To była jedna z najbardziej wyczekiwanych premier scenicznych ostatnich lat w naszym mieście! „Król Roger” Karola Szymanowskiego z librettem Jarosława Iwaszkiewicza został pokazany w Operze na Zamku po raz pierwszy wiosną tego roku, a w grudniu (w sobotę i niedzielę, 17 i 18 grudnia) wraca do jej repertuaru z ciekawymi zmianami w obsadzie. Z tej okazji prezentujemy rozmowę z Jerzym Wołosiukiem (zastępcą dyrektora tej instytucji do spraw artystycznych), kierownikiem muzycznym tej wielkiej produkcji.

wSzczecinie.pl: Wystawienie „Króla Rogera” było jednym z najważniejszych Pańskich marzeń artystycznych. Kiedy pomyślał Pan, że taka realizacja staje się realna?

Jerzy Wołosiuk: To dzieło wymagające bardzo dużego aparatu wykonawczego, w tym poszerzenia składu orkiestry, a przede wszystkim udziału wielkiego chóru, więc zdawałem sobie sprawę, że mogę „trochę” poczekać na zaistnienie odpowiedniego momentu. Takie okoliczności wystąpiły cztery lata temu, kiedy Opera na Zamku zaczęła realizację „Requiem Wojennego” Brittena z bardzo dużym chórem z Theater Vorpommern z Greifswaldu. Potem były prezentacje tego dzieła nie tylko w Szczecinie, ale też w Kłajpedzie i Berlinie, i one sprawiły, że nawiązałem konkretne rozmowy z Niemcami. Później, jak wiemy, te prace zostały wstrzymane z powodu sytuacji pandemicznej, ale na szczęście przygotowania były już tak zaawansowane, że mimo iż zrezygnowaliśmy z innych planów premier w Operze na Zamku, to praca nad „Królem Rogerem” była kontynuowana.

Konsekwentne dążenie do premiery scenicznej tego dzieła Szymanowskiego wiązało się także z faktem, że dotąd „Król Roger” nie został nigdy wystawiony w Szczecinie…

Faktycznie, to również miało znaczenie. Jest kilka ważnych ośrodków muzycznych w Polsce, w których „Król Roger” jeszcze nie był wystawiany. Kiedy zacząłem pracować w Operze Nova w Bydgoszczy 16 lat temu, to pamiętam, że już wówczas mówiło się o takiej realizacji, ale do dziś ona nie nastąpiła, a przecież tamtejsza scena dysponuje odpowiednim zapleczem technicznym i organizacyjnym, by podjąć działania w tym celu. W Szczecinie to się udało i to w historii Opery na Zamku jest na pewno bardzo ważne wydarzenie. Moim zdaniem, wystawianie takich właśnie wielkich polskich dzieł muzycznych ma szczególną wartość. Jeden z wcześniejszych dyrektorów naszej instytucji, Warcisław Kunc, wprowadził do repertuaru wiele oper Moniuszki i to było na pewno cenne. My idziemy o krok dalej i mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec…

Czy od początku było wiadomo, że reżyserem tej inscenizacji będzie Rafał Matusz? Czy nie było ryzykowne powierzenie tej funkcji twórcy dotąd realizującemu dzieła w teatrze dramatycznym, nie mającego doświadczenia operowego?

Oczywiście zawsze istnieje jakieś ryzyko w takich sytuacjach, ale w tym wypadku mieliśmy do czynienia z profesjonalistą i nie miałem obaw o rezultat jego pracy. Nie szukaliśmy nikogo innego do reżyserii „Króla Rogera”. W podobnej sytuacji był Jan Jerzy Połoński, który wcześniej nie realizował znaczących dzieł musicalowych z artystami teatru operowego, a powierzyliśmy mu reżyserię „Crazy for You” z dobrym, jak się okazało, efektem.

W grudniowych prezentacjach „Króla Rogera” tytułową rolę zaśpiewa Łukasz Goliński, który ma teraz bardzo dobry czas, jest coraz bardziej ceniony w świecie i co ciekawe pochodzi ze Szczecina…

Chciałem, żeby Łukasz śpiewał już w premierowym spektaklu, ale jego kariera właśnie wtedy nabrała takiego rozpędu, że nie było możliwości znalezienia odpowiedniej, wolnej daty w jego harmonogramie występów. Dopiero teraz to się udało, co mnie cieszy, bo jest to najlepszy, moim zdaniem, wykonawca tej partii w dzisiejszym świecie operowym. Wystąpił m.in. w spektaklach w reżyserii Mariusza Trelińskiego w Warszawie oraz Sztokholmie. Wykreował tę postać także w inscenizacji w Operze we Frankfurcie nad Menem, a ja miałem przyjemność, wspólnie z Rafałem Matuszem, wspierać go podczas premiery z widowni.

Dodam też, że w roli Pasterza w spektaklu 17 grudnia wystąpi Juan Noval-Moro, tenor znany szczecińskiej publiczności m.in. z opery „Guru”. W tej roli jeszcze nie występował, ale ponieważ ma żonę Polkę, i posługuje się jeżykiem polskim, śpiewanie jest dla niego łatwiejsze niż dla wielu zagranicznych solistów, którzy pracowali do tej pory przy różnych wystawieniach polskich oper. Warto sprawdzić jak nasz „Król Roger” prezentuje się obecnie, zwłaszcza, że orkiestra i wspomniani soliści są w bardzo dobrej dyspozycji!

Dziękuję za rozmowę.

Ja również. Zapraszam na grudniowe prezentacje.