Pewnie duża część z was słyszała o budowanych w całej Polsce wielofunkcyjnych boiskach tzw. Orlikach. Pewnie duża część z was widziała nawet jak one wyglądają. A pewnie sporo, głównie męskiej części z was, korzystała z tego dobrodziejstwa.

Założenia tego projektu są genialne w swej prostocie i co najważniejsze działają. Rząd dał pieniądze, samorząd znajduje firmę, która szybko, łatwo i sprawnie stawia Orlika na nogi. Potem przychodzą na boiska całe rodziny i kopią, rzucają, strzelają… I to wszystko bezpłatnie.



Takie są założenia. Jednak jak już życie po raz kolejny pokazało, pazerność naszych rodaków, którzy mają pieczę nad tymi obiektami jest po prostu nieograniczona.


Otóż okazało się, że dyrekcja sławnego na całą Polskę XIII LO przewidziała, że rezerwacji konkretnej stałej godziny mogą dokonać tylko „poważni ludzie”, czyli najlepiej bankowcy, urzędnicy i cała reszta znajomków. Studenci, szczególnie ci bez znajomości, nie mają po co się tam pokazywać. Od czasu do czasu zostaną wpuszczeni, kiedy bankowcy zasiedzą się na omówieniu zysków i strat przy obsłudze funduszy hedgingowych. Kiedy jednak już dojdą do tego, że ich nieudolność można załatać kolejnymi opłatami obsługi konta, wrócą i przegonią z boiska wszystkich „niepoważnych ludzi”. A co! W końcu bankowcy nie po to zajmują boisko z zasady przewidziane dla osób młodych, żeby ci młodzi ich stamtąd przegonili. Przecież to oni mają pieniądze.



Na innych Orlikach podobno, żeby móc rezerwować stałe terminy korzystania, trzeba zapłacić danej szkole w formie sprzętu sportowego. Paranoja! To tak jakby za chodzenie po chodniku musielibyśmy kupować płytki chodnikowe. Albo płacić ekstra pieniądze urzędnikom za wykonywanie ich pracy… Chociaż nie, to już od dawna jest stałą praktyką… I to mnie niesamowicie wkurza. Każde z tych boisk ma swojego opiekuna, są one dotowane z kas gmin, kupuje się tam potrzebny sprzęt. Nic tylko korzystać. A mimo to znalazły się pazeroty, które postanowiły wykorzystać sytuację.

I jak zawsze pojawią się osoby, które tak wspaniałe pomysły zniszczą u samych podstaw. Boiska te mają służyć szczególnie młodym ludziom, a co za tym idzie, powinny znajdować się niedaleko skupisk ludzi, zwłaszcza blisko szkół. Jednak włodarze kilkunastu miejscowości w Polsce wpadli na „genialne” pomysły. Np. niedaleko Stargardu Szczecińskiego kilku mądrych ludzi postawiło Orlika w szczerym polu. Do najbliższej miejscowości jest ponad 1,5 kilometra, a do kolejnej ponad 2. Jakby tego było mało, to przez parę miesięcy wszystkie dzieciaki, które mimo odległości tam dotarły, musiały pocałować klamkę. Dlaczego? Bo władze zwlekały z zatrudnieniem animatora. A bez niego nikt nie może korzystać z tych boisk.

Kończąc te moje wywody chciałbym apelować do tych, którzy mają pieczę nad Orlikami. Nie spieprzcie tego. To ma być dla wszystkich. A nie tylko dla tych, którzy według dyrektorki są poważnymi ludźmi. Jakie to wszystko nasze, polskie, smutne…