„Mamy spektakl z I ligi baletu przygotowany przez choreografa z I ligi baletu”- tak powiedział Karol Urbański, kierownik baletu Opery na Zamku podczas konferencji dot. premiery „Polowania na czarownice”. Publiczność, która zobaczyła dwie prezentacje tej inscenizacji 16 i 17 kwietnia, zweryfikowała te słowa na ogół pozytywnie.

Dramat i balet

To dzieło nietypowe. Spektakl jest bowiem połączeniem różnych konwencji. Aktorka Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie, Beata Niedziela, otrzymała rolę narratorki, która słowem uzupełnia treść przekazywaną ruchem przez 15 tancerzy baletu i muzyczne ilustracje wykonywane przez orkiestrę Opery na Zamku. Jest to projekt zrealizowany we współpracy z Cathy Marston – choreografką związaną z renomowaną Royal Opera House w Londynie.

Intrygujący temat

Właśnie na tamtejszej scenie „Witch-Hunt” (to tytuł oryginału) miał swą angielską premierę, a szczecińska realizacja tego dzieła jest jego pierwszą polską adaptacją. Dlatego zainteresowanie „Polowaniem...” było niewątpliwie duże, a dodatkowo na pewno wiele osób zaintrygował też jego temat. Ten balet jest bowiem historią ostatniej europejskiej czarownicy tzn. Anny Goldi, służącej, która pracowała u pewnej rodziny w szwajcarskim Glarus, podejrzanej o uprawianie czarów i poddanej z tego powodu torturom, a później straconej (w 1782 r.)

Igły w mleku

Te wydarzenia poznajemy w spektaklu, dzięki relacji Annamiggeli Tschudi To ona mając osiem lat, rzekomo została poddana czarom Anny. Gdy w szklance z mlekiem, które miała wypić, znaleziono igły i gwoździe, jej rodzice uznali, że to Göldi je tam włożyła i szybko została odprawiona. Kiedy jednak Annamiggeli niedługo później zaczęła wymiotować igłami i kuleć, służąca została sprowadzona z powrotem, gdyż tylko ona mogła odczynić urok.

Sugestywna scenografia

Tę postać widzimy w dwóch wcieleniach. Jako kobietę, znajdującą się w szpitalu psychiatrycznym (w tej roli Beata Niedziela), nieustannie zmagającą się ze swoimi przeżyciami z dzieciństwa oraz jako dziecko (tancerka Karolina Cichy-Szromnik). Postać służącej kreuje natomiast Christina Janusz, a na uwagę zasługuje z pewnością także koncepcja scenograficzna. To konstrukcja imitująca ściany domu, poszczególne pokoje, z pozoru zamknięta, ale pozwalająca jednak na przyglądanie się i odkrywanie tajemnic domu.

 

Barokowe tło muzyczne

W tej przestrzeni aktorzy opowiadają tańcem dramat kobiety uznanej za winną. Czy jednak winną czarów czy też czegoś innego? Obrazy stworzone ruchem ciała, które widzimy zdają się sugerować inne odpowiedzi...



Muzykę do spektaklu stanowią klasyczne dzieła baroku (przede wszystkim utwory Antonio Vivaldiego, ale też Giuseppe Tartiniego, Tomaso Albinoniego i innych). Właśnie wykonanie tych kompozycji było najczęściej krytykowane przez widzów po premierze. Partie solowe nie zawsze brzmiały tak dobrze jak powinny. Na temat całego spektaklu przeważały jednak pochwały dla twórców, co znaczy że ten mankament został uznany za nieznaczący.

Spektakl można zobaczyć jeszcze 19 kwietnia, a będzie on wówczas poprzedzony spotkaniem z cyklu OPERApress, dotyczącym tematyki magii i czarownic (w Sali Kameralnej).