Co trzeba zrobić, żeby móc sprzedawać alkohol jako bar/restauracja? Okazuje się, że wystarczy postawić stolik, wyznaczyć toaletę dostępną dla klientów lub wydzielić w okolicy sklepu mały ogródek. Na taki pomysł wpadło kilka sklepów monopolowych, które na mocy uchwały radnych od 8 sierpnia nie mogą sprzedawać alkoholu po 23:00.

„Po 23:00 sklepy monopolowe zamieniają się w gastronomię”

Jak słyszymy, patent działa doskonale i testują go obecnie dwa sklepy – Lewiatan przy ul. Krzywoustego oraz Borys przy ul. 3 Maja. Oba punkty uzyskały restauracyjne koncesje na sprzedaż alkoholu jeszcze przed formalnym wprowadzeniem nocnej prohibicji, ale już po decyzji rady miasta.

Jak wyglądają więc „bary” i „restauracje” prowadzone przez sklepy monopolowe? Przy ul. Krzywoustego mamy kotarkę, a za nią stolik, gdzie po 23:00 można spożyć zakupiony alkohol. Trzeba zaznaczyć, że jego cena jest wyższa niż cena regularna.

Z kolei w lokalu przy ul. 3 Maja wydzielono „ogródek”, w którym wieczorem ustawiane są stoliki i krzesła. Funkcjonuje także płatna toaleta, która oczywiście dla klientów pozostaje bezpłatna. „Bar” działa od 23:00 do 6:00 rano. Ekspedient obecny na miejscu nie chciał z nami rozmawiać, ale przytaknął, że koncept ma za zadanie ominąć zakaz.

Pytani przez nas mieszkańcy przyznają, że pomysł jest specyficzny.

– Sprytne, ale nie takie oryginalne, bo przecież już kiedyś supermarkety zamieniały się w placówki pocztowe, żeby sprzedawać w niedzielę – słyszymy.

– Nawet nie zauważyłam tego baru – mówi nam mieszkanka. – Jestem za zakazem sprzedaży alkoholu po 23:00, takie obchodzenie przepisów mi się nie podoba.

Sprawę skomentował prawnik Paweł Juras, reprezentujący część sklepów monopolowych.

– To są bardzo przedsiębiorcze osoby, mają świetne pomysły, są kreatywni, czerpią doświadczenia z innych miast. Wystąpienie o sprzedaż alkoholu do spożycia na miejscu jest sposobem na to, by funkcjonować. Po 23:00 sklepy więc zamieniają się po prostu w gastronomię. To była jedna z najbardziej oczywistych dla nas koncepcji. Życie nie zna próżni, a prawo dopuszcza pewne zachowania, z których przedsiębiorcy zgodnie z prawem i w ramach wolności gospodarczej korzystają – tłumaczy prawnik.

Słowik: „Obrzydliwa pazerność”. Kubowicz: „Przedsiębiorcy sobie poradzili”

Sprawa budzi wielkie emocje wśród lokalnych polityków – od ostrej krytyki po pochwały kreatywności.

– Tego typu obejścia to obrzydliwa pazerność i żądza zysku ponad bezpieczeństwo. Ci właściciele tylko wzmacniają generowanie patologii w obrębie swojego sklepu. Już teraz sprzedawczyni w punkcie przy 3 Maja mówi o awanturach. Będziemy weryfikować, czy takie obchodzenie jest zgodne z prawem i wnioskować o zwiększenie monitoringu tych miejsc. Wystarczą dwa zakłócenia porządku publicznego w sześć miesięcy i można odebrać koncesje. To tylko kwestia czasu – zapowiada radny Przemysław Słowik z Zielonych.

– Mówiliśmy o tym jako Konfederacja, zwracaliśmy uwagę. Jak z każdym ograniczeniem, obywatele sobie poradzą. Teraz służby zamiast pomagać mieszkańcom będą robić nocne dyżury, żeby nikt z alkoholem z całodobowych „barów” nie wychodził. Za chwilę, jak w innych miastach dojdzie aplikacja do zamówień alkoholu lub turystyka alkoholowa do gmin ościennych. Zamordystyczne pomysły zawsze kończą się tak samo – bohaterską walką z problemami, które władza sama stworzyła – komentuje polityk Konfederacji Rafał Kubowicz.

– Nade wszystko trzeba zwrócić uwagę, że koncesja standardowa i koncesja restauracyjna są wydawane na podstawie spełnienia innych przesłanek i każda z nich stwarza nieco inny zakres uprawnień. Koncesja restauracyjna co do zasady służyć ma umożliwieniu sprzedaży alkoholu w lokalu restauracyjnym, a nie „na wynos” – może też być uzależniona od spełnienia określonych warunków dotyczących np. lokalu, w którym alkohol ma być sprzedawany. Jeśli dany przedsiębiorca faktycznie zmodyfikuje swój zakres działalności tak, aby odpowiadał on działalności gastronomicznej, możliwe jest uzyskanie przez niego koncesji restauracyjnej. Gdyby jednak okazało się, że okoliczności, które były podstawą do udzielenia koncesji, były jedynie pozorne, i np. działalność restauracyjna wcale nie jest w lokalu prowadzona, lub też lokal przestał spełniać warunki uzyskania koncesji, organ, który udzielił koncesji, może ją cofnąć. Jeśli faktycznie jakiś przedsiębiorca miałby ubiegać się o koncesję, nie zmieniając swej działalności – która w istocie polega jedynie na sprzedaży – powinien liczyć się z możliwością kontroli i utraty koncesji – mówi w komentarzu dla portalu wSzczecinie.pl mecenas Marek Jarosiewicz, partner w kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski.

O zdanie zapytaliśmy także straż miejską – czekamy na odpowiedź.