Do pracy potrzebuje tylko nożyczek, kredy, centymetra i maszyny do szycia, która napędzana jest siłą jego mięśni. Wacław Nietubyć doświadczenie zdobywał w Warszawie, a od blisko 50 lat prowadzi zakład krawiecki przy ulicy Kolumba. „Jestem pracoholikiem, pokochałem ten zawód” – mówi.
Pan Wacław pracę w zawodzie rozpoczął tuż po skończeniu szkoły podstawowej. W 1956 roku rozpoczął pracę w warszawskiej Modzie Polskiej, a w 1963 roku przyjechał do Szczecina. To w stolicy Pomorza Zachodniego od lat prowadzi zakład krawiecki przy ulicy Kolumba 31, u zbiegu z Tamą Pomorzańską. To miejsce, gdzie czas stanął w miejscu.
– Przez 15 lat pracowałem w Spółdzielni Pracy Krawieckiej „Elegancja”, a w 1977 roku otrzymałem ten lokal. Cały czas pracuję na jednej i tej samej maszynie. Napędzana jest nożnie, nie potrzeba do niej elektryczności. Wyrabiam sobie nogi, aby były sprawne na starość – śmieje się rzemieślnik.
Jak podkreśla, „szyć trzeba spokojnie”. – Przeważnie klienci przychodzą z prośbą o uszycie garniturów na ślub. Ale są też tacy, którzy co roku przychodzą, aby uszyć im garnitur do noszenia na co dzień. Wtedy znam już ich zapatrywania, gusta. To bardzo pomaga – opowiada.
Pan Wacław jest jednym z najstarszych szczecińskich krawców, którzy szyją na miarę krawiectwa ciężkiego. – To wymierający zawód, a nas jest już coraz mniej – przyznaje.
Zakłady krawiecki przy ul. Kolumba 31 w Szczecinie jest czynny w godzinach 10-17.
Komentarze
10