24 i 25 lipca – w te dwa wieczory odbyły się Dąbskie Wieczory Filmowe. Podczas ich trwania przedstawiono filmy krótkometrażowe fabularne i dokumentalne. Trzeba przyznać że organizatorzy trafili w dziesiątkę, ponieważ dzięki dobremu doborowi produkcji chyba nikt nie usnął na żadnym filmie, a przecież atmosfera była ku temu sprzyjająca: świeże powietrze, szum wody... Bardziej przewidujący widzowie zaopatrzyli się w śpiwory i koce, aby uniknąć zimna.
Obydwa dni festiwalu miały taką samą konwencję. Za samym początku zagrały znane szczecińskie zespoły - Chorzy na Odrę i Vespa. Publiczność stawiła się licznie i widać było że zespoły świetnie się bawią przy dobrze reagującej widowni, a publika przy zespołach. Całość przebiegała bardzo sprawnie, toteż zaraz po zespołach otwierających obydwa dni następował konkurs filmowy, trwający około 15 minut. Konkurować ze sobą mogły 3 osoby, z których każda dostawała nagrodę. Uczestnicy byli przepytywani w trzech kategoriach: film polski, film zagraniczny oraz seriale. Co do treści samych pytań to poziom był bardzo wysoki. Tak wysoki że nie obyło się bez korzystania z podpowiedzi publiczności. Być może jeśli pytania byłyby łatwiejsze i bardziej żartobliwie, wniosło by to więcej humoru i rozluźnienia przed trudną tematyką filmową, której doświadczyliśmy na samych pokazach.
Co do samych filmów każdy mógł znaleźć w nich coś dla siebie, i wybrać bohatera z którym mógł się utożsamiać. Były to filmy bezpretensjonalne, o zwyczajnym życiu szarego obywatela. I to właśnie było najbardziej fascynujące.
Pokazany pierwszego dnia „Bandyta” w reżyserii Macieja Dejczera jest filmem już znanym, ale na pewno godnym przypomnienia.. Opowiada o próbie resocjalizacji notorycznego bandyty, który trafia do sierocińca w celu resocjalizacji. Czy się ona udaje? Tego zdradzić nie mogę, jednak na pewno film ten wywołuje refleksję nad ludzkim umysłem, a w zasadzie umysłem który już dawno przestał być „ludzki”, ale może się nim na nowo stać. Studium psychologiczne człowieka który jest być może zły, być może świat stworzył go złym, ale w tunelu świeci się światełko, w postaci wyrzutów sumienia. Podobnie jak w „Zbrodni i karze” fabuła wciąga, a widz może wyciągnąć z filmu wiele refleksji nad stanem własnego sumienia.
Na temat„Ogrodu Luizy” można się rozpisywać w nieskończoność, gdyż jest obrazem wyjątkowym, wielowymiarowym, gdzie niemożliwie sytuacje, które zwykle nie przydarzają się ludziom, stają się rzeczywistością. Gdzie człowiek spotyka człowieka, i największym uczuciem które ich łączy jest nie miłość, nie pożądanie, a szacunek i zrozumienie. Czyli coś bez czego uczucia wyższe istnieć nie mogą.
Trochę grozy dostarczył krótkometrażowy film pt „Myjnia” w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego. Zwykła myjnia, zwykły człowiek i zbrodnia. A nawet kilka. Widz oglądając ten krótki obraz ma w głowie kilka myśli: jak zachował by się w danej sytuacji, czy tak jak bohater, czy może inaczej, czy byłby zdolny bronić siebie i innych nawet za cenę swojego życia? I czy bywają sytuacje bez wyjścia, jak choćby uwięzienie w aucie z trzema trupami i na dodatek być przypiętym do kierownicy? Na totalnym pustkowiu? Co wtedy myśleć, jak się z tym pogodzić, czy mieć nadzieję na szczęśliwe zakończenie? Tak krótki film, tak wiele pytań bez odpowiedzi...
Jednak chyba najbardziej poruszającym dziełem pokazanych w ciągu tych dwóch dni, był krótkometrażowy film dokumentalny pt „Radioakcja” w reżyserii Tomka Jurkiewicza. Opowiada o dwojgu niepełnosprawnych przyjaciół, którzy postanawiają otworzyć razem radio internetowe. Są pełni zapału i determinacji, jednak mimo próby dogadania się w kwestiach zawodowych, wspólne budowanie projektu ich poróżnia. Czy przyjaźń przetrwa mimo chęci robienia kariery? Trzeba przekonać się samemu. Jednak w tym filmie kwestia przyjaźni nie była najważniejsza. Przedstawia także niepełnosprawność, choć lekką, i sposób traktowania takich ludzi w prozie dnia codziennego. Traktuje się ich jak żebraków, każde zbliżenie się do zdrowego człowieka wywołuje w przechodniach nieuzasadnione obawy. Są traktowani niepoważnie, jako żebracy którzy chcą dostać pieniądze, gdy w istocie chcą przeprowadzić zwykłą ankietę...
Po takich filmach, które dają wiele do myślenia o sobie samym i otaczającym nas społeczeństwie można było pobawić się na plaży tańcząc salsę. Wielu skorzystało z tej możliwości, a zapewne duża część poddała się refleksji we własnych domach.
Komentarze
7