Niektórzy nie potrafią wyobrazić sobie współczesnego centrum Szczecina bez tego wieżowca. Wybudowany ponad 30 lat temu, na tle kwartału porośniętego chwastami, czarował formą, nowoczesnymi materiałami, stalą i szkłem. Mowa o Pazimie, przez wielu nazywanym „szczecińskim termosem”.

Pomimo, że budowa Pazimu ruszyła w grudniu 1990 roku, to jego historia rozpoczęła się wiele lat wcześniej. O nowym budynku dla Polskiej Żeglugi Morskiej mówiło się już w latach 60. XX wieku, kiedy to budynek przy ulicy Małopolskiej 44 był już za mały dla powiększającej się kadry. Nowa siedziba musiała jednak poczekać na realizację – wśród przeszkód wymieniano m.in. ówczesne uwarunkowania polityczne i gospodarcze.

„Plany planami, a życie życiem”

Jak czytamy w monografii Krzysztofa Gogola, do konkretnej realizacji planów budowy nowego obiektu przystąpiono w 1987 roku. Wówczas PŻM podpisał umowę z kilkoma podmiotami, które miały partycypować w finansowaniu Centrum Zarządzania Flotą. W nowym obiekcie miały znaleźć się PŻM (58 procent udziałów), Transocean, C. Hartwig, Baltona oraz Agencja Morska. Generalnym wykonawcą miało być Nadodrzańskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Ogólnego, a według planów gmach miał liczyć 30 kondygnacji, w tym dwie podziemne z garażami.

„Plany planami, a życie życiem” – nie bez powodu napisał Krzysztof Gogol. W wyniku m.in. problemów z dokumentacją i rozpoczęciem budowy, Polska Żegluga Morska wypowiedziała umowę partnerom i postanowiła pójść własną drogą.

Ostatecznie realizacja projektu autorstwa Miroslava Genga i Ivo Majorunca rozpoczęła się 12 grudnia 1990 roku. Generalnym wykonawcą była wiedeńska firma Ilbau, która jednocześnie weszła do spółki Pazim Ltd. Nowa koncepcja zakładała powstanie 22-piętrowego biurowca, podziemnego garażu na 350 miejsc, centrum handlowego i bankowego oraz luksusowego hotelu.

Kiedy deweloperka była w powijakach, jaśniał „jak gwiazda na firmamencie”

Otwarcie wieżowca miało miejsce przed planowanym terminem, bowiem 9 listopada 1992 roku.

– Po upadku PRL-u i związanego z nim systemu, niewiele się działo w architekturze stolicy regionu. Firmy deweloperskie były w powijakach. Tu i ówdzie pojawiały się plomby wypełniające ubytki po dawnej zabudowie. Jak gwiazda na firmamencie jaśniał więc pierwszy, prawdziwie europejski obiekt w centrum Szczecina – wspomina dziennikarz Marek Klasa, który zasiadał w jury konkursu na „Obiekt Architektoniczny 50-lecia Polskiego Szczecina”.

Początki działalności nie były najłatwiejsze – wieżowiec wyprzedzał znacznie swoje czasy, a Szczecin nie rozwijał się tak szybko, jak zakładali planiści. Nowoczesne i komfortowe biura zajmowane były bardzo powoli. Na brak zainteresowania nie musiała za to narzekać inna część wieżowca. Mowa o pierwszych w mieście ruchomych schodach.

Ruchome schody, wszechobecny luksus i sklep garmażeryjny

– Pamiętam, jaką frajdę sprawiało korzystanie z nich za dzieciaka – wspomina pan Piotr. Jak mówi, w części galeriowej można było jeździć do woli, ale w części hotelowej do akcji wkraczali już ochroniarze. – Te schody zdecydowanie były miejscem spotkań. Pamiętam także ten luksus, który bił po oczach. W Pazimie się nie kupowało, tylko oglądało. Obok stała bardziej przystępna cenowo hala Finka.

„Luksus” i „nowoczesność” to najczęściej pojawiające się określenia Pazimu. Dlatego tym bardziej dziwić może dziwić wspomnienie pani Patrycji o… sklepie garmażeryjnym.

– Pamiętam jak chodziłam tam z rodzicami. Co tam robił sklep garmażeryjny? Nie mam pojęcia. Był tam też chyba pierwszy w Szczecinie sklep z profesjonalnymi nożami i scyzorykami z Zachodu. Mój tata bardzo się wtedy ucieszył, pochodzi z Niemiec. Pamiętam, że kupił sobie scyzoryk Multitool z kombinerkami Victor Inox. Oba sklepy były na pierwszym piętrze. Pamiętam, ponieważ byłam zachwycona tym, że mogłam tam wjechać schodami ruchomymi – wspomina.

W wieżowcu mieścił się także m.in. sklep z kryształami. – Moja mama tam pracowała. Nie pamiętam już za wiele z tamtych lat. Jedyne co, to stoiska z kosmetykami na parterze i dużo luster na ścianach. Jako małą dziewczynkę zachwycał mnie ten luksus – wspomina kolejna mieszkanka Szczecina.

W nowoczesnym wieżowcu mieściły się nie tylko przestrzenie handlowe i biurowe. Pazim pełnił również funkcję centrum rozrywki. – W latach 90. ubiegłego wieku spędziłem tam Sylwestra z przyjaciółmi. Atmosfera była wspaniała, choć trzeba było za nią nieco zapłacić.

Jedzenie serwowano chyba z hotelowej kuchni. Niestety, nie było nam dane podziwiać fajerwerków z wysokości, ponieważ wtedy nie istniała jeszcze Cafe 22 – wspomina pan Czesław.

Bezkonkurencyjny Pazim i nagroda 50-lecia Polskiego Szczecina

Gdy zbliżało się półwiecze zdobycia Szczecina przez sowietów i powrotu miasta do Polski, grupa architektów wyszła z inicjatywą, aby z tej okazji wybrać najlepsze budynki, które powstały w okresie powojennym. I tak ogłoszono konkurs na „Obiekt Architektoniczny 50-lecia Polskiego Szczecina”. W skład komisji konkursowej wchodzili przedstawiciele szczecińskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich, architekt miejski oraz dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego”, który patronował przedsięwzięciu.

– Przyznam szczerze, że zbyt rozczłonkowana bryła Pazimu nie za bardzo mi się wówczas podobała. Nie było jednak zbyt większego wyboru i jury uhonorowało kompleks tytułem oraz dyplomem Obiektu Architektonicznego 50-lecia Polskiego Szczecina w kategorii budynków użyteczności publicznego – wspomina Marek Klasa.

Jak dodaje nasz rozmówca, na tle porośniętego chwastami placu oraz powstałej po wojnie często nieatrakcyjnej mieszkaniówki z usługami na parterze, zbudowany przez austriacką firmę Pazim „czarował formą, nowoczesnymi materiałami wykończeniowymi, stalą i szkłem”.

– Uważam, że po ponad 30 latach od powstania, wybudowany przez PŻM obiekt obronił się i nadal pozostaje jedną z wizytówek miasta. Nie wyobrażam sobie Szczecina bez Pazimu – dodaje po latach dziennikarz.