Najsłynniejszy dramat Arthura Millera był już na tej scenie prezentowany. W 1984 roku w Teatrze Współczesnym wyreżyserowała go Janina Dowlasz, która rolę Abigail powierzyła Danucie Stence. Teraz ten tytuł wraca na Dużą Scenę w reżyserii Adama Orzechowskiego. Premiera spektaklu nastąpiła 26 maja.

Strach i terror

Miller napisał „Czarownice z Salem” w 1953 roku pod wpływem wydarzeń, jakie w życiu społeczno-politycznym w Stanach Zjednoczonych wprowadził maccartyzm. Prace prowadzone przez Komisję Kongresu do Zbadania Działalności Antyamerykańskiej, zwłaszcza dotyczące ustalenia powiązań osób zatrudnionych w urzędach państwowych oraz ludzi kultury z komunistami, wywołały atmosferę strachu i psychicznego terroru. Miller odniósł się do tej sytuacji  w sposób pośredni, sięgając po historię jaka wydarzyła się pod koniec XVII wieku. Wtedy w miasteczku Salem Village jedno, pozornie niewinne zdarzenie doprowadziło do procesu, w którym za posługiwanie się czarami stracono 19 osób.

Film z Winoną Ryder

Dramat „Czarownice z Salem” zyskał duże uznanie krytyki i był wielokrotnie przenoszony na scenę. W 1996 roku powstał też film kostiumowy w reżyserii Nicholasa Hytnera, z Winoną Ryder i Danielem Day-Lewisem w rolach głównych (scenariusz do niego napisał sam Miller). Szczecińska realizacja jest bardzo wierna oryginalnemu tekstowi (przekładu dokonała Anna Bańkowska) i co istotne dużą uwagę zwrócono na didaskalia, z reguły raczej pomijane przez innych reżyserów.

Show z narratorem

Ten zabieg, uwypuklający jednocześnie rolę narratora sprawia, że profile psychologiczne poszczególnych postaci są bardzo czytelne. Widz otrzymuje dużo informacji o nich i czuje się trochę jak ktoś oglądający telewizyjny show. Dominika Klimaty (to ona jest narratorką, a gra też rolę Tituby) jest ubrana w efektowną suknię, trzyma w ręku mikrofon i zapowiada wejścia poszczególnych postaci-uczestników. Po bokach sceny znajdują się dwie kanapy również kojarzące się z estetyką takich programów. Generalnie jednak przestrzeń spektaklu jest „urządzona” minimalistycznie. W jej centrum ustawiono wysoki, pochylony w prawo, krzyż, który jest symbolem bardzo znaczącym w tym dramacie.

Znajdziemy szatana

Początek ciągu wydarzeń, to moment kiedy Betty (Anna Bieżyńska), córka pastora Samuela Parrisa (Konrad Pawicki), zaczyna się uskarżać na jakąś tajemniczą chorobę. Widzimy ją leżącą i nie umiejącą się podnieść, po nocy, kiedy wraz z przyjaciółkami tańczyła w lesie (według świadków unosiła się też w powietrzu jak ptak). Parris jest wstrząśnięty tą sytuacją i chcąc ją wyjaśnić, sprowadza do Salem pastora Hale'a (Arkadiusz Buszko), który przeprowadza śledztwo w tej sprawie. „Jeżeli szatan jest wśród was, znajdziemy go!” to jego słowa.

foto: Piotr Nykowski

Histeria bezpodstawnych oskarżeń

Zaczynają się aresztowania, a sędzia Danforth (Grzegorz Młudzik) inicjuje proces, w którym coraz więcej osób odpowiada za to, że używa czarów, by sprowadzać na innych choroby i inne nieszczęścia. Miasteczko wkrótce wpada w histerię niepotwierdzonych oskarżeń. Wystarczy, że ktoś zaniedbuje chodzenie na msze, a można mu przypisać kontakty z diabłem... Zazdrość i chęć posiadania czyjejś ziemi prowadzi do tego, że ci, którzy chcą coś zyskać, rzucają podejrzenia na innych. Tak jest choćby w przypadku Abigail (bardzo dobra rola Magdaleny Wrani-Stachowskiej), która doprowadza do osądzenia swego byłego pracodawcy, Johna Proctora (Wojciech Sandach).

Zbyt tłusta czcionka

To praktycznie kluczowy wątek końcowej części tego spektaklu, w którym ważną rolę odgrywa też muzyka Marcina Nenko (znanego z zespołu Chłopcy Kontra Basia) - mocna, głośna dobrze odzwierciedlająca nastrój zagrożenia, z którym muszą się zmagać bohaterowie tacy jak Proctor i jego żona. „Czarownice z Salem” są zatem dramatem o używaniu religii i kanonów moralności do zdobywania władzy i niszczenia przeciwników.

Narratorka w pewnym momencie wypowiada komentarz nawiązujący do naszej współczesnej sytuacji politycznej, który wielu widzów uznało za pisany „zbyt tłustą czcionką” i chyba faktycznie można się zgodzić z tym, że uniwersalność przekazu trochę na tym ucierpiała... Generalnie atutem „Czarownic z Salem” w tej nowej wersji jest głównie sprawna gra aktorska i może zainteresować zwłaszcza tych, którzy nie znają wcześniejszych adaptacji i wariacji na temat tej historii...