Gdzie możemy spotkać chłopa, który źle się wkręcił na imprezę? Albo pójść do fryzjerki strzyżącej trzecie pokolenie szczecinian? Gdzie znajdziemy lokale, które zdobią PRL-owskie kompozycje i miejsce, które kipi energią szczecińskich seniorów? „Śródmieście samo w sobie jest atrakcją turystyczną, a prawdziwe życie toczy się w środku tych kwartałów” – opowiada Rafał Bajena, szczeciński producent filmowy.

Nasze zwiedzanie Śródmieścia rozpoczynamy na ulicy Królowej Jadwigi, która jeszcze kilka lat temu była wysoko stawiana w rankingach na najbardziej niebezpieczne ulice Szczecina. To tutaj spotykamy się z Rafałem Bajeną, który zgodził się pokazać nam swoimi oczami tę część Szczecina. Tak jak Łona do Ani szedł, tak szczeciński producent oprowadzał nas z klapkami na nogach.

– Przed nami Tu Centrum.Szczecin – mówi, wskazując na niewielki lokal pod numerem 2. – To tutaj znamienici twórcy, którzy wystawiają się w muzeach i trafostacjach, spotykają się z mieszkańcami. Rozmawiają, robią sobie zdjęcia, po prostu wspólnie spędzają czas. Prowadzimy to miejsce łącznie w kilkanaście osób, część z nich poznamy w trakcie tego spaceru – zapowiada.

Specjalnie dla pana z ośrodka

Nasz pierwszy przystanek znajduje się zaledwie kilkanaście kroków od Tu Centrum.Szczecin. Celem pośród kamienicznej zabudowy jest nowoczesna plomba przy ul. Królowej Jadwigi 45, w której znajduje się Dzienny Dom Seniora WIGOR. To tutaj seniorzy spędzają czas w sali ćwiczeń, pokoju bibliotecznym oraz wspólnej sali, gdzie prowadzone są zajęcia i warsztaty.

– To bardzo fajne miejsce, z którym współpracujemy. Na górze znajdują się mieszkania dla seniorów i rodzin, a na dole mamy przestrzeń do spotkań, zajęć, warsztatów – opowiada nasz przewodnik. Chwilę później jesteśmy już w tzw. sali wspólnej, gdzie wesoło witają nas szczecińscy nestorzy. Przed chwilą skończyli zajęcia, które prowadziły Renata Ramola i Olga Dąbkiewicz.

– Proszę zobaczyć, tam jest półka z naszymi pracami. Wszystkie rzeczy zrobiłyśmy same, własnymi rękoma! – opowiadają dumnie seniorki, na zmianę pokazując swoje dzieła. Chwilę później pani Ola prowadzi nas do tzw. sali ćwiczeń, gdzie w towarzystwie stacjonarnych rowerów schowana została jej najnowsza praca – koronkowy obraz.

– Zrobiłam go specjalnie dla pana z ośrodka – uśmiecha się. – Nie jestem krawcową, nigdy zawodowo nie szydełkowałam, ale jakieś tam zdolności mam. Prowadzę jeszcze rękodzieło w Słowianinie. W każdy czwartek, chociaż teraz tam jest bałagan, bo właśnie się przeprowadzają.

– Jesteśmy tutaj od poniedziałku do piątku. Przychodziłybyśmy jeszcze w sobotę, ale w ten dzień jest zamknięte – śmieją się seniorki.

„Szkoda ściany płaczu”

Z Dziennego Domu Seniora WIGOR przechodzimy przez podwórko, mijamy ławki i zadbaną zieleń, otwieramy bramę i wychodzimy na aleję Wojska Polskiego tuż obok baru rybnego Seamor. W czasach PRL-u lokal ten należał do Centrali Rybnej i nosił nazwę „Atol”. Smakosze mogli w nim kupić kalmary z południowego Atlantyku, ryby z łowisk Labradoru. Na półkach czekały też połowy z Pacyfiku.

– Teraz kupimy tutaj najlepszy paprykarz, który nie kosztuje wiele. Ale uwaga, dostępny jest tylko w niedzielę – zaznacza Rafał Bajena. – Oprócz tego funkcjonuje tutaj również bistro, w którym na miejscu możemy zjeść rybne przysmaki. Niewiele mamy takich miejsc w Szczecinie.

W śródmiejskim fragmencie alei Wojska Polskiego nie mogliśmy nie zapytać Rafała Bajeny o to, jak ocenia przebudowę.

– Na pewno bardzo szkoda ściany płaczu. Ta fontanna była lubiana nawet przez tych, którzy nie widzieli jej na żywo. A jeśli chodzi o remont, musimy zobaczyć jak to wszystko będzie funkcjonować. Niech ta aleja „pożyje” jeden, dwa sezony. Wtedy będzie można oceniać – komentuje.

„Całe życie strzygę w Śródmieściu”

Ponownie wracamy na ul. Królowej Jadwigi, gdzie zdaniem Rafała Bajeny znajdziemy najlepszego fryzjera w mieście.

– W tym zakładzie są bardzo dobre ceny i bardzo dobra jakość. Do pani Elżbiety przychodzą moi znajomi, ludzie ze świata artystycznego. Ma wieloletnie doświadczenie, zna wszystkie fryzury, które można zrobić. To nie jest żadne „celebrowanie obcinania włosów” za kilkaset złotych – zachwala nasz rozmówca.

– Całe życie strzygę w Śródmieściu. Najpierw pracowałam w zakładzie na rogu, gdzie był słynny fryzjer dziecięcy, a od siedmiu lat jestem tutaj – opowiada pani Elżbieta. Kiedy spoglądam na cennik, to rozumiem, o czym mówił przed chwilą Rafał. Ceny za fryzjerską usługę wahają się bowiem od 5 (za grzywkę) do 30 złotych (strzyżenie specjalistyczne).

– Bo to są ceny dla ludzi, a nie komercyjne – śmieje się pani Elżbieta. – Przyjeżdżają do mnie klienci z całego Szczecina i okolic. Strzygłam ich, gdy byli dziećmi. Potem wyjechali, ale cały czas wracają. Czasami przychodzą całe pokolenia: dziadek, synuś, wnuczek – uśmiecha się nasza fryzjerka.

Tam, gdzie był bar „Jaskółka”

Po drugiej stronie ulicy, przy ul. Królowej Jadwigi 44, Rafał Bajena prowadzi nas do niepozornej hurtowni opakowań. Ale to właśnie tutaj, kilkanaście lat temu, głodni szczecinianie ustawiali się w kolejce do baru „Jaskółka”.

„Obiadki palce lizać. Tanie i dobrze”. „Klimat jak ze starych filmów”. „Na stołach obrusy ceratkowe, schabowy z kapustką, jakich nigdy przedtem nie jadłem”. „Tam nawet boczek był super” – czytamy na forum poświęconemu wspomnianemu lokalowi.

Baru „Jaskółka” już nie ma, ale jest za to hurtownia opakowań z jaskółkami w witrynie.

– Na rynku jesteśmy już od 40 lat. Obsługujemy dużo restauracji, ale prowadzimy również sprzedaż detaliczną – opowiada pani Maria. Jak ocenia prowadzenie biznesu w Śródmieściu?

– Nasza ulica jest naprawdę piękna, ale problemem jest parkowanie samochodów dostawczych. Nie ma tutaj dla nich miejsca. Niestety, przez to musimy stać na drodze i tamujemy ruch. Tak samo ma Pizzeria Piccolo i to samo robią śmieciarki – skarży się.

„Chłop chciał się po prostu wkręcić na imprezę”

Spacerując z Rafałem Bajeną mamy również okazję zobaczyć pozostałości po jednej z pierwszych imprez organizowanych przez Tu Centrum.Szczecin. Na podwórku przy ul. Ściegiennego 2 można nadal oglądać instalację Roberta Konopskiego pt. „Źle się wkręcam”, która powstała w ramach Festiwalu Sztuki w Przestrzeni Kamienic „Metro 777”.

– Chłop chciał się po prostu wkręcić na imprezę – tłumaczy nasz przewodnik po Śródmieściu. – W tej pracy widać już ząb czasu, spodnie były kiedyś czarne. Pamiętam jak po jakimś czasie spółdzielnia chciała zdemontować tę pracę, ale mieszkańcy się sprzeciwili. W ogóle bardzo fajnie nam się współpracuje z sąsiadami, cieszą się, gdy coś się dzieje na ich podwórku.

Tam, gdzie był pierwszy fotoplastykon

Razem z Rafałem Bajeną odwiedzamy jeszcze sklep Społem, restaurację DeVibez, sklep wielobranżowy KIWI ze świeżymi warzywami i owocami, pracownię fotograficzną MINIFOT oraz cukiernię #Tag 13, który od czterech sezonów prowadzi Marysia.

– Otworzyłam się w pandemię, 13 marca o godzinie 13.00 pod numerem 13 i myślałam, że mnie nic nie zaskoczy. A wszystko mnie zaskoczyło. Najpierw, że zamknęli gastronomię. Później, że droga została zamknięta. W kółko było coś. Ale teraz cieszę się, ponieważ drogę w końcu otworzyli, a przez to jest trochę więcej klientów – mówi szefowa cukierni.

Spacer po Śródmieściu kończymy w pracowni Jarosława Eysymonta.

– W Śródmieściu pracuje mi się doskonale, ponieważ rzadko tutaj ktoś przychodzi. Nie licząc Bajeny – śmieje się artysta. – Tak, to się nie ujawniam. Nie mam takiej potrzeby. A teraz robię sobie taki obrazek – wskazuje na sztalugę z kolejną pracą.

„To takie trochę miasto w mieście”

Każde z miejsc, które odwiedziliśmy wspólnie z Rafałem Bajeną, ma niewątpliwy wpływ na kształtowanie klimatu Śródmieścia. Co ważne – nie są one jedynymi, a lista jest naprawdę długa.

– Od dziecka jestem związany ze Śródmieściem. Przez jakiś czas mieszkałem w jednej z kamienic przy alei Wojska Polskiego. Obok był sklep mięsny. Kiedy bawiliśmy się na podwórku, a sprzedawca wytrzepywał lód z kurczaków, braliśmy ten lód i się nim bawiliśmy. Oprócz tego ganialiśmy po garażach, albo zbieraliśmy kartony i zanosiliśmy je do skupu. To tutaj był też pierwszy fotoplastykon szczeciński. Teraz pozostały po nim tylko mury – mówi, wskazując na niewielki narożnik.

Jak po latach życia spędzonych w Śródmieściu opisałby tę część Szczecina?

– To takie trochę miasto w mieście. Trudno mówić o jednej rzeczy, która wyróżnia tę część Szczecina. To osiedle, które samo w sobie jest atrakcją turystyczną, a prawdziwe życie toczy się właśnie tutaj, w środku kwartałów – ocenia.