Jezioro, wokół las. Zgromadzeni na brzegu patrzą na mężczyznę, który ratuje topielca. Najważniejsze z sekund okrutnie się wydłużają. Ludzie jak zahipnotyzowani stoją nieruchomi, milczący…Boruń lubi długie ujęcia – śledzi kamerą bohaterów, zagląda im w twarze, podgląda w sytuacjach intymnych – pod prysznicem czy podczas samotnego snu.
Multikino. Długa kolejka do bramki. Potem sala nr 1 i zaskoczenie. Miłe, bo sala wypełniona po brzegi. A jednak – kino z dreszczykiem i w dodatku ze Szczecinem w tle zainteresowało sporo osób.
Kłótnia mężczyzny i kobiety w jadącym samochodzie. Chwila nieuwagi i samochód uderza w drzewo. Mężczyzna ginie…
Jezioro, wokół las. Zgromadzeni na brzegu patrzą na mężczyznę, który ratuje topielca. Najważniejsze z sekund okrutnie się wydłużają. Ludzie jak zahipnotyzowani stoją nieruchomi, milczący…
Boruń lubi długie ujęcia – śledzi kamerą bohaterów, zagląda im w twarze, podgląda w sytuacjach intymnych – pod prysznicem czy podczas samotnego snu. Jednakże te długie ujęcia, w retrospekcji często czarno – białe, okazują się dla aktorów –debiutantów zbyt trudne. Uwzględniając umiejętności występujących, sceny zbiorowe wypadają nadzwyczaj dobrze.
Muzyka wypełnia a raczej przepełnia wszystkie momenty, w których bohaterowie milkną. Jest jej zdecydowanie za dużo, jest zbyt nachalna i w połowie filmu jestem nią zmęczona. Nie jest tłem a dominantą.
Horror, thriller. Tego rodzaju kino trzeba po prostu lubić. Trzeba lubić stan napięcia, niepewności, strachu. I dla tego strachu idziemy do kina. W tym przypadku - „Wpatrzona” nie potrafiła wywołać we mnie pożądanego dreszczyku. Nie byłam jednak osamotniona w swoich reakcjach i spostrzeżeniach. Dlaczego? Jeżeli reżyser dysponuje amatorami a nie profesjonalnymi aktorami, to oczywistym jest, że nie może wydobyć z nich (a przynajmniej jest to bardzo trudne) wspomnianych emocji i całej gamy gestów, zachowań, którymi dysponuje i posługuje się zawodowy czy doświadczony aktor. Nie mogę odmówić naturalności czy talentu osobom występującym w filmie. Za śmiech na sali, nie tak znów sporadyczny, odpowiedzialny jest raczej scenariusz, w tym szczególnie dialogi, które często brzmiały nienaturalnie a nawet komicznie.
Opowiadać ludzi można czy wręcz należy o wiele bogatszą paletą emocji niż to uczynił autor filmu. U Borunia główna bohaterka ma prawie zawsze ten sam wyraz twarzy. A to nie jest przecież tak, że obrana konwencja filmu nakazuje za pomocą kamiennej twarzy sugerować mroczne i niespokojne wnętrze ludzkie. Przydałoby się znaleźć więcej pomysłów na powyższe i wypróbować kolejne techniki aktorskie.
Co do fabuły, to retrospekcje, jawa i halucynacje tak skutecznie się ze sobą mieszały, że na dłuższe momenty umykał mi wątek. Stan ten potęgowała dodatkowo mnogość sposobów filmowania różnorodnych stanów świadomości: w pełnej ostrości, potem sfumato, w kolorze i w szarościach…Ale to chyba zaleta, a ja zgrzeszyłam, zdaje się, brakiem koncentracji podczas seansu. A może taki był zamysł: by widz poczuł się tak jak główna bohaterka – zagubił w rzeczywistości i w samym sobie…
Film jest zrealizowany z wielką dbałością o detale. Sceny trudne, na przykład sceny pod prysznicem, pocałunków, reanimacji są dopracowane i śmiem twierdzić, że w tych ujęciach amatorzy pokazali, że są w stanie poradzić sobie z naprawdę trudnymi zadaniami. Ale myślę też, że wskutek przedstawionych przeze mnie słabych stron filmu, nie sposób bać się naprawdę. No, na tyle mocno, na ile świadomość tego, że to tylko kino, pozwala nam na strach.
Już po napisach spotkała nas, widzów, niespodzianka. Autor pokazał nam parę zabawnych scen nakręconych podczas realizacji filmu. Najzabawniejsze okazały się te, które w filmie były scenami tragicznymi. Zobaczyliśmy więc jak wygląda horror od kuchni. I mnie ten mini film autentycznie się spodobał.
Docenić należy odwagę młodego reżysera w podejmowaniu po raz już piąty tak wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest realizacja filmu. I pogratulować drugiego już pokazu tego twórcy w Multikinie, co też uczynili gromkimi brawami wszyscy zgromadzeni w sali kinowej widzowie . Bowiem w premierze filmu „Wpatrzona” uczestniczył sam reżyser, jego aktorzy i wielu znajomych, którzy zaangażowani byli w realizację tej produkcji…
Dla nas, szczecinian, dodatkową i niewątpliwą zaletą filmu jest to, że nasze miasto pięknie w tym filmie zagrało. Jak już wspominałam w zapowiedzi filmu, zdjęcia robiono w tak urokliwych ( i jak się okazuje w filmie – również niebezpiecznych) miejscach jak Jezioro Szmaragdowe, Goplana, Głębokie.
Film powstał przy znaczącym udziale rodziny i przyjaciół reżysera. Jeżeli chodzi o osoby występujące w filmie, to jest to debiut większości z nich (gdyż w poprzednim dziele Jakuba Borunia, którego pokaz odbył się przed rokiem, także w Multikinie, występowała znacznie inna obsada). Przy realizacji autorowi bardzo pomogła nauczycielka j. polskiego w V LO w Szczecinie, Mirosława Chojnacka oraz absolwent V LO – Piotr Motas. Bardzo pomogli również rodzice reżysera, którzy udostępnili do zdjęć między innymi dom.
Cieszy mnie niezmiernie, że w Szczecinie jest grupa osób, która tak aktywnie i tak konsekwentnie, bo od paru już lat działa w sferze kina na razie amatorskiego, ale kto wie, co będzie, gdy rozwinie skrzydła…Oby takich pasjonatów i zarazem sprawnych marketingowo ludzi (zdobycie sponsorów, patronatu), było widać w naszym mieście jak najwięcej.
Premiera filmu „Wpatrzona” odbyła się 16 września 2010 roku w szczecińskim Multikinie.
Komentarze
19Jak można zdawać sobie sprawę czy być pewnym, że nigdy się czegoś nie kupi?! Przecież to głupie. Dwudziestolatek jest pewien, że nie nakręci filmu z lepszym budżetem? Ktoś nam tutaj bzdury opowiada.
Niech może dostosuje środki artystyczne do środków finansowych:)
Wyobraźmy sobie malarza, który tłumaczy się: nie użyłem tutaj ultramaryny, bo zbrakło mi na tubkę farby... Ale i tak obraz ten jest lepszy od ostatniego, bo tam nie zastosowałem i ultramaryny, i żółcieni. Dlatego krajobraz uciąłem na poziomie horyzontu, rezygnując z namalowania nieba...
~Ivan
Śpiaca czy Śpiąca...Nawet nicku prawidowo nie potrafisz napisać.
Tym gorzej dla ciebie , nosisz barchany , chodzisz sama .. bo i kto chiałby z toba chodzic ? Co do zasad gramatycznych poprostu tekst cie przerósł , tak jak metafora z lodami napiusze...itd.
To ja ci "napiusze", że błąd na błędzie w tym twoim komentarzu. Faktycznie, taka gramatyka wykracza poza moją wyobraźnię o niechlujnym pisaniu.
Nie zakrywam swojego zgrabnego tyłka barchanami, ale skoro nabrałaś się na taki złośliwy żarcik...
Ciekawe, dlaczego tak osobiście to wszystko odbierasz - trochę luzu, bo pękniesz.
~Śpiaca
~cd
~do o e..a
Śpiąca uważa się za jasnowidza? Że niby byłam w kinie z koleżanką i gadałam o stringach? Noszę barchanowe majtasy i do kina chodzę sama :)
Prosiłabym o bardziej zrozumiałe komentarze (poznanie zasad gramatycznych pozwoli Śpiącej formułować myśli- jeśli myśli ;)
" Po premierze nie ma znaczenia czy mówimy o filmie czy nie" - ciekawa konkluzja.
"film był trudny i trzeba było go uważnie śledzić "- niesamowite: nie widziałam nic bardziej skomplikowanego.
"Co do lodów to chyba też ci się nie udało(chyba ze w sobote)"- poczujesz się zawiedziona: nie jadam lodów.
"Reżyser miał wybór albo stworzy ten film teraz albo wcale" - wybacz, ale w to uwierzyć nie mogę. Szczególnie, że reżyser ma lat zaledwie 20.Pozdrawiam.
~Ejola
~Obrońca Ejoli
no właśnie...warto ocenić sam film, a nie jakieś pierdoły. wg mnie pomysł na scenariusz bardzo ciekawy, a to że można do czegoś się przyczepić, to naturalne. jednym podoba się to, a innym co innego...a ważne jest, że to film amatorski i reżyser z każdym kolejnym swoim "dziełem" uczy sie czegoś nowego. Podobał mi się wybór miejsc, w których odegrano sceny - Szczecin jest piękny i myślę, że w jakiś sposób zostało to w tym filmie ukazane. Muzyka moim zdaniem pasowała do filmu, ale rzeczywiście bywało, że "męczyła". Co do gry aktorów...co tu oceniać jak to byli debiutanci. Co więcej prawdopodobnie nigdy pewnie nie interesowali się aktorstwem. A słabe dialogi czy samo odegranie roli przez aktorów, to raczej "sprawka" reżysera, bo to on czuwa nad jakością wypowiedzianych tekstów czy ukazania czegoś ciałem, mimiką czy po prostu samym sobą. Tak czy inaczej należą się wielkie gratulację dla reżysera i reszty ekipy filmowej, a Boruniowi życzę każdego lepszego filmu od poprzedniego!!!
"Ze starej wieloletniej ekipy został tylko Jakub. W tym filmie pojawili się sami debiutanci i to był błąd, żeby tak na raz zmienić całą obsadę."
Uulala, czyżby jakiś były, zawistny"aktor"?:D
~gonzalez
~ja
Teraz już wiem dlaczego mówią o nas ,,kobieto -puchu marny,, E...jola ,powalający komentarz. Po premierze nie ma znaczenia czy mówimy o filmie czy nie (uważam że nie da sie ocenić filmu nie mówiąc o wątku ) , był tylko jeden warunek , film był trudny i trzeba było go uważnie śledzić , a nie szeptać z koleżanką o nowych stringach czy sobotniej randce.Co do lodów to chyba też ci się nie udało(chyba ze w sobote ;) ) Reżyser miał wybór albo stworzy ten film teraz albo wcale, NIE była to kwestia ,,dozbierania,, tylko możliwości.
Miłego dnia
~Śpiąca
Relacja ogólnie fajna, zwięzła i na temat. Co do szczegółów to już gorzej. Zastanówmy się od kiedy wiadomo o Boruniu? O produkcjach z nim związanych? Poprzez liczne znajomości obejrzałem wszystkie jego filmy i przyznaję, że tak jak dotychczas poziom sztuki filmowej wzrastał, tak teraz nie dość, że stanął to jeszcze według mnie spadł. Ze starej wieloletniej ekipy został tylko Jakub. W tym filmie pojawili się sami debiutanci i to był błąd, żeby tak na raz zmienić całą obsadę.
To co od dłuższego czasu było mankamentem tych filmów, czyli głośność muzyki pozostało, niestety. W tym filmie jednak pojawiła się zupełna nowość, a mianowicie cała muzyka (o ile dosłyszałem i doczytałem) została skomponowana specjalnie na jego potrzeby. Jest to plus i minus zarazem, ponieważ nie ma się problemów z prawami autorskimi na przyszłość, jednak podejrzewam, że kompozytor nie był, lub nie chciał być zbyt kreatywny.W czasie premiery naliczyłem się z trzech-czterech powtarzający się melodii, które przyznaję, są w niektórych momentach ciężkie a przy takiej ilości wręcz przytłaczające.
Na treść dialogów bym specjalnie nie narzekał bo według mnie były dość naturalne. Co innego do ich przedstawienia. Mam na myśli główną aktorkę. Mając tyle dialogów do powiedzenia mogła wypowiadać je lepiej. Osobiście uważam, że była to najgorsza główna aktorka ze wszystkich filmów. Oprócz wyglądu nie mogę powiedzieć, żeby dużo wniosła. Zastanawia mnie tylko scena pod prysznicem, która jest zupełną nowością. Czy została nakręcona specjalnie pod aktorkę? Reszta aktorów bardzo dobrze zagrała swoje kwestie, muszę przyznać, że aż byłem zdziwiony jak usłyszałem pierwsze zdania z ich ust. Zdziwiony poziomem.
Mam jeszcze parę spostrzeżeń i uwag co do długości filmu spowodowanej przez długie najazdy kamery, ale już je zachowam dla siebie.
A konkluzja z tych moich wypocin jest następująca.
Poznajmy najpierw resztę dzieł, żeby móc mówić o aktualnych. Tutaj mogę powiedzieć, że film wypadł słabo.
A mówienie o niskim budżecie to przesada, ponieważ wielkość tych filmów nie zależy od wielkości budżetu. Co do jakości to jest to spowodowane już brakiem lepszego sprzętu (no tutaj jednak budżet ma znaczenie) i oświetlenia, tak więc nie ma co narzekać.
Może długi ten komentarz, ale sądzę, że otworzy on trochę oczy na całą sprawę innym czytelnikom.
~obserwator
Nikt za dużo o treści nie napisze, bo co by było, gdyby potem jednak ten film w kinach wyświetlali. Jasne, że temat jest ważny, ale fabuły ten, kto widział film nie powinien opowiadać. Ważne jest JAK opowiadamy. Wiersz o łące można napisać banalnie, można używając wyrafinowanych środków.
Porównanie do filmu do lodów niezbyt chyba trafne, ale tez nie do końca złe. Bo jeśli mam 1 zł na loda, to muszę dozbierać jeszcze dwa czy trzy razy tyle, by sobie tę gałkę wreszcie kupić. Inaczej nie wybieram się do lodziarni.
~Ejola
Długo zastanawiałem się czy napisać komentarz . Postanowiłem nic nie pisać ,ale czym więcej czytam waszych komentarzy tym moje postanowienie jest coraz słabsze i oto tego dowód. Poza jednym komentarzem nikt nie zahaczył o sam temat filmu , pomysł na scenariusz i forma jego przekazania moim zdaniem są rewelacyjne . Autor nie przekazał go w formie dialogu , po którym większość naszych wątpliwości by się wyjaśniła , postanowił przekazać to obrazem i scena retrospekcji w której widz zdaje sobie sprawę (jedna z ostatnich w której widać ludzi w windzie , ekspedientki w sklepie , ludzi którzy w poprzednim ujęciu ,,na zakupach,, nie byli widoczni , sprytnie nakręcona , zauważamy w niej bohaterkę która kupuje sukienkę , natomiast nie widzimy twarzy spotkanych ludzi , z drugiej strony ujęcie w sklepie w czasie retrospekcji ukazuje nam ich twarze , i wszystko jasne )rodzina to tylko wymysł bohaterki , i jeszcze jedno ich imiona ,a raczej ich brak -to oryginalny pomysł . Trzeba też zwrócić uwagę na obie sceny nad jeziorem które nie pozostawiają wątpliwości . Mógłbym w tym miejscu się rozpisać ale ...po co ? Scena wypadku raczej trudna , tym bardziej że bez możliwości powtarzania ujęcia (bo nie sądzę żeby autor dysponował kilkoma takimi samymi samochodami )nakręcona bez zarzutu .Co do masakry w kuchni , tu się powinien wypowiedzieć patolog , czy dobrze , czy rany powstałe w trakcie ,,rzezi,, sa odpowiednie , czy krwi nie jest za mało,a może za dużo ? W filmach profesjonalnych korzysta się z konsultantów , tak w wypadku obrazu jak i dźwięku , dialogami zajmują się specjaliści , (co jest widoczne na ,,liście płac,, -napisach końcowych ) i tu właśnie trzeba podjąć temat finansów , są to dość drogie usługi a przy ograniczonym budżecie trzeba było z nich zrezygnować , dlatego nie są one idealne , ale też nie wypadły tragicznie , podobnie z muzyką , (choć ta była momentami za głośna -fakt, wina montażu). Ktoś napisał ,,dozbierać ,, parę złotych , odczekać i wtedy zrealizować pomysł . Czy kiedykolwiek się zastanawialiśmy skąd się biorą sumy o których się słyszy przy okazji zapowiedzi filmów ? Film kosztował tyle a tyle itp ? Chyba wiec to nie jest kwestia odczekania (nie zbieramy na lody żeby kupić więcej gałek ) to był wybór , zrobić film z takimi możliwościami lub zrezygnować - ,,oto jest pytanie,, ;P To w zasadzie wszystko co chciałem napisać , a może prawie wszystko . Można zarzucić jakość odtworzenia , sceny w pełnym świetle -ok natomiast te w mroku lub czarno -białych retrospekcji wypadły słabiej , mgliście , i choć pewnie taki był zamiar autora to różnice między nimi mogły być wyrażniejsze . Czy nie łatwiej by było w kinach używać do odtwarzania filmów dvd ? W dobie zapisów cyfrowych jednak używa się kilometrów taśm -to tu tkwił problem jakości obrazu,zawiniła tu technika odtwarzania . Pewnie też nie byłem obiektywny do końca , ale oceniając film zawsze porównujemy go do innych to nieuniknione , tkwi to chyba w naszej podświadomości . Nie oceniam też gry aktorów , nie mam ku temu wiedzy ,może miała być taka , może taki był zamysł autora , a może nie . Biorąc pod uwagę że dla każdego z nich był to debiut to uważam ze dali sobie rady . A na koniec to co napisałem to tylko moje odczucia , może słuszne a może nie !
Tym razem to już naprawdę wszystko , za cierpliwość w czytaniu moich wypocin dziękuję i pozdrawiam .
~ktos
Cenne uwagi. Zgadzam się całkowicie, jeśli chodzi o scenę z sukienką. Przy dialogach sądzę jednak, że źle napisane. Brat mówi do siostry coś w stylu: Powiedz, w czym mógłbym ci pomóc? To brat czy sprzedawca w sklepie? A bohaterka komunikuje się z otoczeniem głównie słowem nie nazbyt głośno i sztucznie wypowiadanym (tu kłania się aktorstwo).
Zdaję sobie sprawę, że rodzaj kina jest trudny przy nikłych finansach. Ale może jak pisała recenzentka lepiej było uzbierać więcej kasy i porządnie to zrobić? Piąty film w wieku maturalnym to może zbyt szybkie tempo? Może jakość na tym jednak ucierpiała?
~marchewka
Owszem, sporo "ale", ale :) jak na kino amatorskie całkiem nieźle... a dialogi nie były sztuczne, tylko źle zagrane, nic więcej. I cieszę się, że ktoś podjął tak trudny temat, który nazwałabym "tożsamością płci", a zwłaszcza w szczecińskich realiach:) Szczerze mówiąc, to Szmaragdowe robi wrażenie, chętnie się tam przejadę, żeby chociażby odnaleźć tę ławeczkę, na której Wpatrzona udusiła własną matkę...
Nie podobał mi się motyw z cięciem sukienki, trwał zdecydowanie zbyt długo, a montaż za mało dynamiczny, żeby przykryć niedoróbki aktorstwa, a szkoda.
~widzunia
~de Niro..
zgadzam sie co co muzyki w 100% co do mimiki nie , sadze ze to wlasnie jest tak , latwiej bedzie zacytowac ,,nakazuje za pomocą kamiennej twarzy sugerować mroczne i niespokojne wnętrze ludzkie,, ona chyba miala miec troche ,,autystyczny,, wyraz twarzy , tak to odebralem . ale to oczywiscie nie jest pewnik , a kto ma racje ...hmmm moze oboje a moze zadno z nas , racja jest ze wszyscy aktorzy to amatorzy , dialogi ... samo zycie , proste , takie jakich uzywamy na codzien , krotkie proste odpowiedzi , ale fakt mogly byc troche inne , a horrorem to ten film chyba byc nie mial ,wiec nie mozna zarzucic ze nie byl , czytalem w opisach ze to ma byc dramat taki lekko dla..,,psycholi,, ;P
~widz