Słoneczna pogoda, koncerty w plenerach, propozycje dla dzieci i dorosłych oraz muzyka na najwyższym poziomie – ci, którzy zostali w Szczecinie na majówkę, na brak atrakcji nie mogli narzekać. Wszystko za sprawą Szczecin Classic – festiwalu, który kolejny rok zapraszał mieszkańców do poznania muzyki klasycznej w nieco innej odsłonie.

Kolejny rok i kolejny sukces

Szczecin Classic 2024 pod hasłem „6 zmysł” przeszedł już do historii. Za młodymi i utalentowanymi muzykami niezwykle intensywny tydzień pracy pod okiem wybitnych artystów, za mieszkańcami Szczecina – niesamowite koncerty w różnych, czasem mało oczywistych miejscach. Jak co roku nie zabrakło również plenerowych wydarzeń i zajęć skierowanych do najmłodszych melomanów.

– Za nami kolejny rok i kolejny sukces – przyznaje Emilia Goch Salvador, dyrektor Baltic Neopolis Orchestra. – Na wszystkich koncertach mieliśmy komplet publiczności, do Basi na koncert dla jednego słuchacza ustawiały się kolejki. Podczas festiwalu chodzi nam o to, by pokazywać młodym muzykom inną stronę grania. To przedsmak zawodowego życia, na czym bardzo nam zależy.

Muzyczny wieczór we wnętrzach Akademii Sztuki/fot. BNO

„To prawdziwe wyróżnienie”

Szczecin Classic – obok muzycznej uczty dla mieszkańców – to także kurs dla utalentowanych muzyków, którzy stoją u progu swojej kariery zawodowej.

– Choć na co dzień mamy możliwości pracy z fajnymi profesorami, to tutaj jest prawdziwy top – przyznaje Zuza, uczestniczka kursu. – To prawdziwe wyróżnienie, że możemy brać w tym udział.

– To jeden z nielicznych kursów w Polsce, gdzie jest tak dużo grania kameralnego i orkiestrowego, zazwyczaj są to kursy solowe. Tutaj mamy możliwość innego rozwoju – dodaje Kamila, która po raz czwarty wzięła udział w kursie. – Festiwal wychodzi też do ludzi, np. poprzez jogę z muzyką na żywo, co jest świetną inicjatywą, przyciąga różnorodną publikę, od maluszków po osoby starsze.

– Formuła festiwalu, połączenie kursu z koncertami, to przedsięwzięcie warte wszystkich środków, które młodzi mogą przeznaczyć na naukę – zaznacza Jakub Jakowicz, skrzypek, jeden z profesorów Szczecin Classic. – W ciągu tygodnia umiejętności szybują w górę, a to, że zawodowcy grają razem z kursantami jest wspaniałe.

Joga z muzyką na żywo/fot. BNO

Nowe odkrycia i potwierdzenia wyjątkowości miejsc

Szczecin Classic to festiwal, który wędruje po mieście, wychodząc naprzeciwko mieszkańcom.

– To wydarzenia, które dają okazje ludziom, którzy normalnie nie przyszliby do filharmonii, by obcować z muzyką klasyczną. Mam nadzieję, że to ich zainspiruje, by wybrać się na jakiś koncert – zauważa Jakowicz. – To przeżycie, które daje muzyka na żywo, to coś, co zostaje w człowieku.

W tym roku festiwal gościł m.in. w Kaskadzie, parku Kasprowicza, Technoparku Pomerania czy studio Dobre Tańce przy ul. Wawrzyniaka 7e.

– To miejsce stworzone do koncertów, pięknie wyremontowane, z fantastyczną akustyką – przyznaje Goch Salvador. – Testowaliśmy je po raz pierwszy, ale to zdecydowanie nasze odkrycie i z pewnością będziemy kontynuować koncertowanie tutaj. Na długo w mojej pamięci zostanie też koncert na patio w Posejdonie. Aura tego miejsca w połączeniu z muzyką improwizowaną i dźwiękami fortepianu – aż chciałoby się robić takie koncerty co tydzień.

Koncert na patio w Posejdonie/fot. BNO

Metamorfozy na zakończenie

Festiwal Szczecin Classic 2024 zakończył w piątek, 3 maja, koncert w filharmonii. W pierwszej części wieczoru można było usłyszeć dzieła Vivaldiego, Bottesiniego i Atterberga. Publiczność miała okazję podziwiać doświadczonych muzyków takich jak Piotr Szumieł, Konstantin Heidrich, Andriy Viytovych czy Janusz Widzyk. Nie zabrakło też prawdziwej perełki – jednego z najdroższych instrumentów na świecie – skrzypiec Stradivariusa z 1694 roku, na których zagrał Emanuel Salvador.

Wisienką na torcie były jednak „Metamorfozy” Straussa na 23 instrumenty smyczkowe. Choć każdy z muzyków miał swoją partię, wszystko przepięknie współgrało.

– To utwór, który od pierwszych nut potrafi złapać za gardło – przyznaje Jakowicz.

– To niesamowicie wymagające dzieło i na pewno zagraliśmy najlepiej, jak potrafiliśmy, to mogę powiedzieć z czystym sumieniem – zaznacza Goch Salvador.

– To było coś naprawdę wyjątkowego. Nie jestem znawcą muzyki klasycznej, ale ten koncert mnie zachwycił. To, jak wszyscy równo ze sobą grali, jak idealnie razem zaczynali i kończyli, co musi być niezwykle trudne bez dyrygenta – przyznaje pani Małgorzata. – Ten koncert dał mi do myślenia, że może częściej powinnam wybierać się na takie wydarzenia.

Festiwalowy koncert w sali przy ul. Wawrzyniaka/fot. BNO