Sobotni spacer po nadodrzańskich terenach był jednym z ostatnich wydarzeń w ramach projektu „SzczODRA”. Teatr Kana chciał w ten sposób przybliżyć mieszkańców do Odry oraz pokazać, jak wiele obliczy ma szczeciński fragment rzeki.
„Zabudowa jest potrzebna, tylko nie ma o tym dyskusji”
Pierwszym punktem wyprawy była Wyspa Jaskółcza, czyli prawdopodobnie jedna z najpopularniejszych miejscówek turystycznych. To tutaj można zobaczyć fragment Szczecińskiej Wenecji, ale też rzucić okiem na Kępę Parnicką i Wyspę Zieloną.
Na miejscu czekali na nas Marcin Chruśliński i Paulina Stok-Stocka z Oswajania Miasta. Podczas rozmów o rzece i jej otoczeniu najmocniej wybrzmiała dyskusja o deweloperach, którzy obecnie prowadzą trzy inwestycje mieszkaniowe na Kępie Parnickiej. A w planach są jeszcze kolejne dwie. „Jestem tym przerażony” – nie krył swoich obaw przewodnik naszej grupy Przemek Głowa.
– To 3,5 tysiąca mieszkań na wyspie z jednym, niezbyt szerokim mostem. Mamy tutaj murowane korki. Wiem również, że na pewno nie będę mógł swobodnie sobie tam podejść. Czuję, że z tymi moimi dredami będę stamtąd przeganiany. Zabudowa nad Odrą jest bardzo potrzebna, tylko u nas nie ma o tym dyskusji. Był wielki konkurs architektoniczny, rozmowy z architektami, ale bez deweloperów – argumentował.
Jak podsumował Marcin Chruśliński, dyskusja potwierdziła to, „że jako mieszkańcy Szczecina jesteśmy z rzeką niezwykle związani”. – Mimo, że nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę – podkreślił.
„Zimą dopływałam tutaj kajakiem”
Drugi punkt spaceru znajdował się tam, gdzie obecnie można dostać się jedynie od strony wody. Mowa o Wyspie Grodzkiej, która od Wałów Chrobrego oddzielona jest Odrą Zachodnią, a od Łasztowni – Duńczycą i Kanałem Grodzkim. Dla działkowiczów rzeka jest naturalną barierą, którą muszą pokonać, aby dostać się do swoich ogródków.
– Kiedyś ludzie pokupowali sobie plastikowe łodzie, blaszaki. Pamiętam, jak zimą dopływałam tutaj kajakiem. Teraz mamy dwie łodzie – opowiadała pani Helena, prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych „Bielawa”.
„Oprócz ludzi niewiele się tutaj zmieniło”
Przed wojną na Wyspie Grodzkiej stacjonowało kilka klubów wioślarskich, a po 1945 roku swoją przystań wioślarską miał klub AZS Szczecin. Dziś znajdziemy tutaj łącznie 204 działki. Jak jednak śmiali się działkowicze, nie są jedynymi rezydentami.
– Z parku Żeromskiego przypływają do nas lisy. Dają sobie tutaj radę. Na końcu wyspy są cztery działki i to tam przylatują orły białe. Są jeszcze kuny, sarny, jelenie. Przychodzą do nas, bo światło ich nie razi. Nie ma prądu, ale jest różnorodność – dodała z uśmiechem pani Helena.
– Nawet dziki u nas były! – dodał pan Józek. – Pod drzewem leżały jabłka. Nie zjadły ich, ale zryły mi całą działkę. Za to mam swoje trofeum. Znalazłem kieł jednego z nich – dodał z wyraźną dumą i zadowoleniem. Działkę ma od 24 lat, ale na Wyspie Grodzkiej jest o wiele dłużej.
– Obecny od lat 70. Mój szwagier miał tutaj działkę. Wtedy jednak byłem młodszy i miałem więcej włosów na głowie. Oprócz ludzi niewiele się tutaj zmieniło – podsumował.
Wyspa z figami i melonami zaprasza
Jak to na działkach, ich właściciele uprawiają różne warzywa i owoce – od cukinii, pomidorów, ogórków przez truskawki po maliny i winogrona. Na wielu działkach rosną jabłonie, grusze i śliwy. Co jednak ciekawe, niektórzy pokusili się (i to z dużym powodzeniem) na uprawę… figowców i melonów.
– Jedna opowieść o Wyspie Grodzkiej byłaby niewłaściwa. Jedno jest jednak pewne. To miejsce jest w stanie zauroczyć. Można posłuchać dźwięków, które nas otaczają, ale też opowieści o bobrach i komarach, które potrafią tutaj rządzić. Najeść się przepysznych winogron, nigdzie indziej takich nie spróbujecie – przekonywała nauczycielka akademicka Aneta Makowska.
Szczecińskie śledzie znane w całej Europie
Po krótkiej sielance na ROD „Bielawa” trzeba było ruszyć w dalszą podróż. Tym razem to kilkanaście minut w tramwajowej „szóstce”, kilkaset metrów pieszo i ponownie znaleźliśmy się nad wodą. Tym razem przy przystani Golęcin, gdzie czekał już na nas doktor Bogdan Wziątek. Do Szczecina przyjechał prosto z Mazur, a w 2019 roku prawdopodobnie jako ostatni naukowiec, zbadał stan Odry przed katastrofą ekologiczną.
– Odra od zawsze była miejscem, gdzie ryby i rybactwo były istotnymi elementami kultury i tradycji. Dawała nie tylko wodę, ale była źródłem takich ryb jak trocie, łososie i jesiotry – opowiadał. – W czasach średniowiecznych jesiotry wędrowały do Francji i Włoch. Owijano je w mokre szmaty i transportowano na wozach. Ich wielkości sięgały prawie 3 metrów. Były tak ważne, że wymieniano je nawet w zapisach podatkowych – opowiadał badacz.
Szczupak z Międzyodrza trafiał do Francji i Czech, ale jak się dowiedzieliśmy, to śledzie były jednym z najważniejszych źródeł dochodu Książąt Pomorskich. Były jedynymi rybami, które potrafiono konserwować bez względu na warunki i porę roku. Tym sposobem szczecińskie śledzie wytrzymywały długie podróże i trafiały m.in. do Lwowa, Hiszpanii czy Włoch.
Ludzie boją się ryb z Odry
Współcześnie rybactwo jest jednak coraz mniej opłacalne. Doktor Bogdan Wziątek nie ukrywa, że zarządców rzeki czeka wiele pracy, aby zmienić myślenie o Odrze i odbudować jej rybostan.
– Na początku wieku wystarczyły dwa hektary rzeki, aby wyżywić jedną rybacką rodzinę, dziś potrzeba 200 hektarów. Obecnie po niemieckiej stronie jest 3 dzierżawców, którzy żyją głównie z wędkarstwa, po polskiej stronie została tylko Rybacka Spółdzielnia „Regalica” i rybacy na Zalewie Szczecińskim. Katastrofa poważnie odbiła się na ludziach, którzy zaczęli bać się ryb z Odry.
Ile ludzi, tyle spojrzeń na Odrę
Spacer wzdłuż linii tramwajowej nr 6 (z małym wyjątkiem Wyspy Grodzkiej) zakończyło wystąpienie Łukasza Ławickiego. To ornitolog, który z pasją i wielkim zaangażowaniem dąży do utworzenia Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Opowiedział nam o oharach, gęgawach, kormoranach, bąkach, kaniach rudych, bielikach, błotniakach stawowych i całej reszcie dolnoodrzańskiej, ptasiej rodziny.
Ilu ludzi, tyle spojrzeń na Odrę – tak w skrócie można podsumować spacer w ramach projektu SzczODRA. Wydarzenie zorganizowane przez Teatr Kana pozwoliło choć trochę uczestnikom spaceru wykreować swoje własne spojrzenie na szczeciński odcinek rzeki.
Komentarze
1