16 października na koncercie pod hasłem „Działamy w metalu” w ramach obchodów 60 – lecia Stoczni Szczecińskiej wystąpił zespół TSA. Sądząc po frekwencji w „Słowianinie” mamy w naszym mieście wielu fanów sporagnionych hard-rocka i metalu spod znaku dobrej sprawdzonej firmy. Musieli oni dość długo czekać na swoich faworytów, bo co prawda w Free Blues Clubie zagościł w styczniu tego roku Janusz Niekrasz, aly cały zespół pojawił się właśnie teraz.

Zanim jednak zobaczyliśmy na scenie weteranów, weszli na nią muzycy RebelHouse. Zaczęło się od intro zaczerpniętego od Ennio Morricone, a potem grupa zaprezentowała około półgodzinny set złożony z numerów w stylu Down czy Crowbar urozmaiconych ich własną wersją „Purple Haze” Hendrixa. Potem nastąpiła przerwa i po około 20 minutach pięciu muzyków metalowej legendy rozpoczęło swój występ od numeru „Jestem Głodny”. Zaraz po nim zagrali „Zwierzenia kontestatora”, a jako trzeci „Proceder”(czyli utwór tytułowy z ostatniej studyjnej płyty). Następnie znów powrót do przeszłości – „Wielka Fiesta’ i przyjęta z ogromnym aplauzem (może też przez niektórych ze łzami w oczach) „51”.

 

Z ostatniej płyty panowie wykonali, w dalszej części koncertu, jeszcze „Tratwę”, „Spóźnione pytania” , „List XX” i trzeba przyznać, że numery te zostały równie dobrze przyjęte jak tzw. klasyka („Alien”, „Wpadka” czy „Plan życia”) Niewątpliwie TSA ma tak ogromne doświadczenie sceniczne (zachowują się jak rasowi rock`n`rollowcy), że bez trudu przekonali publikę do swego przekazu. Marek Piekarczyk często zagadywał widzów, propnował im wspólne zaśpiewy i dziękował za tak liczne przybycie. Miał tylko pretensje do tych, którzy uprawiali w czasie koncertu tzw. body surfing. Nazwał to „debilowatą zabawą samobójców”. Andrzej Nowak jak zwykle wycinał wspaniałe solówki na swej czerwonej gitarze, unosił ją nad sobą, kładł na scenie. Dla młodych adeptów gry na tym instrumencie był to na pewno niezapomniany widok. Pozostali muzycy – Janusz Niekrasz (bas), , Stefan Machel (gitara) i Marek Kapłon (perkusja) też pokazali co potrafią.

 

Nic dziwnego, że fani domagali się wciąż kolejnych szlagierów z repertuaru formacji. Pod koniec występu otrzymali długo wyczekiwany „Heavy Metal Świat” poprzedzony krótką przemową Piekarczyka i puentą „Niech Stocznia dalej buduje statki”. Po następnych dwóch utworach panowie zeszli ze sceny, ale jak się okazało nie zamierzali jeszcze kończyć boju.

 

Publika skandowała różne tytuły, ale przede wszystkim „Zapałki" ... i właśnie „Trzy zapałki” zabrzmiały w finale. Mam nadzieję, że jeszcze zobaczymy w Szczecinie podobne koncerty, bo ten wieczór dowiódł, że warto je organizować.