Dziś obchodzimy 100. rocznicę urodzin Tadeusza Różewicza, cenionego polskiego poety, dramaturga, prozaika i scenarzysty. Niewielu szczecinian wie, że w latach 40. ubiegłego wieku był on częstym gościem w naszym mieście. Upodobał sobie zwłaszcza spacery wokół jeziora Głębokiego.

Robert Florczyk, szczeciński poeta i miłośnik historii, od zawsze fascynuje się twórczością Różewicza. W 1982 r., jeszcze jako student, miał pierwszą okazję, by spotkać się ze swoim mistrzem we Wrocławiu (tamto spotkanie z młodymi ludźmi stało się później dla Różewicza inspiracją do napisania wiersza „Przyszli żeby zobaczyć poetę”). Na zawsze zapamiętał pierwsze pytania, które wtedy usłyszał.

– Skąd przyjechałeś? – zagaił poeta.

– Ze Szczecina.

– Czy na Głębokim nadal jest tak pięknie? – ożywił się Różewicz.

na zdj. dedykacja Różewicza dla Roberta Florczyka

Wakacje w willi na Głębokim

Odżyły wspomnienia z drugiej połowy lat 40. XX wieku, gdy poeta chętnie przyjeżdżał do Szczecina na wakacje. Przyjaźnił się wówczas z Witoldem Wirpszą, poetą i prozaikiem, który był kierownikiem Wydziału Kultury Wojewódzkiej Rady Narodowej w Szczecinie, a także redaktorem szczecińskiej rozgłośni Polskiego Radia. Mieszkał w willi przy ul. Pogodnej 24 na Głębokim i często zapraszał tam Różewicza na „letnisko”.

– Na pewno możliwość odpoczynku w pięknej willi była dla Różewicza bardzo atrakcyjną opcją. Na Głębokim miał spokój, mógł odetchnąć od kolegów ze środowiska artystycznego w Krakowie i skupić się na pracy – mówi Robert Florczyk, który na podstawie wielu rozmów i lektury opublikowanych listów, zebrał wszystkie dostępne informacje o pobytach Różewicza w Szczecinie.

Wiersze inspirowane Szczecinem?

Okazuje się, że Szczecin też miał wpływ na twórczość Różewicza. Robert Florczyk podejrzewa, że niektóre znane wiersze mogły powstać z inspiracji podczas pobytu w naszym mieście. Przykłady?

„Kamieniołom katedry

milczał

wewnątrz

zawieszony na zworniku

kopalny bóg

świecił

białymi żebrami”

– Jestem przekonany, że wiersz „Kamieniołom” został zainspirowany widokiem zniszczonej szczecińskiej katedry. Wówczas w Warszawie czy Krakowie, gdzie Różewicz wcześniej bywał, nie było bowiem świątyni zniszczonej w ten sposób, ze zburzoną ścianą i odsłoniętym wnętrzem – mówi Robert Florczyk.

Zdjęcie Katedry z ujęcia od placu Orła Białego, gdzie miał stać Różewicz opisując Katedrę (za Wikipedią)

„Jak dobrze

Mogę leżeć

w cieniu drzewa

myślałem drzewa

już nie dają cienia” – to z kolei fragment wiersza „Jak dobrze”.

– Nie można tego oczywiście przyjmować jako prawdę objawioną, ale uważam, że Różewicz napisał to na Głębokim. Stawiam taką tezę, po przeczytaniu listów, które pisał do Szczecina. Pisał w nich: „Pójdziemy nad jezioro, usiąść w cieniu drzew i rozmawiać o poezji”, albo „Nie mogę się doczekać, kiedy wpadnę z najbliższym śniegiem nad zimowe Głębokie, żeby chodzić z tobą na spacery” – cytuje Robert Florczyk.

„Tu idzie wybitny polski poeta, on na pewno będzie wiedział gdzie ja mieszkam”

Powojenny Szczecin był miejscem, w którym krzyżowały się ścieżki wielu wybitnych literatów. Bodaj najbardziej znany jest dwuletni pobyt w mieście Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Ale takich historii było więcej. Wiele z nich związanych jest z Głębokim. Przez jakiś czas mieszkał tam Jerzy Andrzejewski, a w odwiedziny przyjeżdżali Czesław Miłosz i Wisława Szymborska. Z tego okresu nie brakuje anegdotek dotyczących ich codziennego życia.

– Tę historię opisał Leszek Szaruga [to pseudonim Aleksandra Wirpszy, syna Witolda Wirpszy do którego przyjeżdżał Różewicz – red.]. Pewnego dnia pijany Gałczyński jeździł w taksówce po al. Wojska Polskiego, nie mogąc przypomnieć sobie adresu, pod którym mieszka. Wtem na chodniku zobaczył Różewicza. „Tu idzie wybitny polski poeta, on na pewno będzie wiedział, gdzie ja mieszkam” – miał krzyknąć Gałczyński do kierowcy. Okazało się jednak, że Różewicz nie wie, więc pojechali razem do Andrzejewskiego na Głębokie – opowiada Robert Florczyk.

Młodzież zaczyna odkrywać Różewicza

Większość Polaków kojarzy Różewicza przede wszystkim z wierszy „przerabianych” w szkole. Zwłaszcza takich jak „Ocalony”, czyli przesiąkniętych tragicznymi wspomnieniami wojennej traumy („Mam dwadzieścia cztery lata / Ocalałem / Prowadzony na rzeź”). Powoli młode pokolenie odkrywa jednak tego twórcę również z innej strony. Pomagają w tym takie inicjatywy jak płyta rapera Sokoła z tekstami Różewicza (jeden z klipów ma blisko 750 tys. wyświetleń: https://www.youtube.com/watch?v=_EXB6xGqN3I).

– Byłem na jego koncercie w Szczecinie i udało się zdobyć specjalną dedykację: „ Dla mieszkańców tego fajnego miasta Szczecina” – opowiada Robert Florczyk, który sam ma dużo pomysłów na promocję twórczości Różewicza i jego związków ze Szczecinem.

na zdj. dedykacja Sokoła z płyty Różewicz-Interpretacje

Pomysł na pamiątkowy głaz w miejscu spacerów Różewicza

Jednym z nich jest umieszczenie na Głębokim pamiątkowego głazu z tablicą informującą o pobycie Różewicza (projekt z takim pomysłem był już zgłaszany do Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego). Inne koncepcje to nazwanie imieniem poety szlaku spacerowego wokół Głębokiego albo nowej Mediateki, która ma powstać na Prawobrzeżu.

Robert Florczyk napisał również wiersz, którego inspiracją były wizyty Różewicza nad Głębokim.

Z Różewiczem wokół Jeziora Głębokiego

nie ma różnicy

z której strony

je obejdziemy

ta sama droga

 

można obejść dokładnie

świat z każdej strony


przejść umiejętnie

kilka razy

wokół poematu

zanim opiszesz świat

 

nauka chodzenia

wśród słów

zaczyna się z każdej

strony

zobacz jest woda

brzeg ziemia

ścieżka las

człowiek

ta sama droga

sama droga

droga


fot. Michał Kobyliński from http://gilling.info/ - Poetyckie Foto Niusy - File:Rozewicz Grass.JPG, CC BY-SA 2.5, https://commons.wikimedia.org/

Tadeusz Różewicz urodził się 9 października 1921 r. w Radomsku. Zmarł 24 kwietnia 2014 r. we Wrocławiu. Więcej o związkach poety ze Szczecinem można przeczytać w artykule Roberta Florczyka, który zostanie opublikowany w roczniku Pryzmat Literacki. Poniżej publikujemy fragment.

 

„Kamieniołom Katedry świętego Jakuba

Tadeusz Różewicz w eseju „Do źródeł” opisuje, że gdy zobaczył Kościół Mariacki, po przyjeździe w 1945 roku do Krakowa, powstał w nim zamiar napisania poematu, który nawet zaczął pisać, że tak naprawdę realnie czy obiektywnie istniejąc nienaruszonym, to w zasadzie jest ruiną: …przechodnie myślą , że Kościół Mariacki stoi nienaruszony, nie widzą, że jest to wielka pryzma cegieł i kamieni. Kościół leży w gruzach. Kościół jest zniszczony w moim wnętrzu. I dalej tłumaczy: Zapisałem się na historię sztuki, żeby odbudować gotycką świątynię. Żeby, cegła po cegle, wznieść w sobie ten kościół. Żeby, element po elemencie, zrekonstruować człowieka.

Nie minęły dwa lata od pierwszego przyjazdu do Krakowa, a Tadeusz Różewicz stoi na północy Polski przed ruinami jednej z największych katedr gotyckich, będącej czołowym obiektem architektury sakralnej gotyku ceglanego. Obecna Bazylika archikatedralna św. Jakuba jest nadal ważną dla Szczecina świątynią, której początki sięgają roku 1187, gdzie w obecnym miejscu wybudowano pierwszy drewniany kościół, będący prawdopodobnie wotum dziękczynnym za misję ewangelizacyjną na Pomorzu Ottona z Bambergu. Konsekracji kościoła św. Jakuba Apostoła (wybudowanego w Szczecinie dla wiernych pochodzenia niemieckiego) dokonał pomiędzy marcem a lipcem 1187 r. ówczesny biskup kamieński Zygfryd. Odbyło się to w obecności wdowy po księciu Bogusławie I, Anastazji, córki księcia Polski Mieszka III Starego, i jej niepełnoletnich synów Bogusława II i Kazimierza II oraz sprawującego w ich imieniu władzę namiestnika Pomorza kasztelana szczecińskiego Warcisława II Świętoborzyca. (źródło: http://katedra.szczecin.pl/historia(2))

Jej dominujący nad miastem charakter zawsze był obrazowany na wedutach, litografiach i obrazach, a w czasach nowocześniejszy na zdjęciach. Obecnie jest drugim co do wysokości kościołem w Polsce. Katedra uległa poważnym zniszczeniom podczas bombardowań alianckich w sierpniu 1944 roku, jej wnętrze było całkowicie wypalone, a otaczające ją Stare Miasto zamieniło się w kupę gruzów co sprawiło, że jej wielkość robiła jeszcze większe wrażenie w morzu ruin.

Nic zatem dziwnego, że Tadeusz Różewicz, przebywając w Szczecinie nie mógł nie opisać Katedry, a właściwie jej monumentalnej ruiny. Warto zwrócić uwagę, że w swoich podróżach przez całe życie autor „Niepokoju” zawsze interesował się gotyckimi katedrami. Wyobrażenie ruiny Kościoła Mariackiego zarysowane w eseju „Do źródeł” mogło zostać zobrazowane realną monumentalną ruiną wśród gruzowiska Starego Miasta. Według mnie musiał stanąć, spoglądając na katedrę, od strony placu Orła Białego, bowiem to od strony północnej runęła cała ściana, odsłaniając wnętrze, od strony południowej czyli obecnej ulicy Wyszyńskiego zachowane mury z wybitymi witrażami i porośnięte bluszczem całkowicie zasłaniały wnętrze Katedry. Tylko w ten sposób wzruszone wszystkie filary, ściany i tynki mogły pokazać także swoje zmiany, zamurowania i zamalowania dla widza tylko od jednej strony – właśnie od południowej. Przypomnijmy, że z chwilą przyjęcia protestantyzmu na Pomorzu wszystkie freski w kościołach Pomorza były zamalowywane. Teraz po wiekach mogły zostać ponownie ujrzane z powodu odpadniętych tynków. Nigdzie chyba wcześniej Tadeusz Różewicz nie mógł spotkać się z taką możliwością ujrzenia konstrukcji monumentalnego, gotyckiego kościoła w sposób przekrojowy poprzez osiem stuleci.

Autor „Niepokoju” opisuje szczecińską Katedrę świętego Jakuba w reportażu „Światła na drodze” następująco:

Młody człowiek, który wplątał się ze mną w starą, zburzoną dzielnicę Szczecina stał na ruinach gotyckiego kościoła z twarzą uniesioną do góry i milczał.

Budowla średniowiecznego majstra – artysty, wycelowana w niebo niezliczoną ilością filarów, łuków odporowych, wieżyczek, wież, lotnością wszystkich linii zbiegających się na sklepieniach w ostrołuki związane kamiennym kluczem, oderwała się od fundamentów i runęła. Rozwalona bombami świątynia otwarła się dla oka jak owoc; ukazała swoje wnętrze, jakby sam najtajnieszy zamysł twórcy- budowniczego. Ostro i jasno zarysowało się profilowanie potrzaskanych filarów, żeber i gzymsów; z prastarych murów odpadły pod wpływem wstrząsów i wybuchów płaty nowszego tynku i współczesne malowidła, ukazały się stare, przerabiane i zamurowane zarysy otworów, łuki kształtu okien. Wielkie płaszczyzny ciężkich murów, filary z kamienia i cegły, ciężar materii, który został uniesiony i wniebowzięty przez dekorację architektoniczną i konstrukcję – leżał teraz martwy.

Młody człowiek stał z twarzą podniesioną do góry, potem odwrócił się do mnie i powiedział ze zmęczonym uśmiechem:

– Pomyśl, ile w tym wszystkim było myśli, trudu, genialnych obliczeń…spójrz na ten pęk kamiennych żeber, który wykwita i rozchyla się z taką lekkością, a przecież trzyma na sobie część ogromnego sklepienia… właśnie na przykładzie tej świątyni, zepchniętej ręką człowieka z nieba na ziemię w ruinę, widzę cały bezsens wysiłku!

Przeczytawszy kilkakrotnie opis ruin szczecińskiej katedry skonstatowałem, że mentalnie odpowiada opisowi z wiersza Tadeusza Różewicza „Kamieniołom”:

Kamieniołom katedry

milczał

wewnątrz

zawieszony na zworniku

kopalny bóg

świecił

białymi żebrami


na dnie

przylepione śliną

do opoki

modliły się

dziwaczne metafizyczne

ssaki

Katedra z biegiem lat została odbudowana i służy nadal wiernym, będąc jedną z wizytówek architektonicznych zabytków Szczecina.

Robert Florczyk