Czy było prawdziwe: „Boom”? Oceniamy muzykę, wystrój, obsługę nowego klubu w Szczecinie.
Wystrój: minimalizm&glamour
Wnętrze Boom Baru to zdecydowanie jego największa zaleta. Styl minimalistyczny i glamour tworzą lokal, który wygląda nowocześnie, dynamicznie i po prostu ładnie. Zadbano o każdy detal, począwszy od kolorystyki, stołów i kanap, poprzez oświetlenie i żyrandole, na kolorze fug w toaletach skończywszy.
Doskonale wykorzystano specyfikę i położenie ścian w klubie. Pierwsza część lokalu jest pubowa. Duża ilość miejsc siedzących i wykorzystanie przestrzeni i wnęk to tylko nieliczne plusy. W końcu powstało w Szczecinie miejsce, w którym nawet w środku imprezy można spokojnie porozmawiać i nie trzeba krzyczeć znajomym do ucha. W tej części znajduje się jeden z dwóch barów. Drugi położony jest na parkiecie, który choć sprawia wrażenie niewielkiego, może pomieścić całkiem sporo osób. Umieszczona za didżejką ściana z paneli ledowych oddaje charakter miejsca i wprowadza gości w naprawdę niezwykły klimat.
Jeśli szukać na siłę minusów, byłoby to nieoznaczenie toalety damskiej i męskiej. Choć w jednej są pisuary, a w drugiej tylko kabiny, brak tabliczek przed wejściem powodował, że w obu łazienkach można było spotkać osoby obu płci. Drugi niewielki minus to słaba klimatyzacja na parkiecie, która jednak się broni. Wystarczy wyjść na chwilę poza parkiet, żeby poczuć nieco niższą temperaturę.
To jednak detale. Ogólne wrażenie jest po prostu powalające. Boom Bar zupełnie nie przypomina dawnego Tunelu lub OIOM-u. Nie przypomina właściwie żadnego ze szczecińskich klubów. Nie będzie więc przesadą, jeśli napiszę – wnętrze Boom Baru to, jeśli chodzi o kluby, wnętrze numer jeden w Szczecinie.
Muzyka: alternatywnie
Otwarcie klubu było zaplanowane w klimatach house, techno, minimal. W piątek mogliśmy usłyszeć Dave’a Ellesmera z Berlina, Hollena z Neapolu, a także m.in. Playgorund Group ze Szczecina. Muzycznie było naprawdę dobrze. Nagłośnienie robiło bardzo pozytywne wrażenie. Obawy tych, którzy twierdzili, że będzie zbyt mocno nie sprawdziły się. Przypomnijmy, że za Boom Bar odpowiedzialny jest dawny właściciel Crossed. Choć klimat muzyczny jest podobny, profil Boom Baru jest inny. W weekendy klub mają odwiedzać zagraniczni goście, czwartki mają być studenckie i house’owe, a środy to funk, soul i hip-hop. Lokal w pozostałe dni tygodnia będzie funkcjonował jako pub. Ma być zatem alternatywnie i różnorodnie.
Obsługa i ochrona: wysoka kultura
„Dobry wieczór”, „Dobranoc”, „Do szatni, proszę tędy” – te, nie we wszystkich lokalach oczywiste zwroty, w Boom Barze na otwarciu były normą. Gości witali mili i uprzejmi (!) ochroniarze. Widać było także doświadczenie selekcjonerki, która wcześniej pracowała we wrocławskim klubie. Sympatyczne i uśmiechnięte kelnerki, na które nie trzeba było czekać, pojawiały się w momencie, kiedy chciało się coś zamówić. Sprawnie działał także bar i szatnia.
Boom!
Idąc do Boom Baru już w okolicach Pizzy Hut, było słychać bębny. Przed klubem swój pokaz miał Teatr Ognia. Ogień i bębny na środku chodnika i przy ulicy w samym centrum Szczecina robiły wrażenie i zapowiadały gorącą temperaturę wnętrza. Boom Bar wydaje się być czymś naprawdę unikatowym. Wszyscy, którzy nie byli wczoraj, powinni sprawdzić drugi dzień otwarcia dziś wieczorem. Warto też przekonać się, jak w klubie o takim profilu muzycznym przyjmie się środa z czarną muzyką. Niezależnie od wątpliwości Boom Bar już zrobił: „Boom!” na nocnej mapie miasta. Jak mocny będzie to wystrzał przekonamy się za kilka miesięcy.
Komentarze
0