Mógł wybrać przepych europejskich metropolii i komfort zachodnich autostrad, ale po raz kolejny wolał pojechać na „dziki” Wschód. „Osiołkiem” Andrzeja Stasiuka to raport mentalny z wyprawy samochodowej przez Ukrainę, Rosję i Kazachstan. To także książka dla fanów motoryzacji, bo też wiele czułych opisów pojazdów czterokołowych w niej odkryjemy.

Pokonać przestrzeń

„Gdybym miał więcej czasu, pieniędzy i nie był tak leniwy, to co chwilę jechałbym do jakiegoś obcego kraju. Nie na długo. Może na dzień, dwa, a może tylko na kilka godzin. Do dużego, do małego – obojętnie. Byleby obcy. Byleby pierwszy raz.” Takie słowa znajdziemy w środku tej książki. Stasiuk uwielbia pokonywanie przestrzeni i to także w dosłownym sensie tego słowa, kiedy zyskuje poczucie, że ona jest mu posłuszna. Nie potrzebuje celu, ważne jest dla niego samo przemieszczanie się. Dlatego na granicy ukraińsko-rosyjskiej długo musi pertraktować z celnikiem, który w dokumentach dotyczących przejazdu samochodu dostrzega brak destynacji. Urzędnik dowiedziawszy się, że autor jedzie do Tadżykistanu, wciąż stawia opór. „Po co tam jedziecie? (...) Nie można tak sobie jechać”

Aro z silnikiem uaza

A jednak można... Pan Andrzej oczywiście zwiedza czasem po drodze jakieś miasta (poszukuje np. domu genialnego rosyjskiego pisarza Płatonowa), ale przede wszystkim kusi go „słodki lęk niewiadomego”. Samochód, to dla niego najlepsze narzędzie, służące do docierania w odległe miejsca, ale także coś więcej. Z sentymentem opisuje np. rumuńskie aro z silnikiem uaza „Padła pompa paliwowa – proszę bardzo: trzy śruby, chyba trzynastki, śrubokręt, pyk, pyk, pyk, już widać membranę, już zaworki i wszystko jak na dłoni(...) A dzisiaj? Podnosisz maskę, patrzysz jak szpak i dzwonisz po lawetę...”

Mistycyzm i fantasmagoria

Jest zatem w tej książce swoista pochwała silnika spalinowego, jest też mistycyzm i fantasmagoria. Tak jak choćby w finałowej rozmowie z kazachskimi stróżami prawa, którzy zatrzymują narratora za przekroczenie przepisów drogowych... Gdzieś po drodze znajdziemy też w tych zapiskach nie do końca poprawne politycznie rozważania o historii najnowszej, o katastrofie smoleńskiej i naszych narodowych pragnieniach i wizjach. Stasiuk nie waha się wyrazić swojego zdania na ten temat i w tym wypadku jest praktycznie realistą, który sprowadza nasze górnolotne, mitotwórcze bajania do sensownego poziomu.

„Osiołkiem” nie trafi w gust tych czytelników, którzy lubią chronologiczne opowieści przeprowadzone precyzyjnie z punktu A do B. Stasiuk przyzwyczaił nas już, począwszy od „Jadąc do Bagadag” (a może nawet wcześniej), że to nie jego styl. Kto natomiast chciałby zagubić się gdzieś w trasie, utknąć gdzieś pomiędzy i oderwać się od bezpiecznych europejskich przyzwyczajeń i polskich mrzonek, ten może dzięki tej prozie udać się do Azji.