Choć kradzieży elementów wodno-kanalizacyjnych jest coraz mniej, to wciąż w Szczecinie zdarzają się przypadki, kiedy złomiarze dają o sobie znać. Ich zysk odbywa się kosztem bezpieczeństwa mieszkańców miasta. Każda kradzież jest zgłaszana służbom, ale jak mówi Tomasz Makowski ze szczecińskiego ZWiK-u, kończy się to umorzeniami.
Ulica Łączna w Szczecinie, tu przy nowo wybudowanej drodze ktoś ukradł elementy hydrantu. Mieszkańcy budynków stojących nieopodal drogi alarmują: - To zagrożenie życia, powinno się tych wandali ścigać i surowo karać – mówią.
To nie pierwszy przypadek, kiedy w Szczecinie lub w jego pobliżu giną metalowe elementy. Złomiarze nie mają skrupułów, tutaj chodzi o zysk. Na skupie złomu kilogram żeliwa na Pomorzu Zachodnim można zyskać od 75 do 90 groszy za kilogram. Za aluminium można dostać już ponad 3 złote za kilogram.
- Roczne straty wynikłe z tytułu kradzieży „naszych” elementów żeliwnych oceniam na ok. 20-25 tysięcy złotych – mówi Tomasz Makowski z Zakładu Wodociągów i Kanalizacji Spółka w Szczecinie. - Giną najczęściej elementy wykonane w stu procentach z metalu tj. żeliwne pokrywy studni kanalizacyjnych i żeliwne kratki wpustów ulicznych. Rzadziej elementy ogrodzeń, bardzo rzadko elementy hydrantów. Kradzieże są najczęściej odnotowywane na małych ulicach na krańcach miasta, tak na lewobrzeżu jak i prawobrzeżu Szczecina. Sprawy są zgłaszane i umarzane z powodu niewykrycia sprawcy, nie znam sytuacji, w której złapano by takiego złodzieja – tłumaczy.
Straty notują również Wodociągi Zachodniopomorskie (posiadające infrastrukturę wodno-kanalizacyjną m.in. w gminie Dobra), jak wyjaśnia Łukasz Szeląg, w ostatnich latach problemów z ewentualnymi kradzieżami elementów hydrantów jest mniej, ale wciąż się takie sytuacje zdarzają. - Rocznie wymieniamy z powodu uszkodzeń około 50 hydrantów – informuje.
Tworzywa sztuczne zamiast metali i kontrole złomowisk
Straż Miejska i policja przeglądają złomowiska oraz skupy z poszukiwaniu skradzionych elementów wodno-kanalizacyjnych, ZWiK regularnie pisze pisma do skupów i przestrzega przed kupnem włazów studzienkowych lub części hydrantów. Nie zawsze jednak udaje się rozpoznać, czy dany złom jest kradziony. Złomiarze nierzadko ściągają farbę z hydrantów i rozbijają metal na drobne kawałki. Tak samo dzieje się z żeliwnymi włazami.
Tomasz Makowski mówi o rozwiązaniu, które od lat wdrażane jest na terenie Szczecina:
- Zamieniamy pokrywy na polimerobetonowe lub betonowe, podobnie kratki. Tych elementów złomiarze nie kradną w ogóle, ponieważ nie mają one wartości handlowej. Dzięki temu skala kradzieży na przestrzeni sześciu lat radykalnie się zmniejszyła, jest ich mniej o 50-60% i zmniejsza się nadal - wyjaśnia.
Tworzywa sztuczne są doskonałym sposobem na złodziei, ale nie są idealne dla strażaków, którzy prowadzą akcje gaśnicze. Jak mówi, ciśnienie wody bywa tak duże, że w hydrantach z elementami tworzyw sztucznych zrywane są gwinty.
- Jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność i posiadamy elementy zamienne, ale ich wymiana trwa, a gdy chodzi o ratowanie ludzkiego życia, każda sekunda jest ważna – mówi st. sekc. Przemysław Majer z Komendy Miejskiej PSP Szczecin.
Dodaje, że nawet skradziony jeden niewielki element z hydrantu może mieć przykre skutki. Kiedy zginie sama pokrywa, to przechodnie często do wnętrza hydrantu wrzucają śmieci. Usuwanie ich podczas akcji gaśniczej wiąże się ze stratą czasu. Stosowane są również tzw. hydranty podziemne, ale wówczas do prowadzenia akcji niezbędne są stojaki hydrantowe, dzięki którym możliwy jest pobór wody. Ale jak mówią strażacy, nie zawsze jest to wygodne, ponieważ przyłącza są niekiedy zabłocone, a oczyszczanie ich zabiera cenny czas.
Niebezpieczeństwo jest większe niż sądzimy?
– To, co się tu dzieje, woła o pomstę do nieba. Powinno się tych złomiarzy ścigać i surowo karać. Dzisiaj rozkradną hydranty, a jutro ktoś zginie, bo strażacy będą mieli problem z uzupełnieniem wody, jeśli dojdzie do pożaru – komentują mieszkańcy ulicy Łącznej wskazując na hydrant.
Przemysław Majer uspokaja: strażacy są przygotowani na każdą ewentualność, posiadają nawet cysternę, która może dotrzeć na miejsce pożaru w chwili, gdyby żaden z hydrantów nie był sprawny.
O wiele większe niebezpieczeństwo stwarzają studnie bez włazów. Wjechanie w taką samochodem może doprowadzić nie tylko do uszkodzenia pojazdu, ale nawet do tragicznego w skutkach wypadku. Przykładem może być tragedia sprzed dwóch lat w Białogardzie, tam pięcioletnie dziecko utonęło w niezabezpieczonej studzience kanalizacyjnej znajdującej się przy placu zabaw. Niedługo wcześniej ktoś ukradł właz. Na skupie złomu, jeśli ktokolwiek zdecydowałby się na zakup takiego złomu, złodziej dostałby maksymalnie 50 złotych.
Komentarze
9