Wszyscy oni mogli posłuchać ponad 70 minutowej dawki etno-jazz`u w którym eksperymentalne „ujawnienia” elektroniczne Makaruka tworzyły podstawę dżwiękową na której Kinior budował własne saxofonowe lub perkusyjne improwizacje. Bezsprzecznie był to interesujący występ. Za sprawą surrealistycznych tekstów Jacka Bielańskiego skandowanych lub rapowanych przez Kiniora (np. „zabawnego „Napoleona z sali 5”) oraz transowej formy całego przekazu chyba nawet bardziej wymagający widzowie mogli poobcować z dziełami naprawdę dużego formatu. Włodzimierz Kiniorski, znany ze współpracy z Izraelem, Twinkle Brothers czy Urszulą Dudziak, bardzo zachęcał publiczność do współnego przeżywania muzyki. Sam udał się na mały „rekonesans” po klubowej sali. Poruszając się po niej, w czasie jednego z utworów, wciąż trzymał bęben, na którym wystukiwał rytm. Bezsprzecznie udało mu się pobudzić część widzów do aktywniejszego odbioru dźwięków, mimo, że pozycja siedząca , którą zajęli (na krzesłach i poduszkach) nie sprzyjała takiemu zachowaniu. Tak czy owak komentarze pokoncertowe były zdecydowanie pozytywne. Słyszałem opinie, że mieliśmy szczęście „za frajer” zobaczyć naprawdę świetny występ.
Komentarze
2