„Walentynki to udręka dla singli i miasto pełne obściskujących się par!”. Jeśli też tak uważasz, pewnie bawiłeś się na antywalentykowych imprezach. My sprawdziliśmy klimat w dwóch miejscach, tym alternatywnym i tym popularnym.
Brama Jazz Cafe
Bardzo muzycznie, bardzo psychodelicznie, bardzo anty i naprawdę bardzo dobrze. Brama Jazz Cafe swym odnowionym, starym stylem doskonale spełniała funkcję miejsca na antywalentynkową imprezę.
Wstrząsające obrazy
To, co naprawdę przyciągało oko to niewątpliwe szokująca i absurdalna do granic możliwości oprawa wizualna. Obrazy przykuwały uwagę każdego, kto się pojawił w lokalu i nie ma w tym nic dziwnego. Doskonale pocięte, doskonale zmiksowane, bardzo oldskulowe – jednocześnie old i modern przypominały sceny i montaż niczym z „Requiem dla snu”. Za ten niezwykły, dosłownie niemy i metaforycznie głośny obraz odpowiedzialna była Alicja Gapińska, utalentowana ilustratorka, znana także jako VJ Pani Pavlosky. Trzeba było to zobaczyć.
Muzyka, muzyka, muzyka…
Oprawa wizualna doskonale komponowała się z oprawą muzyczną. O 22:00 pojawił się Mr. S – bydgoski kompozytor, producent i muzyk. Jego twórczość znalazła uznanie w oczach (i uszach…) brytyjskiej wytwórni Artificial Bliss Recordings (LP – „Extracerebral”). Tego wieczoru usłyszeliśmy dźwięki z pogranicza ambientu, nu jazzu oraz elektronikę podaną naprawdę w doskonałym wydaniu. Co ciekawe, świetny okazał się także poprzedzający występ. Zombi – dj i producent zaprezentował brzmienie, które idealnie wpisywało się w późniejsze granie Mr. S. Koktajl muzyczny o niezapomnianym smaku.
Pinokio
Do Pinokia trafiamy przed północą. Najpierw półgodzinna kolejka do szatni, potem początek antywalentynkowej imprezy w studenckim klubie.
Na parkiecie w dyskotece…
Pinokio, jak to Pinokio. Przyciąga zawsze tłumy, chyba przede wszystkim możliwością wejścia za darmo w weekend dzięki legitymacji studenckiej. Lokal z pewnością ma swój klimat, w którym dobra, studencka impreza, graniczy z komercją i tandetą. Wczoraj granica przesunięta była raczej w tę drugą stronę. Oprawa muzyczna nie była idealna. Na mniejszym parkiecie jak zwykle bardziej klubowe dźwięki, na drugim przeboje. Usłyszeć można było właściwie wszystkie gatunki muzyczne, od bardzo starych hitów, poprzez klubowe brzmienia, aż po czarne rytmy. Czegoś jednak zabrakło. Może to niezbyt udane przejścia między piosenkami, może niezbyt udane remiksy, a może niezbyt interesujące konkursy. Nieźle, jednak bez rewelacji.
Antywalenty z antywalentynką
Antywalentynkowe imprezy w Szczecinie mogą mieć bardzo różny charakter. Z jednej strony bardzo wyszukane i psychodeliczne dźwięki, z drugiej komercyjne i znane rytmy, przy których wiele osób dobrze się bawi. Czasem potrzeba spróbować jednego by móc ocenić drugie. Niezależnie od tego, co myślimy o walentynkach, warto tego dnia było się bawić dla miłości – z nią, w niej, przy niej lub obok niej.
Komentarze
1