Stowarzyszenie STOP Nieuczciwym Pracodawcom apeluje o odmrożenie branży gastronomicznej i umożliwienie przedsiębiorcom pracy w trybie stacjonarnym. „Postulujemy także o objęcie wsparciem restauratorów, których obroty spadły powyżej 50%”.

Hotele i instytucje kultury ponownie rozpoczęły swoją działalność, handel powoli się rozpędza, a gastronomia jak stała w miejscu, tak stoi nadal. Rządzący zapomnieli o pracownikach tej branży, a to grupa, która na obostrzeniach związanych z koronawirusem straciła najwięcej. Do Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom dociera coraz więcej dramatycznych listów zwalnianych pracowników oraz wiadomości od osób, które nie otrzymują wynagrodzeń, bo pracodawcy nie mają już skąd brać pieniędzy.

– Gastronomia w tej chwili jest największą ofiarą pandemii. Apelujemy o szybkie działanie mające albo doprowadzić do otwarcia restauracji w reżimie sanitarnym, albo o pakiet pomocowy dla lokali, których obrót spadł o więcej niż 50% – mówi Małgorzata Marczulewska, prezes Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.

Ponad 100 dni zamkniętej gastronomii. „Jesteśmy świadkami pacyfikacji branży”

Zadłużenie branży gastronomicznej liczone jest już w setkach milionów złotych. Od połowy października restauracje i bary mogą działać wyłącznie w formacie na wynos lub na dowóz, co w przypadku większości lokali jest skazaniem ich na zamknięcie lub działanie poniżej progu opłacalności. Jak mówi Marczulewska, sytuacja jest bardzo poważna i wskazuje na ogrom wiadomości od pracowników i restauratorów, którzy nie wiedzą już, jak się ratować.

– Gastronomia jest nieczynna od ponad 100 dni. Kogo jest stać na to, żeby cztery miesiące dokładać do interesu? Jesteśmy świadkami prawdziwej pacyfikacji branży, za chwilę nie będzie już czego otwierać. Z mojego doświadczenia jako windykatora wynika, że gastronomia jest jedną z najbardziej zadłużonych branż. To odbija się na sytuacji pracowników, dostawców, kucharzy, ogólnie całego gospodarczego ekosystemu, który dotychczas w tej branży dobrze funkcjonował – komentuje Marczulewska.

Przedsiębiorcy mają coraz poważniejsze problemy w bieżącym opłacaniu pracowników. Stowarzyszenie otrzymuje informacje o masowych zwolnieniach lub zmianach warunków pracy. – Restauratorzy zmieniają umowę o pracę na umowy cywilnoprawne. Luźniejszy stosunek pracy pozwala im elastyczniej reagować na zwiększony lub zmniejszony ruch na wynos w ich lokalach. Oczywiście nie jesteśmy zaskoczeni tym, że są zwolnienia. Mamy jednak wrażenie, że o pracownikach gastronomii i branż pokrewnych zupełnie się nie pamięta. Kelnerzy, barmani, kucharze. Oni wszyscy dzisiaj żyją na skraju ubóstwa. Gastronomia to nie tylko restaurator. Za jego plecami stoją ludzie, których los jest dzisiaj bardzo niepewny – dodaje Marczulewska.

Brak napiwków, zwolnienia i ograniczenie etatu

– Napisał do nas młody chłopak, który otrzymał w styczniu zwolnienie z pracy w jednej z restauracji. Pytał, czy przysługuje mu jakaś odprawa, bo wie, że nie znajdzie żadnej pracy w najbliższym czasie, a jednocześnie nie chce wracać do domu w małej miejscowości. Pisali także pracownicy restauracji, którym obniżono etat do połowy i do najniższej krajowej. Mało kto zdaje sobie sprawę, że przecież znaczna część przychodu pracowników gastronomii to napiwki. Teraz ich nie ma. Nie brakuje także informacji o dużych zaległościach. W niektórych restauracjach ostatnie wynagrodzenie wypłacono w listopadzie czy grudniu, w jeszcze innych zaległości sięgają nawet sezonu letniego. To prawdziwy koszmar – przyznaje Marczulewska.