Yasmin Levy w Szczecinie jest już dobrze znana. Wiemy, że śpiewa w ladino, języku hiszpańskich Żydów, czerpiąc z kultury sefardyjskiej.Ci, którzy widzieli ją w Operze Na Zamku kilka lat temu,dobrze zapamiętali to wydarzenie. Tym razem przyjechała do naszego miasta by promować płytę "Tango" występem w Filharmonii, gdzie zobaczyliśmy ją 28 kwietnia.
Była w Szczecinie już dzień przed koncertem. W poniedziałek spotkała się z fanami w Empiku i tam odpowiadała na ich pytania oraz podpisywała płyty. Wtorkowy występ natomiast rozpoczął się od instrumentalnego wstępu, po którym Yasmin weszła na scenę w białym kostiumie, z uśmiechem na twarzy. Poruszała się dystyngowanym krokiem i oczywiście znów podbiła publiczność swymi umiejętnościami wokalnymi oraz urodą. Sympatię wzbudzał z pewnością sposób w jaki mówiła o wykonywanych utworach. Starała się bowiem by widzowie nie tylko odczuwali piękno muzyki, ale też chciała by rozumieli teksty (traktujace o miłości, rozstaniu i przyjaźni). Dlatego tłumaczyła je na angielski Poza tym włączyła w swe komentarze także polskie słowa, mówiąc m.in. że "pogoda jest kiepska"...
Faktycznie aura tego dnia nie była przyjazna, ale deszcz nie przeszkodził temu, by widownia sali symfonicznej Filharmonii była niemalże w całości wypełniona. Yasmin wykorzystała to tworząc z widzów wielki chór, który wyśpiewał refren z jednym utworów. Program występu składał się m.in. z takich utworów jak „Adio Kerida”, "Una Noche Mas", "Hasta Siempre Amor", "Mi Corazon", "La Cumparista", a niespodzianką było wykonanie bardzo popularnej w Polsce kompozycji "Ta ostatnia niedziela" - oczywiście w wersji hiszpańskojęzycznej (jako "Ultima Domingo").
Muzycy towarzyszący artystce to: Yechiel Hasson (gitara akustyczna), Alex Stanford – fortepian, Vardan Hovanissian (flet, klarnet), a także jej mąż Ishay Amir – grający na instrumentach perkusyjnych. Choć głos Yasmin był najważniejszy, to niewątpliwie instrumentaliści bardzo się przyczynili do tego by poszczególne utwory brzmiały barwnie i efektownie. W pewnym momencie zeszli jednak ze sceny pozostawiając na niej samą Yasmin. Ona opowiedziała o swoim ojcu Isaaku, który zmarł w 1976 roku. Nie mogła z nim nigdy zaśpiewać na żywo, a zatem postanowiła to zrobić posługując się archiwalnym nagraniem. Usłyszeliśmy głos Isaaka wykonującego pieśń "Una Pastora", a Yasmin dołączyła do niego, dośpiewując kilka taktów.
To był na pewno jeden z bardziej poruszających fragmentów całego występu, który potwierdził bardzo dobrą dyspozycję izraelskiej wokalistki. Kolejnym wydarzeniem z cyklu Szczecin Misic Fest będzie podwójny występ Ala Di Meoli (27 maja) - także w Filharmonii.
Komentarze
0