Na deskach szczecińskiego Teatru Współczesnego ponownie zagościł spektakl Boeing Boeing. Ta popularna komedia w gwiazdorskiej obsadzie zgromadziła pełną widownię.

Ostatni raz aktorzy Warszawskiego teatru Buffo byli w Szczecinie w listopadzie ubiegłego roku. Spektakl z 1960 r., w reżyserii francuskiego dramaturga Marca Camolettiego, jest typowa komedią sytuacyjną. Boeing Boeing z wynikiem ponad 17 500 wystawień w 55 krajach w 1991 roku wpisał się do księgi rekordów Guinessa.

Polska wersja przedstawienia powstała w słynnym Teatrze Buffo. Reżyserem jest Gabriel Gietzky. Tłumaczeniem i adaptacją scenariusza zajął się Bartosz Wierzbięta, a produkcją Katarzyna Fukacz-Cebula i Damian Słonina.

Bohaterem farsy jest Max (świetna kreacja Szymona Bobrowskiego) - podstarzały kawaler, podbudowujący swoje ego chwaląc się dawno niewidzianemu przyjacielowi Pawłowi (Rafał Królikowski) swymi miłosnymi podbojami. Fabuła opiera się na wizytach w jego mieszkaniu trzech „narzeczonych”- stewardess, z których każda pracuje dla innej linii lotniczej i jest odmiennej narodowości (Jola – Dominika Figurska, Janette – Olga Bołądź, a nie jak podano Katarzyna Ankudowicz oraz Johanna – Magdalena Boczarska. System Maxa wydaje się doskonały, gdyż szanse spotkania się kobiet są nikłe. Jak nietrudno się domyślić komizm sytuacyjny rośnie, gdy przypadkiem wszystkie znajdują się w jednym dniu pod dachem ukochanego. Niestrudzenie w obronie bohatera staje sarkastyczna gosposia rosyjskiego pochodzenia Nadia (w tej roli Maciej Wierzbicki) oraz Paweł, zwany Pavulonem.

Wszyscy aktorzy świetnie wywiązali się ze swoich ról, o czym świadczyły głośne salwy śmiechu co chwila wypełniające salę teatralną. Z pewnością doświadczenie sceniczne oraz filmowe artystów przyczyniło się do stworzenia dzieła na tak wysokim poziomie. Każda z ról była wyjątkowa i wyrazista, wymagała dużo zaangażowania i umiejętności komediowych, którymi nie każdy aktor może się poszczycić. Choć była to lekka komedyjka, to wszyscy występujący dali prawdziwy popis sztuki aktorskiej. Na szczególne uznanie widzów zasłużył Maciej Wierzbicki, kreujący postać Nadii, czego dowodem były szumne oklaski i okrzyki po zakończeniu spektaklu. Widać było, że przedstawienie jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, nie było żadnych niespodzianek ani błędów, a artyści na scenie czuli się jak ryba w wodzie.

Jeśli miałabym wytknąć jakieś wady, to byłyby to gesty sceniczne Szymona Bobrowskiego, które w roli Maxa były nieco zbyt egzaltowane, a postać przerysowana. Dialogi były owszem bardzo zabawne, chwilami zaskakujące, ale poziom humoru miejscami wręcz obrażał inteligencję widza. Słowem nie jest to spektakl dla wybrednych znawców sztuki teatralnej. W tej dosyć banalnej, nie oszukujmy się, konwencji, miłym akcentem było niespodziewane zakończenie, nadające nieco ciekawszej formy całości. Podsumowując; przedstawienie lekkie, miłe i prześmieszne, do tego w doborowej obsadzie. Wspaniała rozrywka i przełamanie kinowo-randkowej rutyny. Wymagający widz wybierze jednak inny repertuar.