Latem w Niebieskim Szczurze życie toczy się w specjalnie zaaranżowanym kurniku z widokiem na zachód słońca, a zimą – przy choince i wielkim piecu, który ogrzewa połowę domu. „Życie w siedlisku to życie w izolacji od nadmiaru informacji i zajęć. Myślę, że to dobre miejsce do prawdziwego odpoczynku na wsi” – zaprasza Ewa Murach, właścicielka siedliska Niebieski Szczur.

Zaledwie 15 kilometrów od Drawska Pomorskiego, we wsi przytulonej do ogromnego lasu i obsadzonej starymi jabłoniami, od 11 lat Ewa Murach prowadzi siedlisko Niebieski Szczur. Jak opowiada, to typowa agroturystyka i przestrzeń dla koni wymagających szczególnej opieki.

Siedlisko Niebieski Szczur z widokiem na łąki, wschód słońca, konie i ptaki

– Pojezierze Drawskie pokochałam w czasach studenckich za spływy kajakowe. Potem była pierwsza praca z końmi. Nigdy nie szukałam tutaj domu. Mam znajomą, która po sąsiedzku prowadzi piękną agroturystykę Rawiczówka. To ona powiedziała mi, że ten dom jest na sprzedaż. Chciałam go tylko zobaczyć, ale kiedy tutaj weszłam, to poczułam tchnienie, które daje człowiekowi niespożyte siły do działania. Byłam u siebie – opowiada nasza rozmówczyni.

W głównym domu znajduje się pięć sypialni z łazienkami. Największe pomieszczenie to jadalnia z oryginalnym sufitem, który przez lata ukrywał się pod kilkoma kasetonami. Meble pochodzą z tzw. „zbieraniny”. Wśród nich są biurko i biblioteka – przyjechały z Berlina razem z oryginalnymi dokumentami leśniczego z Białogardu. Całości dopełnia porcelana, która współgra z drewnianym wyposażeniem.

– To tutaj toczy się życie naszych gości. Przy jednym stole i wspólnych posiłkach. Najcenniejszy jest widok na łąki, wschód słońca, konie i ptaki, które uwielbiają gadać. Wielu ludzi docenia prostotę i wiejską elegancję tych miejsc. One naprawdę bardzo dużo oferują, a ja po prostu staram się je słuchać – mówi Ewa Murach.

„Stare jest dla mnie bardzo cenne”

Siedlisko to również obiekty gospodarcze jak stara drewutnia o konstrukcji z grubych, starych drzew. Jej wnętrza zdobią rzeźby przyjaciół Ewy, a cegła na podłodze przywieziona została z innego siedliska. Jest także poniemiecka letnia kuchnia, która znajduje się na swoim oryginalnym miejscu oraz ponad 100-letni zaadoptowany kurnik z oknem na zachodnią stronę świata.

– W letniej kuchni przygotowujemy przetwory, suszymy zioła. Był także piec chlebowy, ale nie udało się go zachować. Jego komin wykorzystaliśmy do kominka. Znajomi się śmieją, że z każdej graciarni jestem w stanie zrobić mały pałac. Może coś w tym jest, ale przede wszystkim cieszę się, że udało mi się zachować każdy stary budynek. Stare jest dla mnie bardzo cenne – podkreśla.

W skład siedliska wchodzi również ponad 170-letni „domek Olka”. Ewie Murach przede wszystkim zależało na pastwiskach, które znajdują się w jego pobliżu. Pewnego razu nadarzyła się okazja, aby je kupić.

– Jednocześnie zrobiliśmy wszystko, aby uratować ten domek – podkreśla. – Najcenniejsze są tutaj okna. Zastosowano w nich specjalną technikę lanego szkła, które rano zakrzywia światło. Teraz można tutaj mieszkać, wakacjować i cieszyć się jego wyjątkową historią. Na ganku postawiliśmy poidła dla koni, które wieczorami przychodzą się napić.

„Aby zdrowo i pięknie jeść”

Jedzenie podawane w siedlisku składa się w głównie z tego, co można znaleźć w ogrodzie Ewy. Wszystko jest świeże i podane tak, aby było częścią przyjemnego spotkania przy stole z rodziną i nowopoznanymi ludźmi.

– Uprawa wymaga mnóstwo pracy, ale naprawdę warto. Tutaj Niemcy wszędzie sadzili jabłonie, dlatego mamy dużo produktów z jabłek. Żurawinę zbieram w lesie na bagnach. Kuchnia jest tradycyjna, ale za każdym razem wychodzi trochę inaczej. Robię także przetwory ze śliwek, ogórków. Aby zdrowo i pięknie jeść – zaznacza.

Stado wyjątkowych koni

Siedlisko Niebieski Szczur to nie tylko miejsce odpoczynku dla ludzi. To przede wszystkim dom dla kilkunastu koni, które znajdują się pod opieką Ewy.

– Łącznie mamy tutaj 11 koni. Kilka z nich należy do moich znajomych. Znają swoją wartość, co czasami nie pomaga, bowiem trudniej je ułożyć – śmieje się nasza rozmówczyni, po czym szybko dodaje: – Ale odwdzięczają się tym, że wszystko co robią w treningu, robią na zasadzie współpracy. To bardzo cenna wartość.

Estra to pierwsza klacz angloarabska w stadzie z ponad 120-letnim rodowodem. Została kupiona w przyczepie od handlarza koni. Jest mamą Estreji, która urodziła się w bardzo gwiaździstą noc.

– To bardzo wyjątkowy, młody, uparty, niezależny i silny koń. Te cechy nie pomagają w wychowaniu, ale sprawiają, że takie konie są w sercu dużo bardziej niż inne – opowiada z uśmiechem Ewa.

Jest także Klarcia – koń typu bejbi. Ciekawskie, niezależne, słodkie stworzenie. Ma w swoich oczach i usposobieniu coś, co sprawia, że wszyscy ją po prostu kochają. Jej mamą jest jedyna siwa klacz w stadzie – Katia. – To moja latarnia morska, czasem trudno mi znaleźć konie na łąkach, ale ją zawsze zobaczę. Żyje trochę w swoim świecie – dodaje opiekunka stada.

Większość czasu spędzają na wolności

Stado większość roku spędza na wolności. Duże i pagórkowate łąki, które w swoich zasobach ma siedlisko, to dla nich najlepsze i najbardziej naturalne środowisko. Wyjątkiem jest zima, która na Pojezierzu Drawskim jest deszczowa i wietrzna. Wtedy wracają do boksów.

– Uwielbiam konie, trudno wyobrazić mi sobie życie bez nich. To, że znalazły tutaj dom, jest dla mnie bardzo ważne. One tutaj cały czas się pasą, nigdy nie stoją. I to jest dla nich najlepsze. Koń powinien być przede wszystkim cały czas w ruchu. Wtedy są zdrowe, nie mają żadnych emocjonalnych i behawioralnych problemów czy nadmiaru energii, która dla jeźdźców bywa niebezpieczna.

Jednocześnie Ewa Murach apeluje do jeźdźców i rodziców najmłodszych uczących się jazdy konno, aby zwracali uwagę na to, w jakich warunkach żyją zwierzęta. – Wtedy te wszystkie podłe miejsca znikną z mapy końskiego świata – podkreśla.

„Pokazał mi gospodarstwo z mistycznej strony”

Skąd pomysł na nazwę „Niebieski Szczur”? Jak opowiada Ewa, ma to związek z jej snem podczas pierwszej nocy spędzonej w siedlisku.

– Śnił mi się piękny, wręcz chabrowy szczur, który pokazał mi gospodarstwo z takiej mistycznej strony. Po tym nie było opcji, aby nazwa była inna – śmieje się. – Myślę, że to dobre miejsce na prawdziwy odpoczynek na wsi.

W siedlisku jest miejsce na książki, rozmowy, jazdę konno, ale też po prostu przebywanie w ciszy. Można podziwiać łąki, wschody i zachody słońca, galopujące konie czy ptaki, które uwielbiają przesiadywać na parapetach i śpiewać.

– Mamy czyste powietrze, jesteśmy na granicy lasu. To tak dużo, że warto się tym dzielić. Przyjeżdżają do nas goście z różnych regionów Polski i nie mogą uwierzyć, jak czyste i piękne krajobrazowo jest Pojezierze Drawskiego. Jest wciąż nieodkryte, bardzo cenne i dla ludzi, którzy kochają przyrodę i aktywny wypoczynek – zaprasza Ewa Murach.