Alex Haditaghi zablokował Bartłomiejowi Czetowiczowi dostęp do klubowych obiektów, utrudniając pracę przy Pogoni. W skasowanym szybko tweecie nazwał go „szczurem”, a w mailu zagroził, że podejmie kroki prawne, które doprowadzą do bankructwa jego i całą redakcję. Dlaczego? Nie spodobały mu się krytyczne artykuły i wpisy w mediach społecznościowych, choć w powszechnej opinii innych dziennikarzy i zdecydowanej większości komentujących kibiców, zostały one przygotowane rzetelnie, w zgodzie z etyką zawodu.

„Alex Haditaghi zarzuca mi kłamstwa i realizowanie cudzych, zewnętrznych interesów. Nie podaje jednak gdzie dokładnie, publicznie, takie kłamstwo padło. Nie poinformował także, czyje polecenia realizuję” – podkreśla nasz dziennikarz w opublikowanym w niedzielę oświadczeniu.

Najbardziej zdenerwował żartobliwy wpis nawiązujący do krytykowanej dystrybucji biletów

Bardzo szybko odpowiedział właściciel Pogoni. Potwierdził, że Bartłomiejowi Czetowiczowi odebrano akredytację prasową na mecze i konferencje Pogoni. Nie mogą się o nią ubiegać również inni członkowie redakcji wSzczecinie.pl.

„Było to spowodowane jego małostkowym i niegrzecznym zachowaniem — jak wyśmiewanie prostego i zabawnego konkursu dla kibiców związanego z biletami na Puchar Polski i tatuażami [trzeba było wysyłać Haditaghiemu ich zdjęcie na swoim ciele – red], publikowanie nieoficjalnych komentarzy i szukanie haków na niektórych członków organizacji. To nie jest dziennikarstwo. To trolling i plotkowanie” – przekonuje prezes klubu.

Co było tak „małostkowego i niegrzecznego” w tweecie, który opublikował dziennikarz portalu wSzczecinie.pl i Radia Super.fm? Poniżej przytaczamy go w całości.

„Nie musicie robić zdjęć swoich części ciała. Nie trzeba nawet zgadywać niesprawdzonych wartości. Wystarczy, że we wtorek 22 kwietnia po godzinie 8:30 będziecie słuchać radia Super FM. Na 97.5 FM albo http://super.fm. Będzie szansa zdobyć dwa bilety na finał Pucharu Polski” – napisał Czetowicz, w kolejnym komentarzu wyjaśniając, że ironiczny wpis to nawiązanie do niezrozumiałego systemu dystrybucji biletów, co skończyło się tym, że kibice koczowali pod sklepem i stadionem.

Władzom klubu nie spodobał się artykuł wyjaśniający temat, o który dopytywali kibice

Drugi najpoważniejszy zarzut dotyczy „publikowania nieoficjalnych komentarzy i szukania haków na niektórych członków organizacji”. Tyle, że nie padają tu żadne konkrety. Wiemy, że nowym władzom Pogoni nie spodobał się artykuł „Miała być samba, a jest grzanie ławy. Pogoń robi transfery rodem z lat 90.” 

To tekst o trzech zimowych nabytkach Nilo Efforiego, byłego prezesa, a obecnie dyrektora ds. międzynarodowych Pogoni. Renyer i Benjamin Rojas do dzisiaj nie zadebiutowali w barwach Portowców, a Luizao zagrał ostatnio tylko ze względu na olbrzymie kłopoty kadrowe na środku obrony.

Kibice domagali się wyjaśnień, dlaczego nie grają. Takie informacje znaleźli w artykule Bartłomieja Czetowicza. Są w nim wypowiedzi wiarygodnych informatorów z klubu, którzy zastrzegli sobie anonimowość. Sam Nilo Effori odmówił komentarza, ale w artykule pojawił się jeden z jego wcześniejszych cytatów. Autor zadbał, żeby temat został przedstawiony rzetelnie, dając przestrzeń do wypowiedzi wszystkim zainteresowanym.

Co więcej, Alex Haditaghi pośrednio potwierdził później w wywiadzie dla weszło.com, że informacje zawarte w artykule były prawdziwe.

„Paweł Paczul, weszło.com: Ale który artykuł jest dobrą krytyką, a który złą, bo ten dziennikarz napisał tylko, że Pogoń ściągnęła zimą słabych piłkarzy, co właściwie potwierdziłeś kilkanaście minut temu.

Alex Haditaghi: „Nie odnosząc się do żadnego przypadku, a teoretycznie: każdy ma prawo kwestionować nasze decyzje, to w sumie korzystne, bo pozwala nam się mocniej zastanowić nad tematem. Ale nie będę tolerował szukania, a właściwie – tworzenia brudu, chaosu. Tak się buduje mistrzowskie kluby, ograniczając dostęp ludzi-nowotworów, którzy próbują nas zabić”.

Najpierw potwierdzają słowa autoryzacją, a potem chcą ich usunięcia

Nowy zarząd Pogoni już wcześniej próbował ingerować w materiały przygotowywane przez portal wSzczecinie.pl. Najbardziej kuriozalne było żądanie zdjęcia ze strony wywiadu zautoryzowanego wcześniej przez Nilo Efforiego. Głównym tematem rozmowy było rzekome porwanie ówczesnego prezesa przez kibiców.

„Zarówno Alex Haditaghi, jak i Nilo Effori starali się wykorzystać moje emocje względem klubu. Właśnie dlatego zdecydowałem się spełnić ich prośbę, jednocześnie informując rzecznika prasowego, że robię to ostatni raz. Popełniłem duży błąd. Już wtedy czułem, że zamieszania związanego z podejmowanie niewygodnych tematów będzie więcej. Moje podejrzenia bardzo szybko się potwierdziły” – mówi dziś Bartłomiej Czetowicz.

„W ocenie dziennikarskiego środowiska publikowane materiały redaktora Czetowicza nie odbiegały od dobrych standardów dziennikarskich”

Po opublikowaniu niedzielnego oświadczenia dostał duże wsparcie ze strony wielu kibiców (dużo mniej było głosów popierających decyzję prezesa), a także dziennikarzy, między innymi Jakuba Lisowskiego z Głosu Szczecińskiego, Mateusza Janiaka z Przeglądu Sportowego, Daniela Trzepacza z Pogonsportnet.pl czy Roberta Juszczyka i Dawida Zielińskiego z podcastu „Skazani na Pogoń”.

Sprawę skomentował Mateusz Borek, znany dziennikarz i komentator. – Do dziennikarzy nie strzelał nawet Al Capone – powiedział w programie Kanału Sportowego.

Twórcy podcastu "Skazani na Pogoń" przygotowali oświadczenie, które udostępniają kolejni dziennikarze.

„W ocenie dziennikarskiego środowiska publikowane materiały redaktora Czetowicza nie odbiegały od dobrych standardów dziennikarskich, a posty na portalu społecznościowym nie przekraczały tzw. dobrego smaku, a już na pewno nie były chęcią ataku na klub i Pana.

W naszym odczuciu odbieranie akredytacji dziennikarzowi z tak błahych powodów jest nie tylko złą decyzją, ale też może przyczynić się do niepotrzebnej złej atmosfery wobec klubu” – napisał.

Dalej będziemy pisać o Pogoni

– Absolutnie nie odbieram Alexowi Haditaghiemu faktu, że wyciągnął rękę do szczecińskiego klubu w katastrofalnej sytuacji. Należą się za to podziękowania. Nie należy się jednak bezwzględna poddańczość – podkreśla Bartłomiej Czetowicz.

Mimo braku akredytacji zapewniamy naszych czytelników, że na łamach portalu wSzczecinie.pl nadal będą pojawiać się materiały o Pogoni. Prezes Alex Haditaghi będzie zapraszany do naszego studia podczas programów sportowych.

Oświadczenie Bartłomieja Czetowicza, dziennikarza portalu wSzczecinie.pl i radia Super.fm

Właściciel Pogoni Szczecin grozi dziennikarzom

Alex Haditaghi próbuje uciszyć media. Jeszcze przed finałem Pucharu Polski poinformował mnie o cofnięciu akredytacji oraz zablokowaniu dostępu do klubowych obiektów. Uzasadnienie? Szokujące. W wywiadzie dla portalu Weszło stwierdził: „Jeśli jakieś zachowanie może zaszkodzić klubowi, będzie miał ograniczany dostęp”. Oczywiście publiczne poruszanie trudnych tematów może być dla klubu niewygodne. Jednak problemem nie jest przekazywanie informacji – problemem są podejmowane decyzje. Brzmi znajomo? To retoryka dobrze znana ze Szczecina: „Albo jesteś z nami, albo przeciwko nam.”

Już w grudniu 2024 roku Haditaghi miał pretensje, że nie przekazuję jego wypowiedzi bez konsultacji z przedstawicielami klubu. Postępowałem zgodnie ze standardami dziennikarskimi – dzwoniłem do rzecznika prasowego i weryfikowałem oskarżenia dotyczące Jarosława Mroczka i innych osób zarządzających Pogonią. Haditaghi zdaje się nie rozumieć, jak powinny działać media w XXI wieku. To przestrzeń konfrontacji opinii, zadawania trudnych pytań i docierania do sedna. Czasem prowokacyjna – by odkryć prawdziwe intencje rozmówców. Tym razem udało się aż nadto. Haditaghi oczekuje od dziennikarzy bezrefleksyjnego posłuszeństwa. Ja na to się nie godzę. Nie zamierzam być słupem ogłoszeniowym w zamian za „insajderskie” przecieki. Takie groźby – kierowane zarówno przez media społecznościowe, jak i w wiadomościach mailowych – są nieakceptowalne.

Właściciel Pogoni zarzucił mi kłamstwa i działanie na zlecenie zewnętrznych interesów, jednak nie wskazał żadnych konkretów – ani gdzie te rzekome kłamstwa padły, ani kto miałby być zleceniodawcą.

Co tak rozsierdziło Haditaghi’ego?

Najwięcej emocji wywołały moje komentarze dotyczące sprzedaży i dystrybucji biletów na finał Pucharu Polski. Skrytykowałem sposób, w jaki klub przeprowadził ten proces – w tym konkurs w mediach społecznościowych, w którym kibice wysyłali zdjęcia swoich tatuaży w zamian za wejściówki. Tymczasem tysiące fanów spędzały noce na chodniku przy ulicy Witkiewicza, walcząc o bilety. Uważam, że to rozwiązanie było nieprzemyślane i nieprofesjonalne.

Drugim punktem zapalnym był mój tekst o transferach przeprowadzonych przez ówczesnego prezesa, a dziś dyrektora ds. międzynarodowych – Nilo Efforiego. Ujawniłem kulisy i przedstawiłem opinie pracowników dotyczące sprowadzenia Renyera, Benjamina Rojasa i Luizao – piłkarzy, którzy mimo zimowych transferów nie rozegrali ani minuty w pierwszym zespole. To istotna sprawa, zwłaszcza że mieli wzmocnić drużynę przed finałem. Zamiast tego obciążają tylko klubowy budżet.

Opisałem także opóźnienia w wypłatach dla trenerów ze Stowarzyszenia „Akademia Pogoni Szczecin” – jeszcze przed Wielkanocą, według moich źródeł, pensje nie wpłynęły. Wypłaty pojawiły się dopiero w Wielki Piątek wieczorem. Przedstawiłem wersję pracowników i odpowiedź właściciela – czyli zrobiłem dokładnie to, czego oczekuje się od rzetelnego dziennikarza.

Wcześniej czekałem również na obiecaną rozmowę z Efforim o jego rzekomym porwaniu. Odpowiedzi udzielił pisemnie, ale po publikacji tekstu otrzymałem liczne wiadomości, w których domagano się usunięcia materiału – w imię „dobra klubu”. Ostatecznie, pod naciskiem, zdecydowałem się na to, informując rzecznika, że robię to po raz ostatni. To był błąd. Wiedziałem już wtedy, że nacisków i prób cenzury będzie więcej. I miałem rację. Po jednym z tekstów Effori napisał do mnie: „Jesteś skończony.” To jawna groźba.

Gdybyśmy czekali na „zgodę” klubu na publikacje, kibice dowiadywaliby się wyłącznie o sukcesach i wspaniałych planach. Takiego informowania oczekuje Haditaghi – bezkrytycznego i jednostronnego.

Po ostatnich tekstach zostałem pozbawiony akredytacji i dostępu do stadionu. Właściciel klubu zagroził mi też finansowym zniszczeniem przy pomocy prawników. Publicznie nazwał mnie kłamcą i szczurem. Mówił o tym otwarcie w mediach, bez względu na konsekwencje.

Dlaczego dopiero teraz o tym informuję? Bo finał Pucharu Polski był dla mnie ważniejszy niż medialna wojna. Nie chciałem, by zdominowały ją osobiste konflikty i wzajemne oskarżenia. Dla mnie liczyła się Pogoń Szczecin.

Nie spodziewam się wsparcia środowiska – rozumiem, że wielu kolegów po fachu obawia się utraty możliwości pracy z klubem. Nie mam o to żalu. Ale nie życzę nikomu sytuacji, w jakiej się znalazłem.

Nie zgadzam się na traktowanie Pogoni Szczecin jak prywatnego folwarku. Ten klub to 77 lat tradycji, zbudowanej wysiłkiem wielu pokoleń mieszkańców Szczecina – nie kilka miesięcy nowego zarządu.

„Nie będę tolerował szukania, a właściwie – tworzenia brudu, chaosu” – powiedział Haditaghi w wywiadzie dla Weszło. To zdanie zdumiało mnie najbardziej. Bo to przecież nie ja pisałem do władz Ekstraklasy i miasta Szczecin maila o swoim porwaniu. Nie ja sprowadzałem piłkarzy. Nie ja organizowałem sprzedaż biletów ani nie odpowiadam za przelewy.

Nie odbieram Haditaghiemu zasług za pomoc w trudnym momencie dla klubu. Nie neguję, że Pogoń potrzebuje nowej energii. Ale nie kosztem wolności słowa i krytycznego dziennikarstwa. Na bezwzględną uległość się nie zgodzę.

Oświadczenie Alexa Haditaghiego, prezesa Pogoni Szczecin

Moja odpowiedź na najnowszy fałszywy dramat medialny

Kiedy walczysz z korupcją i ciemnością, jedną z pierwszych bitew, z którymi się mierzysz, są ich agenci dezinformacji. Od czasu, gdy chciałem przejąć Pogoń Szczecin w grudniu, byłem pod ciągłym atakiem — nie tylko ze strony pozostałości po poprzednich właścicielach i części ich kierownictwa, ale także ze strony ich lojalnych medialnych marionetek, które wciąż rozpaczliwie trzymają się przeszłości.

Powiedzmy sobie jasno: w pełni szanuję, kocham i popieram wolność słowa. Prawdziwy dziennikarz ma pełne prawo krytykować właściciela, zarząd, trenera lub zawodników. To część gry i dziennikarstwa. Masz prawo mieć swoją opinię i dzielić się nią ze swoimi czytelnikami lub obserwatorami. Ale nigdy nie zaakceptuję tak zwanych dziennikarzy nadużywających dostępu do mediów — przyznanego przez klub — do rozpowszechniania plotek, zniekształcania faktów, szukania brudu i próbowania zniesławienia charakteru dobrych ludzi walczących o oczyszczenie zepsutego systemu lub zbudowanie tego klubu.

Ten ostatni wpis jednej z tych osób to kolejna żałosna próba zmiany narracji. Cofnięcie mu dostępu do mediów nie ma nic wspólnego z jego opiniami na temat naszej piłki nożnej ani żadną krytyką zarządu, ani nawet zawodników Nilo Efforiego. Było to spowodowane jego małostkowym i niegrzecznym zachowaniem — jak wyśmiewanie prostego i zabawnego konkursu dla kibiców związanego z biletami na Puchar Polski i tatuażami, publikowanie nieoficjalnych komentarzy i szukanie haczyków na niektórych członków organizacji. To nie jest dziennikarstwo. To trolling i plotkowanie.

Powiem to głośno i wyraźnie: nie dam się zastraszyć agentom przeszłości. Nie jestem jakimś kruchym outsiderem. Jestem twardym, samodzielnym mężczyzną, który sprzedawał wodę i hot dogi przed stadionami jako sześcioletnie dziecko, wychowany przez silną i odporną samotną matkę, i zbudował swoją przyszłość i bogactwo gołymi rękami i ciężką pracą. Jeśli ci ludzie myślą, że mogą mnie nastraszyć lub uciszyć, są urojeni. Jeśli myślą, że mogą mnie złamać, są głupsi niż mandat za parkowanie.

Niektórzy z tych tak zwanych „dziennikarzy” dzwonili do dziesiątek — jeśli nie setek — osób z mojej przeszłości, nawet do osób, które pracowały ze mną 15 lat temu, kopiąc i błagając o trochę brudu do opublikowania. Jakie to żałosne. Nie ma żadnego skandalu. Nie ma żadnego brudu. Nie możesz walczyć z moim światłem swoją ciemnością.

Przez ostatnie 7 tygodni osobiście oczyściłem prawie 40 milionów złotych długu, ujawniłem ukryte prawdy i skierowałem ten klub na ścieżkę długoterminowego sukcesu. A to zagraża ludziom, którzy skorzystali na chaosie.

Jeśli chcesz pisać o piłce nożnej — w porządku. Jeśli chcesz krytykować moje decyzje biznesowe lub nasze decyzje piłkarskie — proszę bardzo. Ale jeśli jesteś tutaj, aby manipulować, tworzyć podziały, chronić skorumpowaną przeszłość kłamstwami, możesz to robić spoza bram, jak każdy inny widz. Kup bilet. Obejrzyj w telewizji. Ale nie spodziewaj się, że będziesz siedział w naszym domu, jadł nasze darmowe jedzenie, jednocześnie planując, jak je spalić.

Nie przyjechałem do Polski, żeby grać miło z ludźmi, którzy zniszczyli ten klub lub posłusznie słuchali ciemności. Przyjechałem, żeby zbudować nową erę. Erę zbudowaną na prawdzie, przejrzystości, odpowiedzialności i honorze. Nie dam się zastraszyć. Nie poprę down. I na pewno nie przeproszę za obronę tej odznaki i zespołu…

I tak, ze skutkiem natychmiastowym, akredytacja medialna Bartłomieja Czetowicza — i całej jego redakcji — została całkowicie cofnięta.

 

Oświadczenie szczecińskich dziennikarzy

Z dużym zdziwieniem i smutkiem poznaliśmy w niedzielę Pańską ocenę pracy redaktora Bartłomieja Czetowicza. Następstwem Pańskiej decyzji jest odebranie dziennikarzowi akredytacji prasowej, co w naszym odczuciu jest niedopuszczalnym krokiem.

W ocenie dziennikarskiego środowiska publikowane materiały redaktora Czetowicza nie odbiegały od dobrych standardów dziennikarskich, a posty na portalu społecznościowym nie przekraczały tzw. dobrego smaku, a już na pewno nie były chęcią ataku na klub i Pana.

W naszym odczuciu odbieranie akredytacji dziennikarzowi z tak błahych powodów jest nie tylko złą decyzją, ale też może przyczynić się do niepotrzebnej złej atmosfery wobec klubu.

Mamy nadzieję, że raz jeszcze przemyśli Pan temat, a następnie cofnie swoją decyzję. Czekamy na ten pojednawczy krok do wtorku do godziny 12:00.

Jednocześnie zachęcamy, by kwestia obecnego sporu, ale i innych spostrzeż po pierwszych tygodniach prezesury zostały omówione po zakończeniu sezonu 2024/26 na spotkaniu. Tak jak i Pan poznaje Polskę, miasto i różne środowiska wokół Pogoni, tak i media mogą poznać Pana.

Mamy przed sobą trzy ważne spotkania ligowe. Wszyscy razem chcemy, by Pogoń wywalczyła medal i tym samym awansowała do europejskich rozgrywek. Tworzenie podziałów, kłótnie czy spory nie służą nikomu

Z poważaniem

Przedstawiciel lokalnych mediów