Wszystko zaczęło się od fotografii, którą Ilona Mingajło-Wright zajmowała się przed tym, zanim na dobre pochłonęła ją rzeźba.
- Szukałam modeli, z którymi mogłabym pracować nawet o 4 nad ranem. Tak dotarłam do lalek z Azji, które można było kupić w częściach i samemu pomalować. Wiecznie szukam jednak czegoś nowego i w pewnym momencie stwierdziłam, że samo malowanie to za mało – opowiada.
Zaczęła szukać artystek i artystów, którzy byliby w stanie nauczyć ją całego procesu. Okazało się, że na całym świecie są tylko dwie rzeźbiarki, które zajmują się tworzeniem lalek z porcelany. Obie to Rosjanki – jedna mieszkała wówczas w Kanadzie, druga – w Sankt Petersburgu.
– Nauczyłam się trochę rosyjskiego i pojechałam do Petersburga. Tam nauczono mnie, jak robić idealne kule, które imitują przeguby. Za pierwszym razem wyrzeźbiłam ciało kobiety, ale z ciężkim sercem musiałam pociąć je na kawałki. Najpierw trzeba bowiem wyrzeźbić lalkę, a potem ją pociąć, aby zamontować kule – tłumaczy Ilona Mingajło-Wright.
Praca nad jedną lalką trwa najczęściej kilka miesięcy. Odbiorców tego rodzaju sztuki nie brakuje. Zamówienia płyną od prywatnych kolekcjonerów z całego świata. Obecnie rzeźbiarka nie prowadzi jednak sprzedaży.
- Zbieram je, aby pokazać szerszej publice. Robię to, co mi w duszy gra. Taka lalka, którą rzeźbię od razu, bez używania formy, jest jedyna w swoim rodzaju. Nabiera życia już w czasie tworzenia – dodaje artystka.
Po raz pierwszy lalki Ilony Mingajło-Wright można było obejrzeć w Szczecinie podczas tygodnia Otwartych Pracowni w 2023 roku. Wcześniej rzeźbiarka prezentowała je m.in. w Londynie, Nottingham, Nowym Jorku, St. Petersburgu, Moskwie, Warszawie.
Komentarze
2