Wystawa Anny Witkowskiej jest osobistą refleksją na temat sytuacji kobiet w strukturze społecznej. Tytułowa „Maciora” zasila i podtrzymuje z miłości. Upada pod nadmiarem obowiązków i oczekiwań. Czy uda jej się zyskać nową perspektywę i wzbić w niebo?
Według międzynarodowej organizacji humanitarnej Oxfam, kobiety na całym świecie wykonują codziennie 12,5 miliarda godzin nieodpłatnej, niewidzialnej pracy opiekuńczej. Gdyby przysługiwało im wynagrodzenie na poziomie płacy minimalnej, ich praca wniosłaby do światowej gospodarki prawie 11 bilionów dolarów rocznie. To trzy razy więcej niż wkład globalnego przemysłu IT.
U podstaw wystawy Anny Witkowskiej leży autodiagnoza. Artystka śmiało wskazuje emocje, ograniczenia, stany ciała czy sytuacje społeczne. To rozpoznanie siebie potrafi zwodzić na manowce. Patrząc przez osobisty kontekst możemy zapomnieć o naszym habitusie, projekcjach i poprzez niedobory budować obraz rzeczywistości. Witkowska, żeby nie wpadać w tę pułapkę szuka szerszego kontekstu dla swoich stanów. Dostrzega korelacje między samopoczuciem a światem zewnętrznych problemów. Kolejny raz w swojej pracy twórczej podkreśla, że prywatne jest polityczne. Borykając się z własnym zmęczeniem, upatruje w nim polityczny opór przed nadprodukcją światowych gospodarek. Przepracowuje doświadczenia pokolenia transformacji. Jej film "Jestem zmęczona" z muzyką Adama Witkowskiego prowadzi przez wystawę w czasy, kiedy „było się młodym i pełnym wiary”.
Wystawa „Maciora. O świni, która nauczyła się latać” wykorzystuje powszechne, codzienne rzeczy. Wchodzimy w przestrzeń, gdzie tratwa, to rodzaj odczucia – pływania po powierzchni, dryfowania, ale również symbol niewidzialności osób migranckich i ich śmierci. Artystka maciorę widzi: „z wypadającymi włosami, wyciągniętymi od karmienia cyckami, rysunkami żylaków na nogach po kolejnych ciążach, którą zabija córka w odwiecznym konflikcie matki i córki, płacząca z powodu wojen i kryzysu klimatycznego, jakby nie dała już rady objąć trudnej rzeczywistości, lecz obejmująca pobliskie drzewo”.
W konfrontacji z kruchością swojego ciała, śmiertelności i zmęczenia, upatruje ratunek nie tylko dla siebie. Odrysowanie istniejących żylaków i stworzenie mapy kolejnych, buduje obraz naczyń połączonych, relacje komórkowej wspólnoty.
Anna Witkowska:„Maciora klnąca z beznadziei i porażki, która tworzy afirmację z karteczek herbatki ekspresowej dla kobiet, tworzonych z myślą o harmonii, spokoju i kulturze wellness. Maciora schowana za prostymi gestami, podtrzymująca się przy życiu poprzez nakłuwanie ciała igłami akupunktury, tworząc tym samym wewnętrzny pejzaż zablokowanych w ciele emocji. Maciora odczarowująca stan niedoboru poprzez mantrowanie prostych próśb do swego ciała czy powrót do serialu z czasów dzieciństwa, gdzie kot Rademenes mógł spełniać siedem życzeń. (Rademenes, czy mógłbyś rozwalić mur na granicy z Białorusią i zaopiekować się zgubionymi tam ludźmi?) Pozostaje przesilenie, zwątpienie. A jednak Byung Chul Han pisze, że zmęczenie jest zdrowym, właściwym objawem, jedynym dającym możliwość przemianowania gęstego i przestymulowanego świata. Ból nie doskwiera tak bardzo, gdy odsuniemy imperatyw szczęścia i pozytywności, bo właśnie społeczne wypalenia czynią nas w tym jednym solidarnymi. Wspólne rozczarowanie ponowoczesnością, bo praca w końcu nie potrwa wiecznie. Maciora poleci wreszcie w niebo! Zyska nową perspektywę, przestrzeń do kontemplacji i piękna. I samozadowolenia”.
Komentarze
0