Na klatce schodowej Pazimu biegają strażacy – nic się nie dzieje, po prostu biurowiec udostępnia straży klatkę schodową do ćwiczeń. O butach w fundamentach, tłumaczu, który był, ale go nie było i wyjątkowości Pazimu rozmawiam z Tamarą Puszkin, kierownikiem działu wynajmu, która w tym 20-letnim obiekcie pracuje...od 22 lat.

Elżbieta Sej: Pazim kończy dziś 20 lat, jak długo jest Pani z nim związana?

 

Tamara Puszkin: 22 lata minęło pierwszego września, więc okres budowy też zaliczyłam. Z racji relacji rodzinnych, informację na temat budynku miałam jeszcze na etapie, gdy pomysł dopiero powstawał. Mój tata pracował w PŻM-ie i prowadził rozmowy z firmą, która później była głównym wykonawcą.

 

E.S.: Wtedy taki projekt był zaskakujący, wszyscy się pytali po co PŻM-owi taki budynek?

 

T.P.: Były oczywiście różne konferencje prasowe wcześniej, były publikacje w prasie, był pokazywany projekt, makieta, jak ten obiekt ma wyglądać. Także Szczecin wiedział co się buduje, jak to będzie wyglądać, chociaż oczywiście do końca ta wizja była troszeczkę w obłokach. Trzeba chyba przede wszystkim kierownictwu PŻM -u pogratulować odwagi, że w tak trudnych czasach zdecydowało się na taką inwestycję. I że samo jedno zostało na polu bitwy, bo z założenia miało to być centrum zarządzania flotą, w momencie, gdy istniało tutaj dużo morskich przedsiębiorstw. Tutaj te wszystkie przedsiębiorstwa miały się gromadzić, a na koniec została właściwie tylko Polska Żegluga Morska.

 

E.S.: A jaka była reakcja mieszkańców na budowę takiego biurowca?

 

 

T.P.: Ogólnie była pozytywna opinia, ale był też takie historie, gdy mieszkańcy z wieżowców obok twierdzili, że zakłóca odbiór telewizji, że odbijają im się jakieś fale itd. Ale ogólnie obiekt został zaakceptowany i myślę, że się sprawdził.

 

E.S.: Może przez te 20, a właściwie 22 lata Pazim dorobił się kilku anegdotek?

 

T.P.: Mogę tylko mówić o swoich. Mieliśmy siedzibę na ul. Żubrów to była taka mała uliczka i przyjeżdżały TIR-y z dostawami, wjeżdżały tam i oczywiście należało je przekierować na plac budowy, więc straszne manewry były. Pamiętam, że kiedyś mi też zdarzyło się taką ciężarówkę tutaj doprowadzić i jak wysiadłam z tego TIR-a to zgubiłam buty w błocie. [śmiech] Był to grudzień czy listopad i buty mi zostały. Było wiele takich różnych śmiesznych i stresujących zdarzeń. W grudniu 1990 roku było wmurowanie kamienia węgielnego. Byli na tym goście również z Wiednia, była konferencja prasowa. Zachodziła potrzeba tłumaczenia na język angielski, a w ostatniej chwili okazało się, że tłumacz się rozchorował i nie dotarł na konferencję. I było bardzo szybkie poszukiwanie osoby, która mogłaby tłumaczyć. Było nerwowo, ale na szczęście wszystko się udało.

E.S.: Dla mieszkańców to ważny obiekt, bo randki, bo symbol miasta. A dla Pani?

 

T.P.: Dla mnie to osobista sprawa, bo raz, że buty gdzieś są, a dwa moja osobista historia, bo mój syn urodził się 15 lutego. Mój tata zadzwonił z Wiednia, syn kończył rok, dziadek zadzwonił, by wnuczka ucałować przez telefon i powiedział, że tego dnia została podpisana umowa na budowę. Więc jestem w ten sposób osobiście związana z Pazimem.

 

E.S.: Czuje się dumę z tego miejsca?

 

T.P.: Tak, czuje się tę dumę. Były okresy ciężkie, szczególnie na początku, gdy ten biznes w Szczecinie się rozkręcał, ale w tej chwili myślę, że czujemy dumę z niego. Oczywiście to wszystko ewoluowało, pojawiały się nowe pomysły, rozwijały się różne punkty np. Cafe 22. Cały czas staramy się wprowadzać coś nowego poprawiać standard budynku. Obiekt rósł na moich oczach, pamiętam jak pierwsze firmy telefonii komórkowych zainteresowały się naszym obiektem i koniecznie chciały mieć na dachu swoje nadajniki, to było jeszcze na etapie, gdy wind nie było i zdarzyło mi się przejść całe 24 piętra schodami w górę i na dach.

 

E.S.: Pazim to nie tylko biurowiec, prawda?

 

T.P.: To nie tylko biura przecież jest przychodnia, punkt pocztowy, jak jest potrzeba można się upiększyć w naszym Baltica Wellness & SPA, można coś zjeść, można przespać się w hotelu, mamy pełną gamę usług. Gdyby się człowiek rozpędził można tutaj siedzieć 24 h na dobę [śmiech]. Zresztą strażacy też tutaj ćwiczą, udostępniamy im klatkę do ćwiczeń, więc z całym sprzętem latają.

 

E.S.: Dziś 20 lat, a co będzie za kolejne 20?

 

T.P.: Przede wszystkim czeka nas dużo pracy, wiadomo, że budują się nowe biurowce. Ale my cały czas inwestujemy w rozwój, w infrastrukturę, modernizujemy ten obiekt. Mam nadzieję, że za 20 lat będziemy świętować 40-lecie, a jak jeszcze wiek emerytalny wydłużą, to może ja tu jeszcze będę [śmiech]
 

E.S.: Dziękuję za rozmowę.
 

 


Pazim – 20 lat minęło.


Centrum Pazim to najwyższy budynek w mieście: wysoki na 83 m, razem z masztem antenowym mierzy aż 113 m. Wybudowany przez PŻM (Polską Żeglugę Morską) szybko stał się symbolem przedsiębiorczości w Szczecinie, wizytówką miasta, znacznie wyprzedzając epokę, w której powstawał. 9 listopada mija dokładnie 20 lat od chwili otwarcia w Szczecinie pierwszego centrum

biznesowego, chociaż na dobrą sprawę swoje dwudziestolecie Pazim mógłby świętować trzy razy – w 1992, gdy obiekt został oddany był zorganizowane trzy otwarcia budynku. Pierwsze dla przedstawicieli Polskiej Żeglugi Morskiej i dla firm, które uczestniczyły w budowie obiektu. Drugie było kilka dni później dla władz Szczecina, a trzecie było już bardzo oficjalne z przedstawicielami władz i gości z Warszawy.

Kultowy budynek

 

Od swojego powstania Centrum Pazim wielokrotnie zyskiwało uznanie. W konkursie "20latRP.PL" okrzyknięty został zwycięzcą w kategorii "obiekt - budynki / kreacje... które najmocniej zmieniły nasze małe ojczyzny". W 1996 roku nadano mu miano „mistera Szczecina”, laur Kuriera Szczecińskiego w plebiscycie „Budynek 50-lecia polskiego Szczecina” w kategorii obiektów użyteczności publicznej. Jako reprezentacyjna budowla jest m.in. tłem każdego wydania telewizyjnej Kroniki Szczecińskiej. Z lotu ptaka kształtem przypomina statek. Do dziś wieżowiec uznawany jest za jeden z najpiękniejszych w Polsce.