało się dobrze, ale szybko przestała płacić. Zaległości sięgają kilku miesięcy, nie mamy żadnego kontaktu, a na dodatek mieszka tam z mężczyzną, który zachowywał się wobec mnie bardzo wulgarnie, kiedy przyszłam dopominać się o zaległości – mówi pani Joanna. – Jestem emerytką, jestem samotna, nie mogę utrzymywać dwóch mieszkań – mówi kobieta. Trudno jej opanować emocje.

Ma mieszkanie na Gumieńcach, ale popadła w zadłużenie przez dzikich lokatorów

Pani Joanna to emerytka. Oszczędności życia zainwestowała jakiś czas temu w mieszkanie na Gumieńcach. Miało jej zapewnić spokojne życie i dodatkowy dochód. Wszystko szło zgodnie z planem do momentu, gdy do jej lokalu nie wprowadziła się obecna najemczyni. Niepokojących sygnałów na początku nie było – zapłacona kaucja, uregulowany czynsz. Potem jednak zaczęły się problemy – z płatnościami, ale też z tym, że do mieszkania bez zgody właścicielki wprowadził się mężczyzna, którego tożsamość nie została jej zgłoszona.

Problemy narastały, a emerytka była coraz bardziej zdesperowana, bo nie stać jej na utrzymywanie dwóch mieszkań.

– Jestem zdesperowana i wściekła, bo to rodzaj bezsilności, który trudno opisać. Nie stać mnie na to, by opłacać czynsz, rachunki za prąd czy za wodę za tych ludzi, a od kwartału tak się dzieje – mówi pani Joanna w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl.

– Pani wyglądała schludnie, mówiła, że ma swoją firmę, i wszystko zapowiadało się naprawdę dobrze. Dostałam całą kaucję, nic nie zwiastowało, że będzie problem. Potem nie było wpłaty, dowiedziałam się, że jej córka miała wypadek i miała zapłacić za tydzień. Mijały kolejne tygodnie i nadal nic. Zaczęła mnie unikać, nie odpowiadała na SMS-y i na maile. Takie milczenie trwało wiele tygodni i to unikanie mnie bardzo zestresowało. Czuję się okradziona. Mam 1800 złotych emerytury i co mam zrobić? – mówi emerytka.

– Popadłam w zadłużenie, mimo że to zaledwie dwa pełne miesiące, to już jest kilka tysięcy złotych zaległości – mówi. – Drżę o kolejne miesiące, bo naprawdę jestem już zdesperowana. Skąd ja wezmę pieniądze? – dodaje.

Inna sprawa to wprowadzenie do mieszkania kolejnego lokatora bez zgody właścicielki. Kobieta nie ma jego żadnych danych i nie zna jego tożsamości. 

– Poszłam kiedyś do tego mieszkania, by poprosić o płatność. Jakiś przebywający tam mężczyzna rzucił do mnie stekiem wulgaryzmów. Wypowiedziałam wtedy umowę – dodaje kobieta.

Dzikich lokatorów w Szczecinie coraz więcej. Detektywka mówi o „recydywistach” i „kilku sprawach w miesiącu”

Sprawami dzikich lokatorów w mieście zajmuje się często detektyw Małgorzata Marczulewska. Jak mówi, sytuacja pani Joanny jest specyficzna, bo z jednej strony dzicy lokatorzy zalegają z płatnością relatywnie niedługi czas, ale z drugiej unikanie kontaktu zwiastuje długotrwałe problemy, a im później czeka się z reakcją, tym mocniej nakręca się spirala zadłużenia.

– Pani Joanna zareagowała szybko, bo nie może sobie pozwolić na finansowanie dzikich lokatorów. To jest bardzo częsty problem w tych tematach, że utrzymanie mieszkania, które jest zajmowane przez dzikich lokatorów, spada na właściciela, a ten nie zawsze ma środki, by pokrywać bieżące koszty. Pani Joanna jest właścicielką swojej nieruchomości, a co byłoby, gdyby miała to mieszkanie na kredyt? – mówi detektyw Małgorzata Marczulewska.

Kontakt z dzikimi lokatorami jest trudny. Nie odpowiadają na wiadomości, nie otwierają drzwi. 

– Napisałam do tej pani wiadomość z prośbą o kontakt i wytłumaczenie sytuacji. Raz odezwał się jej partner i okazał się naprawdę wysoką ligą „dzikich lokatorów”. Zapowiedział, że się nie wyprowadzi i na wszystko miał swoje argumenty. Przypomnę, że ten pan został wprowadzony do lokalu bez zgody właścicielki. Myślę, że to nie jest pierwsze mieszkanie, które okupuje. Mam nadzieję, że uda nam się szybko doprowadzić do wyprowadzki – mówi dalej detektyw Marczulewska.

Dzikich lokatorów w Szczecinie jest coraz więcej, a detektyw Marczulewska mówi o „kilku sprawach w miesiącu”. Co więcej, niektóre z nich się dublują. To znaczy, że jeden dziki lokator przemieszcza się po kolejnych nieruchomościach, ale w żadnej na dłuższą metę nie zamierza regulować swoich zobowiązań.

W tej sprawie detektyw Marczulewska i kancelaria Wódkiewicz Sosnowski Jarosiewicz przygotowali petycję i projekt ustawy. Zebrano kilka tysięcy podpisów pod propozycją zmiany prawa, by dzicy lokatorzy byli mniej chronieni. Politycy póki co jednak nie podejmują tego zagadnienia.