To już trzecia koncertowa wizyta pana Dereka Dicka (znanego bardziej jako Fish) w naszym mieście. Pamiętam, że poprzednio był u nas 16.10.1997 roku (czyli niemalże dokładnie 10 lat temu) w klubie „Trans” To był bardzo dobry występ, choć rozpoczął się z pewnym opóźnieniem. Ktoś podprowadził wtedy klucze od ciężarówki ze sprzętem i do będącej już w sali publiczności skierowano apel “ Jeżeli ktoś, kto je zabrał nie wrzuci ich dyskretnie za bar, to występ się nie odbędzie”. Na szczęście warunek został spełniony i wszystko dobrze się skończyło... Tym razem nie było tak dramatycznych wydarzeń poprzedzających wejście byłego vocalisty Marillion na scenę...
Występ rozpoczął się od zagranego z wielkim animuszem utworu Marillion “Slainte” (pochodzącego właśnie z “Clutching At Straws”). Potem Fish zaprezentował nowy utwór - “Circle Laine”by zaraz cofnąć się do przedostatniej swej płyty i wykonać “So Fellini” Dopiero po czwartym numerze, którym była kolejna rzecz z dorobku Marillion (“Square Go”) zdecydował się trochę porozmawiać z publicznością. Znany jest z tego, że sypie anegdotami jak z rękawa, gestykulując i odgrywając co zabawniejsze scenki, więc nie mogło zabraknąć tego elementu show także w “Słowianinie”. Fish wspominał m.in. swoje pierwsze koncerty w Polsce w 1987 roku, opowiadając o tym jak to został aresztowany w Poznaniu za chodzenie po trawie. W kolejnej przerwie między utworami, oczywiście była mowa o wyższości żubrówki nad innymi napojami wyskokowymi, a także o “urokach” podróży do Egiptu. Większość wypowiedzi Fisha była kwitowana przez publikę salwami śmiechu...
Wracając do repertuaru koncertu wspomnę o tym, że zabrakło w nim niestety numerów z płyt “Field Of Crows” i “ Raingods with Zippos”, ale nie powinno to dziwić zważywszy, że zostały wykonane prawie wszystkie kompozycje z “Clutching At Straws” , w tym te najsłynniejsze “Warm Wet Circles”, “Sugar Mice”, “White Russian” i już na bis -“ Incommunicado”. Nową płytę, której oficjalna premiera handlowa, nastąpi juz w przyszłym roku, reprezentowały jeszcze dwa utwory – bardziej dynamiczny “Dark Star” i monumentalny, mocny “Manchmal”. Klawiszowego pasaże grane przez Fossa Patersona nadały tym kompozycjom progresywnego zabarwienia
Niezwykły moment nastąpił trochę później, kiedy to Fish nieoczekiwanie pojawił się w środku tłumu widzów i zaczął przechadzać się między ludźmi z mikrofonem śpiewając pierwsze wersy kompozycji “Vigil in a Wilderness of Mirrors” (tytułowej ze swego debiutanckiego albumu). Można było spojrzeć mu w oczy, zbliżyć się, niemal dotknąć tego potężnego człowieka ... choć czujny ochroniarz pilnował go przez cały czas.
Wśród trzech finałowych kompozycji tego koncertu znalazła się najbardziej przeze mnie oczekiwana, przepiękna piosenka “Cliche” (także zaczerpnięta z debiutu sympatycznego Szkota). To było doskonałe ukoronowanie tego emocjonującego wieczoru. Mam nadzieję, że kolejna trasa Fisha również nie ominie Szczecina. Frekwencja na tym koncercie dowiodła bowiem, ze ma on w naszym mieście bardzo wielu fanów i warto dla nich organizować takie wydarzenia.
Komentarze
0