Już niedługo odbędzie się na Tawernie Statku Ładoga ciekawy koncert. Dokładnie 4 września wystąpi tam zespół wykonujący muzykę celtycką – Dair. Postanowiłem przy tej okazji przybliżyć tę grupę naszym czytelnikom i porozmawiać z dwoma jej muzykami – Małgorzatą Pływaczyk i Jackiem Marynowskim
Kto był pomysłodawcą nazwy zespołu i co ona oznacza ?
Jacek: Chcieliśmy by zespół grający muzykę celtycką miał nazwę związaną z tą kulturą, by przesłanie idące za danym słowem paasowało do naszej muzyki. Jej wybór to była nasza wspólna zespołowa decyzja. Zaprzęgliśmy do jej znalezienia internet. Kiedy trafiliśmy na kilka interesujących słów z języka gaelik wybraliśmy jedno.
Małgorzata Dair- w języku gaelickim oznacza „drzewo dębowe” Mistyczne, magiczne Celtów.Poza tym znaleźliśmy jeszcze jedno jej znaczenie. Otóż wymyślił je Tolkien i umieścił w „Władcy Pierścieni”. W tym wypadku oznacza ono”cień drzewa”. To wydawało nam się jeszcze bardziej romantyczne i przekonało, że to ciekawa nazwa. Poza tym istrotne też było to, że łatwo się ją wymawia w odróżnieniu od wielu innych słow z języka gaelickiego (czyli staroceltyckiego).

Istniejecie już praktycznie cztery lata. Co uznalibyście za Wasz największy sukces w tym czasie ?
Małgorzata: Udział w Festiwalu Kultury Celtyckiej w Dowspudzie w sierpniu tego roku. Już samo zaproszenie na tą imprezę było dużym wyróżnieniem, a fakt że na niej zagraliśmy i w dodatku koncert, przy pomocy fantastycznej publiczności, był udany, uznajemy za nasze duże osiągnięcie.
Jacek: Była to największa próba w naszej dotychczasowej karierze. Musieliśmy się zmierzyć z liczną publicznością, która się z kulturą celtycką utożsamia , której się na niej zna i na pewno jest wymagająca. To nie był taki zwykły koncert w lokalnym pubie, gdzie ludzie przychodzą posłuchać czegokolwiek Ten występ moim zdaniem udowodnił, że idziemy w dobrym kierunku. Każdy rok przynosi postęp. Fakt, że jesteśmy zapraszani na największe imprezy celtyckie coś znaczy. Generelnie bowiem cały czas jeszcze się uczymy tej muzyki. Tak więc sukcesy jeszcze przed nami. Przygotowujemy materiał i odpowiednie środki do tego by nagrać płytę.
Małgorzata: Impreza została zorganizowana po dwuletniej przerwie. W jej programie były warsztaty tańca irlandzkiego, bretańskiego. Warsztaty gry na instrumentach tradycyjnych Świetna sprawa dal muzyków, dla amatorów i wszystkich, którzy się tą kulturą interesują. Warto jeszcze dodać, że w marcu tego roku otrzymaliśmy zaproszenie na koncert w ramach obchodów dnia Św. Patryka w niemieckim mieście Rimbach blisko granicy z Szwajcarią . Wyprawa była daleka i owocna.

Czy gracie muzykę celtycką czy irlandzką?
Małgorzata: Na wizytówce zespołu rzeczywiście mamy wpisane określenie Irish Folk Music, ale nie jest ono do końca precyzyjne. Muzuka celtycka jest pojęciem szerszym i bogatszym, zawiera w sobie nie tylko melodie z Irlandii, ale także ze Szkocji, Walii, Bretanii ...Staramy się więc graną przez nas muzykę rozszerzyć o dodatkowe żródła. Ostatnio nauczyliśmy się np. pewnej asturyjskiej melodii. Ogólnie gramy muzykę celtycką choć muzyka irlandzka stanowi główną część naszego repertuaru.
Jacek: W związku z tym, że uczymy się melodii z różnych krajów wzbogacamy też nasze instrumentarium. Obecnie gramy w składzie: Grzegorz Opaluch (lider zespołu) - gitara, bouzouki, irlandzki flet drewniany Małgorzata Pływaczyk – tin whistle, flet irlandzki, śpiew, Bartek Tkacz – gitara, Maciej Musiał – skrzypce. Ja gram na gitarze basowej. W najbliższej przyszłości chcemy też wykorzystywać w naszych kompozycjach akordeon diatoniczny i dudy irlandzkie.

Na waszej stronie internetowej można znaleźć określenie „pięć różnych temperamentów
tworzących dobry team” ...

Jacek: Nie jest to bynajmniej dobrze brzmiący, ale pusty frazes. Tak rzeczywiście jest. Grzegorz od kilkunastu lat jest muzykiem szantowej formacji QFTRY. Małgorzata ukończyła Akademię Muzyczną w spejalności dyrygentura chóralna. Nasz skrzypek Maciej ma inklinacje jazzowe,a ja mam za sobą przeszłość w zespołach metalowych. Natomiast Bartek jest wielbicielem muzyki filmowej i potrafi zagrać motywy praktycznie z każdego ważniejszego dzieła. Pisze też prace magisterską o muzyce filmowej. W sumie więc zderzenie tych pięciu pierwiastków stwarza ciekawą formę.

Co to jest sesja irlandzka ?
Małgorzata: Sesja irladzka to powszechny zwyczaj muzykowania w Irlandii, tam każdy na czymś gra, i niewazne jest to, że nie ma doświadczenia. Istotna jest sama radość grania. Staramy się ten zwyczaj kultywować w Szczecinie w tawernie Catty Sark. Zwykle dzwonimy po znajomych kiedy znamy już termin najbliższej sesji. Umawiamy się na jakąś konkretną melodię, której nuty są udostępnione w internecie na naszej stronie i przychodzimy do tawerny by ją zagrać. Zachęcamy do udziału w takich sesjach wszystkich chętnych.
Jacek: To co jest fascynuje w Irlandczykach to fakt, że oni chcą grać muzykę ludową i przekazywać ją innym, Tymczasem w Polsce oberków i mazurków nikt prawie nie słucha bo to jest obciach, a szkoda ... My gramy do tańca, bo muzyka irlandzka w takim właśnie celu była tradycyjnie tworzona. Dlatego bardzo nas cieszy gdy na naszych występach, na które przychodzą m.in. nasi stali słuchacze, część z nich tańczy tańce irlandzkie w tradycyjnych układach. Jest to zarówno atrakcyjne dla reszty widzów jak też bardzo pomocne muzykom, którzy wtedy jeszcze dokładniej oddają w dżwiękach ten charakterystyczny puls, rytm muzyki irlandzkiej ...
Można się będzie o tym przekonać już za kilka dni Zapraszamy wszystkich na nasz koncert na Ładodze 4 września !
Dziękuję za rozmowę.

Posłuchaj nagrań zespołu:

www.dair.art.pl

Foto: materiały zespołu