To był na pewno emocjonujący początek tego dobrze znanego szczecinianom filmowego przeglądu. 26 lipca w ramach Dąbskich Wieczorów Filmowych do Szczecina przyjechała Gabriela Muskała, by po pokazie „7 Uczuć” Marka Koterskiego, opowiedzieć o pracy nad tym filmem. Podczas spotkania w klubie „Delta” mówiła także o własnym debiucie reżyserskim, książce, którą chce napisać, oraz swojej walce z wirusem.
Śmiech i terapia
Dorośli grający dzieci w krótkich spodenkach i fartuszkach z kołnierzykami, to widok na pewno zabawny. Jednak „7 Uczuć” to film, który nie tylko śmieszy, ale jest praktycznie terapią. Marek Koterski, specjalista od komediodramatów, po raz kolejny wprowadził na ekran postać Adama Miauczyńskiego (w tej roli jego syn, Michał Koterski), tym razem zwierzającego się ze swoich kompleksów, które wykiełkowały w domu rodzinnym i szkolnej ławce oraz próbującego dowiedzieć się, co spowodowało, że w dorosłym życiu wciąż ponosi porażki...
Dopływy Nilu i rytuał na skakankach
Szkoła w tym filmie to mozolne zapamiętywaniem nazw dopływów Nilu, dat koronacji królów i nazw pierwiastków z tablicy Mendelejewa. To dramatyczne, miłosne zadurzenie w Gosi (Katarzyna Figura), bójki na przerwach oraz pojedynek na... beknięcia. Koterski, ukazując ten świat, zainscenizował świetne sceny zbiorowe, takie jak spacer całej grupy uczniów po lekcjach (ze skandowaniem mniej lub bardziej nieprzyzwoitych haseł) oraz, kluczową dla terapeutycznej narracji, sekwencję dzieci-dorosłych bawiących się na skakankach w „rytualnym” półkolu. To prawda, że monolog sprzątaczki (Sonia Bohosiewicz), który jest wołaniem o pochylenie się nad problemami dzieci, wybrzmiewający pod koniec filmu, to komunikat, który można wyczytać „między wierszami” już znacznie wcześniej. Nie zmienia to jednak faktu, że warto o tym mówić, a Koterski zrobił film zarówno rozrywkowy, jak też bardzo refleksyjny.
Niezwykle wyzwalające odczucie
Projekcja tego dzieła, nagrodzonego m.in. na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni oraz Festiwalu Aktorstwa Filmowego w 2018 roku, przyciągnęła uwagę wielu szczecinian, choć przecież jest to obraz, który wszyscy fani polskiego kina raczej już dobrze znają. Zapewne niejedna z osób przyszła na seans choćby dlatego, że była okazja, by posłuchać, co o powstawaniu „7 Uczuć” opowie odtwórczyni roli Weroniki Porankowskiej – czyli Gabriela Muskała.
– To jest niezwykle wyzwalające odczucie. Być znowu dzieckiem – mówiła aktorka, która zawsze bardzo ceniła dokonania Koterskiego, ale nie sądziła, że kiedykolwiek otrzyma propozycję, by zagrać w jego filmie. Tymczasem jej rola zawsze przygotowanej, obsesyjnie skupionej na dobrych ocenach uczennicy okazała się jedną z najbardziej docenionych przez krytyków i widzów. Podczas spotkania Muskała stwierdziła, że dla całej ekipy, która brała udział w tworzeniu filmu, była to duża frajda i cieszy się, że mogła w tym uczestniczyć.
Mówiła także o metodach pracy tego reżysera, który jest bardzo skoncentrowany na swojej wizji filmu, ale słucha też propozycji aktorów dotyczących gry i docenia wkład każdej osoby będącej na planie, także statystów. Dodała, że chętnie by jeszcze zagrała u Koterskiego i praktycznie niemalże w ciemno może przyjąć każdą rolę, czy to komediową, czy dramatyczną...
Trzeba się zatrzymać i po prostu być
– Pandemia przewartościowała wszystko, zbliżyła mnie do samej siebie. Doceniłam ten stan, kiedy pęd za osiągnięciami zostaje zastopowany i trzeba zatrzymać się i po prostu być – mówiła o tym, co przeszła w ubiegłym roku. Co prawda udało jej się uniknąć pobytu w szpitalu, ale przez trzy tygodnie przebywała w domowej izolacji, pod opieką rodziny, walcząc z wirusem.
Plany literackie i reżyserskie
Widzowie w „Delcie” pytali artystkę o to, co podoba jej się w Szczecinie (mówiła m.in. o portowym i wodnym „formacie” tego miasta, ale także o Teatrze Współczesnym i widokach oglądanych z Cafe 22), natomiast prowadzący spotkanie, dziennikarz filmowy, Krzysztof Spór, „wydobył” od niej sporo informacji na temat aktualnych planów. Choćby książkowych (to będzie powieść inspirowana własnym dzieciństwem) i reżyserskich (produkcja, która jest pracą dyplomową jej studentów w Łódzkiej Szkole Filmowej).
Same plusy i horror
Rozmowa była wielowątkowa, a to dlatego, że Gabriela Muskała jest przecież aktorką bardzo wszechstronną i chętnie podejmującą bardzo różne wyzwania. Pojawił się zatem również temat ról teatralnych – w takich spektaklach jak „Same plusy” Cezarego Harasimowicza, „Oszuści” Jana Englerta czy „Jak być kochaną” Leny Frankiewicz. Aktorka opowiadała też o dość niezwykłym doświadczeniu, jakim był dla niej udział w horrorze „W lesie dziś nie zaśnie nikt” (podczas prac wykonano m.in. odlew jej głowy).
Kolejne wieczory w „Delcie”
To była już czwarta wizyta aktorki na DWF (poprzednio była w „Delcie” z filmem „Fuga” dwa lata temu) i zapewne nieostatnia. Tymczasem kolejne projekcje w ramach tegorocznej edycji, to m.in. zaplanowane na 28 lipca seans obrazu „Zieja” i spotkanie ze Zbigniewem Zamachowskim. Wstęp wolny. Szczegółowy harmonogram Dąbskich Wieczorów Filmowych w naszym kalendarzu wydarzeń
Komentarze
0