Old Timers to zespół z bardzo długą tradycją, założony w 1965 roku, to uczestnicy niezliczonej liczby festiwali, laureaci wielu nagród. Jako pierwszy polski zespół jazzowy otrzymali (w 1975 roku) złotą płytę za album „Old Timers With Sandy Brown”. Przez dwie dekady nie było możliwości posłuchać ich na żywo w Szczecinie choć poszczególni muzycy bywali tutaj (np. Paweł Tartanus wystąpił kilka lat temu na koncercie inaugurującym działalność klubu Camarillo wraz z Janem Ptaszynem Wróblewskim). 16 marca wytrwali wielbiciele tradycyjnego jazzu doczekali się ich występu w Tiger Clubie.

Muzycy mogliby na ten wieczór zmienić nazwę na Old Tigers, bo mimo upływu lat energii im nie brakuje. Zwłaszcza Pawłowi Tartanusowi, który nie tylko gra na banjo, ale również śpiewa znakomicie imitując głosy słynnych czarnych jazzmanów.

Tym razem właśnie vocalnie ubarwił utwory „Up The Lazy River” oraz „Rosetta”, które można znaleźć na wydanym w 2006 roku albumie „Swing That Music”

Z tego wydawnictwa usłyszelismy także utwór Henryka Majewskiego „BM. Rag”, kompozycję tytułową oraz „Melancholy Blues”. Cały koncert otworzyło wykonanie Heebie Jeebies” Louisa Armstronga czyli patrona całego jazzu tradycyjnego (ten utwór też zresztą znajduje się na wspomnianej płycie).Pan Paweł zapowiadał większość utworów dziękując za ciepłe ich przyjęcie. Także Zbigniew Konopczyński grający na puzonie i de facto pełniący funkcję lidera anonsował część kompozycji oraz wspominał czasem historię zespołu. Skład uzupelniali: Robert Majewski (trąbka), syn założyciela grupy nieżyjącego już niestety Henryka Majewskiego oraz Jerzy Galiński (klarnet) i Bogdan Kulik (perkusja). Ten ostatni podobno grał na całkiem nowym zestawie perkusyjnym i trzeba przyznać, że przetestował go bez taryfy ulgowej.

Zagrany w tonacji d-moll „I Found A New Day”, a także „Sweet George Brown”, „Rock Me To Sleep”, „When Its Sleepy TimeDown” (kolejna kompozycja Armstronga), „Bye Bye Blackbird” Raya Hendersona to dalsze standardy, które zostały wykonane tego wieczoru. Natomiast jako bonus publiczność otrzymała klasycznego „Preachera”Horace Silver`a.
Siedzący przy stolikach widzowie byli naprawdę aktywni bujając się w rytm swingujących tematów. Tak więc dla obu stron było to bardzo .przyjemne spotkanie po latach.