„Chciałabym, aby z zaułka ulicy Bałuki wyszedł śpiewak operowy i zaczął śpiewać. Marzą mi się afiszomaty, aby ludzie wiedzieli, co się tutaj znajduje. Będzie naprawdę magicznie” – uważa Dorota Kowalewska, managerka śródmiejskiego fragmentu alei Wojska Polskiego w Szczecinie. Jednocześnie ma na swojej liście kilka rzeczy, których lepiej byłoby nie zmieniać.

Propozycję objęcia funkcji managerki tzw. „Słynnej Alei” Dorota Kowalewska otrzymała w sierpniu tego roku. Również w tym miesiącu aleja została otwarta dla mieszkańców i samochodów. Do zadań nowej managerki należy przede wszystkim zadbanie o to, aby aleja Wojska Polskiego ponownie stała się miejscem chętnie odwiedzanym przez mieszkańców.

– Pełnię tę funkcję społecznie, nie pobieram za to żadnego wynagrodzenia – podkreśla. – Jestem szczecinianką z urodzenia i aleja Wojska Polskiego zawsze była dla mnie miejscem, gdzie chodziło się do kina, na lody i pasztecika. Stało się zapatrzonym w świecącą iluminację Kosmosu, podziwiało się wystawy sklepowe. To była modna ulica, kiedy mieszkańcy chcieli znaleźć coś wyjątkowego, to szli właśnie tutaj – wspomina.

„Lista pomysłów jest długa”

Czy zdaniem Doroty Kowalewskiej, aleja ma szansę ponownie stać się modną?

– Chcę, aby przede wszystkim była modna kulturą. Mam wiele pomysłów, jak to zrobić. Będziemy organizować spacery z przewodnikami, tańczyć na tej ulicy. Marzy mi się, aby z zaułka ulicy Bałuki wyszedł śpiewak operowy i zaczął śpiewać. Wieczorową porą, kiedy miasto zmierzcha. Tego sobie życzę. Marzą mi się też afiszomaty, aby ludzie wiedzieli, co się tutaj znajduje. Lista pomysłów jest długa, z tym nie mam problemu. Gorzej z finansowaniem – dodaje.

Jednocześnie nasza rozmówczyni podkreśla, że nie chce naśladować innych miast przy budowaniu tożsamości nowej alei. – Szczecin to Szczecin. Mamy swoją tożsamość, jesteśmy już którymś pokoleniem mieszkańców i nie ma co szukać porównań do innych miast. Poza tym, Szczecin jest fenomenalny. Kto ma taki piękny wjazd do miasta? Kto z zapomnianych i porzuconych dźwigozaurów zrobił symbol miasta? – argumentuje.

„Słyszę, że to niesamowite miejsce”

Jak sama przyznaje, aleja Wojska Polskiego w nowej odsłonie bardzo jej się podoba, nie potrafi być obiektywna. Przekonuje przy tym, że za 5 lat wszyscy mieszkańcy będą wyrażać same „ochy” i „achy”.

– Dajmy sobie trochę czasu. Kiedy jestem tutaj z osobami, które nie mieszkają w Szczecinie, to słyszę od nich, że to niesamowite miejsce, fajne rozwiązania. Oczywiście, pewne rzeczy są jeszcze do poprawy, mamy ubytki w kostce, ławki i kwietniki są jeszcze zafoliowane, brakuje koszy na śmieci. Ale to wciąż plac budowy. Kiedy rozmawiam z mieszkańcami, to 75 procent mówi, że jest fajnie, 20 procent mówi o poprawkach, a reszta to ta grupa, której nigdy nic się nie podoba.

Jak w takim razie Dorota Kowalewska ocenia nową fontannę, która zdaniem mieszkańców przypomina szubienicę i niczym nie nawiązuje do mozaikowej ściany płaczu, która stała w jej miejscu?

– Mam na swojej liście kilka takich rzeczy, których moglibyśmy nie zmieniać – przyznaje. – Ściana płaczu miała swój absolutny charakter, ale cóż. Przestrzeń miejsca jest do kreowania, wymyślania jej na nowo. Miasto żywe, to miasto kontrowersyjne – przekonuje.

„Czuję, że jestem słuchana”

Rola managerki alei polega także na byciu łącznikiem pomiędzy mieszkańcami a miastem. Jak Dorota Kowalewska ocenia współpracę z przedstawicielami szpinakowego pałacu?

– Czuję, że jestem słuchana. To na pewno fajne uczucie – zapewnia, choć przyznaje, że nie brakuje czasami burzliwych dyskusji. – Takie rozmowy były przede wszystkim o fontannie. Ale jeżeli coś nas zajmuje lub to przeżywamy, to zawsze dyskutujemy – dodaje.

Nasza rozmówczyni ma również w planach zaangażowanie przedsiębiorców do wspólnych działań.

– Chylę przed nimi czoła. Za to, że dali radę i sprostali wyzwaniu. Wiemy, że remont był okupiony ich wysiłkami i ciężką pracą. Mamy świadomość, że ta sytuacja była bardzo wyczerpująca zarówno pod względem ekonomicznym, jak i psychicznym. Teraz muszę nauczyć się jak najlepiej funkcjonować w nowej przestrzeni i, nie oszukujmy się, lepszych warunkach – uważa.

Funkcja managerki alei nie ma daty ważności. – Będę nią tak długo, jak będzie taka potrzeba – zapewnia D. Kowalewska.