Na samiutkim wstępie chciałem pogratulować jaj pani Krzywonos. Jest pani dla mnie idolką i mega odważną kobietą. Gdy o tym myślę, to mam wrażenie, że każdy z przebywających tam panów nie zrobiłby pani nic, nawet gdyby pani przypadkiem przywaliła jednemu albo drugiemu krzesłem. Po prostu by się bali.

I gdy sobie tak o tym myślałem, rzeczywistość przywróciła mnie do pionu i moim oczom ukazała się scena, z której Pasikowski musiał czerpać poziom słownictwa. Otóż szła sobie typowa(?) para młodych ludzi. On – okoliczny kozak w dresie i grającą komórką w ręce, lat ok.16. Ona – farbowana szatynka, różowe ciuchy, słitaśna komóreczka w ręce, lat 13 albo 18 – nie wiem, bo była tak wymalowana, że gdybym był kierowcą TIRa na pewno bym się zatrzymał. Idą. Ona i on „rozmawiają” przez te swoje zdobycze techniki. Wyglądało to mniej więcej tak:

ON – No, no, kutwa, no, o kutwa, ja pierdzielę
ONA- O ja! Ale z niego tutas, ja weź go rzuć frajera. No, no, no, o kutwa. Wiesz co? Kończę bo z misiem idziemy. No. Papatki.
ON- (skończył rozmawiać)- Na ch… skończyłaś. Ale ty zje..na jesteś.
ONA – Bo kutwa chciałam, tak? Coś ci się poje..ło. Nara.
ON- Ssij!

Niby co mnie to powinno obchodzić. Jednak strasznie obchodzi. Bo ludzie tego pokroju najpóźniej za 2-3 lata wpadną i narodzi się nowe życie, które już na starcie będzie miało kompletnie przerąbane. A za 15 lat to ono biorąc przykład ze swoich wspaniałych rodziców będzie piło browar po bramach i łapało lekkie odmiany syfilisu po okolicznych spelunkach. I zgodnie z panującym prawem będzie potem pobierało zasiłki dla bezrobotnych, bez perspektyw lub bezmózgich. Ale wcześniej trafi do szkoły, która niestety jest obowiązkowa. I do osiągnięcia pełnoletności będzie pasożytowało w publicznych budynkach od 8. do 15., a osoby pokroju mojej mamy będą się musiały z nimi użerać.

Te dzieciaki będą wychowane przez ulicę i moim zdaniem,jak trafią na kogoś ogarniętego, kto im pokaże, że można żyć inaczej to MOŻE coś w życiu osiągną. Są materiałem skażonym, ale jednak do uratowania. Gorszym przypadkiem są dzieci rodziców, którzy wszystko wiedzą najlepiej i tym samym ich dzieci są genialne, idealne i to nauczyciel się myli. To na pewno on dane twierdzenie źle podał. I to na pewno policjant się myli. Jego dziecko nie mogło palić trawki – to, że miało napady głupawki patrząc się na leżącą cegłę wcale nie jest dowodem bycia najaranym. Tak samo wykluczone jest picie prze moją perfekcyjną córunię – fakt, że zarzygała cały przedział w pociągu został na pewno zmyślony przez jej kolegów.

Powodem dla którego to piszę jest oczywiście noworozpoczęty rok szkolny. Moja rodzicielka ma ten wątpliwy, jak dla mnie, przywilej pracowania w najbardziej upośledzonym tworze reformy oświatowej czyli gimnazjum. Stłoczyli tam ludzi, którzy przeżywają okres tzw. buntu i dziwią się, że 16-letni kozacy chcą usilnie zaimponować 14-letnim dziuniom, które po 2-3 latach zgrabnie i płynnie ewoluują w blachary. Co ma też pewne zalety, bo cały kraj może nabijać się ze słynnych Emo-martynki i Mariolki. Ale generalnie ma to same wady. Czy wyobrażacie sobie, żeby jeszcze parę lat temu uczennica zadała takie pytanie nauczycielce:
- Bo on mnie rzucił, bo ja nie chciałam mu zrobić loda. I co ja miałam zrobić?! A pani by mu zrobiła?!

KONIEC ŚWIATA

Dlatego lepiej zapobiegać niż leczyć. Czyli w grę wchodzi kastracja, aborcja i antykoncepcja. Pierwsze pozbawia godności, drugie zdrowia, a co do trzeciego, to jak ktoś ma pecha to i palec w dupie złamie.

Proponuję zamiast tego zainwestować w karabin M134 i ustawić go na idiotycznych rodziców. Jak podaje pewna znana strona, to cudeńko rozwiązuje do 6000 problemów na minutę. A gdy całości dokona jeszcze pani Henryka to wszystko na pewno będzie zrobione solidnie i bardzo skutecznie. Zatem do dzieła!!!