Na konferencji prasowej minister Aleksander Grad musiał się tłumaczyć przed dziennikarzami, dlaczego inwestor nie wpłacił pieniędzy do 17 sierpnia. Minister nadal ocenia dobrze inwestora, równocześnie zapowiadając, że do gry ma się włączyć Katarska Agencja Inwestycyjna.

Minister Grad ciągle wierzy...

Minister Grad ciągle wierzy, że transakcja zakończy się sukcesem. Tym razem wymienia datę 31 sierpnia, kiedy to stocznie od funduszu Stichting Particulier Fonds Greenrights miałby przejąć rząd Kataru, ten sam który niedawno sprzedał Polsce znaczne ilości gazu. Wszystko to w ramach zamiarów rządu Tuska dywersyfikacji dostaw tej cennej substancji.


Tajemniczy list od ambasadora Kataru

Minister skarbu powiedział, że otrzymał list od ambasadora Kataru, w którym napisano, że Katarska Agencja Inwestycyjna rozpoczęła starania o przejęcie polskich stoczni z rąk dotychczasowego inwestora. Chociaż na pytanie dziennikarza, czy mógłby pokazać ten dokument, aby rozwiać wszelkie wątpliwości, odpowiedział wymijająco i list nie został ujawniony. Jeżeli starania Kataru nie przyniosą spodziewanego skutku, rząd zamierza ogłosić ponowny przetarg, na co uzyskał już zgodę Komisji Europejskiej. Istnieją jednak spore obawy, że nie będzie tylu zainteresowanych jak wiosną, ponieważ w międzyczasie okazało się, że na świecie nie ma popytu na produkty stoczniowe. Na przykład obie stocznie niemieckie - w Rostocku i Wismarze zostały sprzedane za jedyne... 40 mln euro i to przez kapitał rosyjski, który nie jest mile widziany w Polsce, przynajmniej w branży energetycznej.


Stoczniowcy nie wierzą...

Stoczniowcy nie wierzą w zapewnienia ministra skarbu. Uważają, że Aleksander Grad gra na czas.

Według Mieczysława Jurka - szefa "Solidarności" Pomorza Zachodniego ostatecznie stocznie nie zostaną sprzedane, a ich majątek zostanie rozdrobniony i sprzedany małym inwestorom, którzy nigdy nie podejmą produkcji statków.

Całą sprawę Jurek podsumował w TVN24 następująco: - Brak stoczni odbije się fatalnie na gospodarce naszego regionu.

KOMENTARZ: Mieczysław Jurek ma rację, twierdząc, że upadek stoczni pogrąży region. Niestety najbardziej to uderzy w stolicę województwa - Szczecin. Nasze miasto w ciągu zaledwie 20 lat stało się przemysłową pustynią na mapie Polski. Miejmy nadzieję, że nie skończy tak jak amerykańskie Detroit, skąd uciekli ludzie najbardziej zdolni i przedsiębiorczy, a pozostała sama biedota, która nie ma ani pieniędzy ani energii, aby opuścić upadłe miasto.

Nie wszystko jest jeszcze stracone, ale czy wierzyć słowom Aleksandra Grada, który podaje kolejne daty i kolejnych obietnic nie dotrzymuje? Czy w czasach dekoniunktury znajdzie się ktoś, kto będzie chciał włożyć tak cenny w dzisiejszych czasach spory kapitał w przestarzałą stocznię?

I nawet jeżeli uda się znaleźć takiego inwestora, czy nie będzie już za późno i nie okaże się, że najlepsi stoczniowcy już dawno pracują w niemieckich i skandynawskich zakładach? A w Szczecinie pozostaną tylko tacy, którzy piszą kontrowersyjne listy, nasuwającym innym natarczywe myśli, że słynna "polska prywata", która miała doprowadzić Polskę do upadku w XVIII wieku, nie tylko przetrwała, ale trzyma się dobrze w kraju nad Wisłą.

źródło: TVN24