Zapowiadany przez spółkę Tian Yu kompleks hotelowo-apartamentowy nad Jeziorem Dąbie nadal istnieje tylko na wizualizacjach i w najbliższym czasie nie zanosi się na jego realizację. Inwestor przygotowuje się natomiast do remontu zabytkowej willi przy ul. Żaglowej 2, w której chciałby otworzyć restaurację. To część działki z mariną, którą od 1959 roku zarządzał Harcerski Ośrodek Morski. Teraz harcerze szukają nowej, stałej przystani dla swoich łódek.

Willa przy ul. Żaglowej 2 sąsiaduje z kąpieliskiem Dąbie. Idąc w stronę głównego wejścia na plażę, można ją dostrzec po prawej stronie, w głębi ogrodu. Spółka Tian Yu złożyła niedawno wniosek o pozwolenie na przebudowę niszczejącego budynku, wraz ze zmianą sposobu jego użytkowania. Miałby tam powstać obiekt gastronomiczny w formie restauracji z minibrowarem. Inwestor na razie nie chce mówić o szczegółach.

Przed wojną była to rezydencja rodziny Borchertów. W 1959 roku została przekazana w wieczystą dzierżawę Związku Harcerstwa Polskiego, który ulokował tam Harcerski Ośrodek Morski. W latach 80. willa tętniła jeszcze życiem.

– To było świetne miejsce. Odbywały się tam szkolenia żeglarskie z noclegami, były sale wykładowe. Wszystko zmieniło się po upadku poprzedniego systemu. ZHP słabo odnajdywał się w gospodarce wolnorynkowej. Ludzie zarządzający wówczas chorągwią nie mieli pomysłu na willę. Zresztą nie było wtedy mechanizmów, które pozwoliłyby pozyskać środki niezbędne do działalności i remontów. Trzeba o tym pamiętać, oceniając dziś, że ZHP dopuścił do dewastacji budynku – mówi Sebastian Kubacki, drużynowy w Harcerskim Ośrodku Morskim.

Budynek trzeba było zamknąć, bo zaczął stwarzać zagrożenie

Jak słyszymy, na początku lat 90. budynek trzeba było zamknąć, bo już stwarzał zagrożenie, a później nieremontowane wnętrza zaczęły po prostu gnić. O stanie willi świadczy opis sporządzony wówczas na potrzeby karty ewidencji zabytków.

„Obecnie budynek znajduje się w stanie całkowitej ruiny w związku z przerwaniem prac remontowych. Zniszczeniu uległa prawie całkowicie stolarka okienna i drzwiowa. Zerwane zostały drewniane posadzki pięter oraz stropu. Zniszczeniu uległy tynki zewnętrzne i wewnętrzne oraz schody. Otoczenie budynku jest zaniedbane. Dach pokryty jest nową blachą” – napisała w 1992 roku Elwira Wolender.

Dziś willa jest w jeszcze gorszym stanie, bo od tamtego czasu nie było żadnego remontu. A budynek ma już blisko 120 lat, został zbudowany w 1916 lub 1917 roku.

„To najładniejsze miejsce na Jeziorze Dąbie”. Na wizualizacjach wygląda zupełnie inaczej

Harcerze od dawna nie mogą korzystać z willi, ale do ich dyspozycji przez kolejne lata pozostawała sąsiadująca z nią marina – basen wcinający się w głąb lądu, z miejscami do cumowania dla jachtów i innych łódek. Teraz należy on do spółki Tian Yu, która nabyła prawo do wieczystego użytkowania całej działki.

– Moim zdaniem to najładniejsze miejsce na Jeziorze Dąbie, w dodatku najspokojniejsze, osłonięte od fali i wiatru. Nie ma takiej drugiej mariny w mieście, Chciałbym, podobnie jak wielu innych żeglarzy, żeby to miejsce się nie zmieniało. Dlatego koncepcja inwestora, zakładająca zabudowę brzegu, zupełnie mi się nie podoba – mówi Sebastian Kubacki.

Mowa o projekcie kompleksu Hot Spring Bay, którego częścią ma być 5-gwiazdkowy hotel i 17-piętrowy apartamentowiec. Spółka Tian Yu miała go wybudować wspólnie z Recca Investment, ale na razie udało się tylko przygotować nową marinę przy kąpielisku.

Najpierw była pożyczka, a później oferta kupna

Jak w ogóle doszło do tego, że zarządzana przez harcerzy działka została przejęte przez komercyjnego właściciela? Pomysł realizacji Hot Spring Bay sprawił, że Wu Tianyu, prezes spółki Tian Yu (zajmującej się produkcją i dostarczaniem biżuterii z pereł) zaczął pozyskiwać kolejne działki nad Jeziorem Dąbie. To przedsiębiorca chińskiego pochodzenia, który od wielu lat mieszka w Polsce, ma obywatelstwo naszego kraju, a dla znajomych i współpracowników jest po prostu Wiktorem.

Zaczęło się od kupna w 2006 roku nieruchomości z charakterystycznymi, niszczejącymi elewatorami, która należała do Państwowych Zakładów Zbożowych. Później inwestor zainteresował się opisywaną działką Harcerskiego Ośrodka Morskiego. Najpierw udzielił harcerzom pożyczki w wysokości 600 tys. zł na spłatę zaległości wobec ZUS, choć wszyscy zdawali sobie sprawę, że HOM nie będzie mógł tych pieniędzy oddać. A później, w 2008 roku, ZHP sprzedało mu za 1,8 mln zł prawo do użytkowania wieczystego całego terenu. Mowa o 3,2 hektarach z przystanią, willą i hangarem.

Lata sądowych przepychanek

To był jednak dopiero początek zamieszania z kwestiami własnościowymi, które ciągnęło się przez dekadę. Okazało się bowiem, że harcerze nie mieli prawa sprzedać tej nieruchomości, bo tak naprawdę do nich... nie należała.

– Błąd wziął się z tego, że miasto przepisując księgi wieczyste na elektroniczne wskazało HOM jako właściciela działki. Tymczasem później wyszło, że ten teren był tylko dzierżawiony od miasta. Zaczęła się afera, ówczesna komenda chorągwi nie mogła oddać pieniędzy, bo one bardzo szybko rozeszły się na spłatę bieżących zobowiązań. Formalnie HOM nadal był zarządcą terenu, mógł na nim zostać i normalnie funkcjonować. Sprawę po latach uregulowało dopiero trójstronne porozumienie między spółką Tian Yu, miastem i ZHP – tłumaczy obecny opiekun drużyny harcerskiej.

Na tym zamieszanie się jednak nie skończyło, bo inwestor prowadził później jeszcze wielomiesięczny spór z prywatnym podmiotem, który nie chciał opuścić terenu dzierżawionego wcześniej od HOM. Dopiero od niedawna spółka Tian Yu może rzeczywiście czuć się zarządcą działki. Dlaczego to wszystko tak długo trwało?

„O to musiałby pan pytać sądy – dlaczego tak długo prowadzone są postępowania” – czytamy w enigmatycznej odpowiedzi przesłanej przez Tian Yu.

Koniec z darmowym cumowaniem dla harcerzy

Po uregulowaniu spraw własnościowych, Harcerski Ośrodek Morski mógł przez pewien czas nadal bezpłatnie korzystać z mariny. Trzyletnie porozumienie w tej sprawie wygasło jednak w październiku 2022 roku.

„W ramach tego porozumienia harcerze otrzymali wsparcie w postaci możliwości bezpłatnego cumowania okresie letnim do 11 łódek, które są ich własnością, a zimą ich magazynowania na lądzie. Do tego mogli korzystać na wyłączność ze wskazanego budynku [garażu – red.] na terenie nieruchomości przy ul. Żaglowej 2, co też uczynili” – informuje właściciel działki.

Teraz basenem zarządzą Fundacja Sun & Sail, która zajmuje się również wybudowaną tuż obok mariną. W jej radzie zasiada m.in. Wu Tianyu.

„Mimo tego, że Marinę Dąbie bardzo dotknęła pandemia koronawirusa, rosnąca inflacja i koszty pracy, a także kryzys energetyczny, to Fundacja Sun& Sail  po okresie obowiązywania wspomnianego porozumienia chciała wesprzeć Chorągiew Zachodniopomorską ZHP w jej działalności wodniackiej. Fundacja złożyła najbardziej atrakcyjną ofertę, na jaką mogła sobie pozwolić w dobie kryzysu gospodarczego. Harcerze dostali możliwość trzymania swoich łódek w cenie o połowę niższej niż stawki obowiązujące dla pozostałych armatorów” –podkreślają przedstawiciele spółki Tian Yu.

Harcerze przyznają, że oferta była korzystniejsza niż dla podmiotów komercyjnych, ale nie zarabiają na swojej działalności, więc nawet na takie opłaty ich nie stać.

Szukają teraz dla siebie stałej przystani

Dlatego Harcerski Ośrodek Morski wiosną wyprowadził się z mariny, którą zajmował przez 64 lata. Zajęcia dla młodych żeglarzy są cały czas prowadzone, ale jednocześnie trwają poszukiwania miejsca, w którym łódki harcerzy znalazłyby stałą przystań. Tak naprawdę potrzebne są tylko 2 miejsca.